Izba 56897 147

O temacie

Autor Lavius

Zaczęty 20.01.2008 roku

Wyświetleń 56897

Odpowiedzi 147

V3Q

V3Q

Złote Wrota
Kiedy mogę, to pomogę.
posty1256
Propsy410
  • Złote Wrota
  • Kiedy mogę, to pomogę.
No to teraz można iśc trochę pozarywać :)
 Jak wam się podoba moje nowe ubranko?
Coś takie ciasne się zrobiło.... trzeba trochę więcej ruchu zdecydowanie.  
Mam jeszcze mój piękniusi łuk.
 Nie będę musiał strzelać z tego kija. W jakiś porządny miecz już się zaopatrzyłem.

Szczerze mówiąc, poszło nam znakomicie. Tylko Freeze... Jak będziesz miał czas to zgłoś się do mnie, bo jak na razie to zdeptałeś jakiegoś robaka.

 Co robimy dalej? Zdarzyło się coś jak mnie nie było?
Mag i Rajmund wszystko mu opowiedzieli.
Hm... Jeśli nam dalej będzie tak szło, to Freeze zabije Masturbiusza.
Gdzie się teraz wybieramy? Trzeba zwołać naradę i obmyśleć dalszy plan działania.

Tak na marginesie... Nie mieliśmy czasem pomóc tym naszym wojownikom z karczmy?!
 

hiena

hiena

Użytkownicy
posty87
Propsy24
Profesjabrak
  • Użytkownicy
W izbie ludzie ciągle opowiadają jak to żołnierze masturbiusza na czele masturba (jego syna) złapali  hiene, który nie miał żadnych szans...
 

Krolik

Krolik

Użytkownicy
posty373
Propsy167
  • Użytkownicy
Nie przyszlo Ci do glowy ze maja dosc beznadziejnych opowiadan o jakims masturbiaszu?
 

hiena

hiena

Użytkownicy
posty87
Propsy24
Profesjabrak
  • Użytkownicy
a kto ma dosyć??
 

Vierzba

Vierzba

Użytkownicy
Seba
posty590
Propsy1408
Profesjabrak
  • Użytkownicy
  • Seba

Vierzba

Izba
#104 2008-02-28, 16:52(Ostatnia zmiana: 2008-02-28, 16:53)
Złego imperatora Masturbiusza porzucimy dopiero, jak wyzionie ducha :P

***

 -No, VEQ, mam nadzieję że cieszysz się z nowej zbroi, ale czas nam wracać do karczmy, niedługo pewnie zostanie zaatakowana. Freeze, zaprzęgaj konie i wybudź je z kaca... Ten twój trunek każdego powali - rozdawał rozkazy Rajmund śpiesząc się aby pomóc obronić tawernę. Nie chciał, aby najbliższy jego sercu budynek został zniszczony.
Wyruszyli niezwłocznie. Podróżując rozmawiali na wszystkie tematy. Mówili o trunkach, wojaczce, wyrobie mieczy i łuków, typowali najlepszy zamtuz w tej części świata i śpiewali obelżywe piosenki. Postanowili przyspieszyć tempa.
Przemierzając las, usłyszeli nadchodzącą grupę ludzi. Ohydne i potworne głosy wskazywały na żołnierzy Masturbiusza. Dało się usłuchać jednak także dźwięczny, a zarazem twardy głos rozprawiający o kontaktach między płciowych.
 -Hej, kojarzę ten głos... To Hiena! - zauważył cicho Freeze. Reszta mu przytaknęła - Słyszałem niektóre z jego pieśni, więc poznam ten głos wszędzie. Zresztą, nikt inny nie posługuje się takim zbereźnym językiem.
 -Chyba go porwali, wątpię aby szedł ramię w ramię z tymi skurwielami z własnej woli... - stwierdził odkrywczo Rajmund, po czym zsiadł z konia i wyciągnął spod płaszcza miecz - Przysłużymy się światu, jeśli upuścimy krwi z kilku z nich.
Armia pojawiła się w polu widzenia. Przewodził nią niski i gruby karzeł obłowiony fałdami tłuszczu na całym ciele. Nie było wątpliwości jego pochodzenia.
 -O nie, to nie może być...
A jednak, to był Masturb. Nieślubny kazirodczy syn ze strony wujka chrzestnego babki Masturbiusza.
 

hiena

hiena

Użytkownicy
posty87
Propsy24
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Nagle VEQ spadł ze skarpy, a wszyscy żołnierze to usłyszeli jednak nikt nie zauważył oprucz hieny... masturb wysłał pięciu żołnierzy by sprawdzili co się kręci... nagle ze wszystkich stron wyskoczyli Leśni Orkowie, a hiena wykorzystał moment zabrał miecz jednego z armii i go zabił, a po chwili zaczął uciekać... hiena wraz ze znajomymi zaczęli biec w głębię lasu, nie wiedząc co robić... armia była zbyt duża...

