Przeszli przez drzwi spokojnie, uważając na ewentualne przeszkody. Takich jednak nie było, za to zanurzeni zostali do pasa w wodzie. Sufitu w pomieszczeniu nie było. Nagle znikąd pojawił się ogromny obiekt i zasłonił dostęp do światła. Wszyscy zdziwieni i przestraszeni rozglądali się nerwowo. Nic jednak nie mogli dostrzec.
-Co jest? Ciemno tu jak w dupie! – zauważył Freeze. Nie wiedział jednak jak to przysłowie było wtedy bliskie prawdy.
Nagle jakiś podmuch wiatru niemal zmiótł ich z powierzchni. Wszyscy jednak dzielnie się trzymali, po chwili jednak stracili rezon. Nieopisana woń była tak odpychająca, że wszyscy byli przekonani że są w samym centrum piekła. Siarka to to jednak nie była. Gdy wszyscy z trudem się otrząsnęli, stało się coś jeszcze gorszego. Z góry spadła ogromna kupa… właśnie kupy.
-O KURWA! – szalał ze złości Rajmund – Blazdur, cholera, co to jest?
-Ja nie wiedzieć, ja tyle tego nie robić… - wypierał się stworek będący wyraźnie w swoim żywiole. Żywiole gówna.
W tej chwili niebo znów ukazało się oczom kompanii, co dodało im trochę otuchy. Rozległ się jednak głośny, denerwująco metaliczny głos:
-HEJKUM KEJKUM, KUPKUM PLUSKUM Z KIBELKUM!
Ogromna fala wody wzburzyła się i zaczęła spłukiwać przyjaciół tam, skąd przybyli. Jednak nie poddawali się. Wszyscy złapali się za ręce, Rajmund wbił swe oba miecze w podłogę, a Freeze wypił jeden ze swoich niezawodnych trunków i naduty jak samolot (o którym jeszcze nikt w tych czasach nie słyszał) runął jak kamień aby nic nie zdołało go ruszyć niczym bryłę świata z posad. Fala zimnej i orzeźwiającej wody magicznie spłukała wszelkie nieczystości.
Rajmund rozglądnął się. I przeraził.
-To… to niemożliwe, my jesteśmy… w… w sraczu Masturbiusza!
-Co ty pierdzielisz, Masturbiusz to nie olbrzym więc jego kibel nie może być takich wielkości! – zbulwersował się mag.
-To nie szalet jest wielki, to my… my jesteśmy mikrzy! Ale jak?
-Muahahahahahaha!!! – śmiech z początku był piskliwy po czym zmutował się i stał nieprzyzwoicie gruby, a wydawał go Blazdur – Daliście się wciągnąć w moją pułapkę! Jestem na usługa wielkiego pana przyziemnych rozkoszy, Masturbiusza! To była z początku wycieczka przez kanały, ale zmniejszyłem was wszystkich i trafiliśmy tutaj! A ja was teraz wszystkich zabiję i zjem wnętrzności jelit!
Blazdur krzyczał swój plan jak na prawdziwego szwarcharaktera przystało. Urósł potem do wielkości która z punktu widzenia drużyny przewyższała trolla dwukrotnie.
-A nie mówiłem, żeby mu nie ufać, bo sra pod siebie? – miał wyrzuty Rajmund.
***
Chyba mnie po*ebało z takim finałem epopei, ale jak szaleć to szaleć