Przez ostatni miesiąc ten temat dostał chyba zatwardzenia... Mam jednak nadzieję, że teraz znów spłynie rzadką kupą
. Z góry przepraszam za ewentualne błędy, ale już późna godzina i Wieczorynka dawno już minęła.
***
To była długa noc. Długa i bolesna. "Jak to się, do cholery jednej, stało?" rozmyślał Rajmund jadący powoli na swoim koniu. Dookoła szła wielka mała armia żołnierzy z Masturbem na czele, a cała kompania miała związane powrozem ręce.
-Ej, VEQ! - syczał Rajmund do jadącego obok nieprzytomnego przyjaciela. Jechał na jednym z koni, Gaver został magicznie uśpiony przez Masturba.
-Niech to szlag, dalej nieprzytomny... - pomyślał głośno Dwie Wierzby - A myślałem, że te wszystkie potyczki pójdą jak po smalcu...
Rozmyślał tak dłuższy czas. Korowód jechał powoli. Noc była ciemna i chłodna, las mroczny i niespokojny. Żołnierze Masturba szli pieszo ciągnąc jeńców przewieszonych przez wierzchowce. Łuczywa poczęły dogasać.
-Ale, jednak... - dodał Rajmund półgłosem z wyraźną pauzą - Nikt nie jest nieśmiertelny.
***
Rozpalanie ogniska nie było łatwym zadaniem. Cumulusy omijały te okolice z daleka już od dłuższego czasu, rolnicy zaczynali już psioczyć na ustrój i nowo wybranego króla. Jednak właśnie tego dnia, jak na złość, spadł deszcz. Wprawdzie krótki, ale na tyle obfity, aby wszystko było mokre i niezdatne do rozpalenia ogniska. Dziwnym trafem to właśnie na Freeze'a spadła ta psia robota. Pocierał krzesiwami już od dłuższego czasu, niezbyt efektywnie, ale niezwykle efektownie sypiąc kurwami blisko co trzecie słowo.
Mag postanowił rozejrzeć się po okolicy i sprawdzić gdzie się znaleźli. Reszta drużyny rozpakowywała się w milczeniu, niekiedy tylko ktoś skomentował przekleństwa Freeze'a, najczęściej był to Hiena. Gaver jak zwykle odłączył się na kilka minut, aby powrócić z młodą sarną między zębami. Wszystko było jak zwykle.
Do czasu.
-Cholera zasrana! Mokro jak między nogami córki młynarza, nie da się tu nic, kurwa, rozpalić! - krzyczał wniebogłosy Freeze z nadzieją, że ktoś go zmieni.
-Poskrob jeszcze trochę... - uspokajał go zimnym głosem Rajmund. Wynik był jednak dalece odmienny od zamierzeń, Freeze był jeszcze bardziej zły i sypał, ku uciesze Hieny, jeszcze soczystszym mięsem.
Nagle szmer. Trzask gałązki.
Zimny oddech. Wiele oddechów.
Dookoła.
-Ej, słyszeliście to? - zauważył niespokojnie Rajmund, po czym uciszył skinieniem Freeza gotującego się już ze złości.
Gaver wskoczył w krzaki, jakby wyczuł tam kogoś z dość niedobrymi zamiarami. Minęła minuta. Nie wracał, jak to zwykle było, ciągnąc ciało z wyrwanymi żywcem bebechami. VEQ się niecierpliwił. Nagle z leśnych gęstwin wyskoczyło coś. Nie był to jednak Gaver. Było tego za wiele.
Z lasu wyskoczyła cała wataha armii Masturbiusza. Wyskoczyli niespodziewanie i było ich zbyt wielu. Ekipa nie miała szans. Rajmund usłyszał rżenie kobyły, po czym dostrzegł kątem oka maga uciekającego w głąb lasu. To było ostatnie, co zobaczył, potem poczuł zimny ból w skroni i rozbłysk przed oczami. Następnie widać było już tylko nieprzeniknioną ciemność. Reszta drużyny padła nieprzytomna w podobny sposób, oprócz Freeza, który niechcący podczas pocierania krzesiw rozpalił ognisko i przypalił sobie rękę. Nieprzyzwyczajony do ran zemdlał z bólu. Rajmund był jednak pewny jednego - wpadł w ociekające białą wydzieliną łapy Masturba.
***
VEQ otworzył oczy i spojrzał na jadącego obok Rajmunda, który zasnął ze zmęczenia. "Cholera, dalej nieprzytomny" pomyślał i postanowił zasnąć. Rajmund jednak nie spał całkowicie.
-Cała nasza ostatnia nadzieja w tym świętoszku - mruknął Dwie Wierzby składając usta w lekkim uśmiechu.