Kurde, przypomniało mi się granie w Chip n' Dale, pamiętam, że była taka ukryta minigierka w ściekach, takie coś ze się w koszykówkę grało na dwóch
Najgorszy boss to był chyba ten królik z kartami, cholernie trudny był.
albo takie coś co się zabawkami batmana i flesha chyba chodziło po mieszkaniach i innych super levelach.
Kojarzę, jedna z fajniejszych gierek, najlepsza na dwóch była. Byłem w ostatnim lvl gdzie walczyło się ze wszystkimi bossami z całej gry po kolei. Nie mogłem tego nigdy przejść i nie przeszedłem.
o Animkach bym zapomniał, ale tu nazwy kompletnie już nie kojarzę.
Mówisz o czymś takim, co się chodziło gostkiem i zmieniało w kaczkę, diabła tasmańskiego albo kota co się wdrapywał po ścianach? Jeśli tak, to ja to miałem pod nazwą Super Mario 6
i jeszcze Kevin.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze nienawidziłem tej gry. Sterowanie sie chrzaniło, nie mogłem zejść po schodach. Nie przeszedłem nawet 1 lvla
ExciteBike
Najlepszy był chyba edytor tras, pamiętam jak nawzajem z bratem robiliśmy sobie niemożliwe do przejścia
Pamięta ktoś Space Invaders albo Galaga? Pamiętam że było jeszcze coś na wzór tego w kosmosie, latało się między statkami i przylatywały takie młotki, chipsy i inne statki które nazywaliśmy dziwnie z barciakiem.
Pegazus to najlepsze lata mojego życia, najlepsza konsola w dziejach świata.