Po kilku godzinach wybiegli w pole i hiena stanął i powiedział:
-Kurwa mać... dzięki za pomoc chłopaki.
-Podziękujesz później.-freeze
-To co teraz robimy?? Bo znudziło mi się to zajebiste bieganie może wreszcie będziemy mogli coś rozjebać dla odmiany??
-Odmiany?? Ty ciągle coś rozpierdalasz.-VEQ
-No to odpoczniemy?? CO robimy chłopaki?
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.

bROXmor

Izba
#106 2008-03-01, 16:13(Ostatnia zmiana: 2008-03-03, 13:56)
- Do tawerny - odparł Mag Ognia - Na koń! To znaczy... - popatrzył na gadającego osła Freeze'a i wilka VEQ - Na wierzchowce! Co do ciebie Hiena, mamy tu konia od Malcolma de Geers, wsiadaj.
Cała piątka pogalopowała do tawerny w kierunku wyznaczonym przez ślady żołnierzy. Gaver wyraźnie wyprzedzał pozostałe zwierzęta.
Pierwsza kropla spadła z nieba gdzieś koło południa. Zaraz potem lunęło jak ze szklanego gąsiora Freeze'a. Skutecznie popsuło to humory wszystkim poza VEQ, którego magiczna zbroja nie przepuszczała wody. Jechali teraz nieco wolniej, rumak Hieny już raz nieomal zsunął się do rowu. Mag i Rajmund też mieli nieliche trudności. Nie był to brukowany gościniec, jeno zwykły ubity wiejski trakt.
Zatrzymali się przy rozdrożu. Była tu mała, opuszczona chatka i widniejący w niewielkiej odległości drogowskaz.
- Nie pamiętam tego miejsca - rzekł wyklęty mag i podczas, gdy inni krzesali ogień w palenisku w chatce, on podjechał do drewnianego słupa. Otarł go rękawem z gęstego błota i odczytał napisy.
- Fearton, sto mil. Tawerna, dwadzieścia osiem mil. Oberża "Pod Smoczym Ogonem"... dwadzieścia trzy mile...
Usłyszał za sobą chlupoczące, żołnierskie obuwie. Niepostrzeżenie wyczarował ognistą kulę i błyskawicznie się odwrócił. Wystarczył ruch ręką i dwóch ludzi w zbrojach straży przybocznej Masturba leżało trupem. Na rozdroże wypadło siedmiu innych strażników z długimi, zaostrzonymi halabardami. Rajmund, VEQ i Hiena wyjrzeli ze schronienia i wyciągnęli miecze. W mgnieniu oka powybijali wszystkich.
Mag usłyszał szelest w pobliskich zaroślach. Tylko jego koń stał na zewnątrz, toteż nie zwlekając wskoczył na niego i pogalopował w krzaki. Niestety, człowiek ukryty w krzakach też miał konia. Krew owego wspaniałego, lśniącego czernią nawet w deszczu zwierzęcia była zapewne szlachetniejsza od krwi kilku okolicznych baronów razem wziętych.
Jednym susem przesadził powaloną przez piorun sosnę i uciekł w mrok. Mag nie zwlekając popędził Siccarta jedną ręką, drugą wyczarowując świetlną kulę, która rozjaśniła mu widok na jakieś sto metrów.
Wkrótce zostawili chatkę daleko w tyle. Czarny koń wcale nie wyglądał na zmęczonego.
***
Kilka godzin monotonnego kluczenia między drzewami później wyjechali na drogę. Słońce wschodziło. W tym momencie mag zorientował się, że nie ma już przed sobą uciekiniera. Zatrzymał się i usłyszał pijackie przyśpiewki.
- To oberża "Pod Smoczym Ogonem"! - szepnął Mag Ognia i odetchnął z ulgą. W końcu...
Z wysokiego drzewa zeskoczyła odziana na czarno postać. Zza pnia wytruchtał koń o ciemnej, lśniącej sierści.
- Kim jesteś, jeźdźcze? - zapytał mag - Za długo cię ścigam, mów czego chcesz.
Postać zdjęła kaptur. Tej białej brody nie pomyliłby z żadną inną. Nekromanta.
- Witaj, Magu Ognia! - zawołał wesoło Nekromanta - Widzisz, dotarłeś tam, gdzieżeś chciał dotrzeć.
- Po co był ten pościg? - mag spojrzał niechętnie na dawnego mistrza.
- A pojechałbyś za mną, wiedząc, że to ja? Zaufałbyś mi?
- Nie - przyznał mag - Słuchaj, zostawiłeś mych towarzyszy w borze pełnym żołnierzy Masturba. Jestem tu sam. Jak mam uwolnić... - umilkł. Nie był pewien, czy Nekromanta powinien o tym wiedzieć.
- Właściciela burdelu imieniem Bromor? - Nekromanta, o dziwo, spuścił wzrok. Po raz pierwszy jego wygląd odpowiadał jego wiekowi.
- Tak... skąd wiesz?
- Widzisz, kiedy byłem jeszcze Arcymagiem Ognia, wbrew regule chodziłem do zamtuzów i takich tam. Zupełnie jak ty zresztą. Jedna z tych przeklętych zdzir nie wypiła eliksiru. Byłem na tyle głupi, by tego nie sprawdzić. Uznała to za świetny dowcip, kiedy dziewięć miesięcy później dostałem koszyk z dzieckiem. Ja, członek Najwyższej Rady! Potem ktoś porwał dziecko, a ja zapomniałem o nim. I teraz je odnalazłem... Bromor jest moim synem.
Mag Ognia nie wierzył własnym uszom. Chciał jeszcze o coś zapytać, ale Nekromanta powiedział, że go potrzebują i teleportował się z trzaskiem.
Kwadrans później z lasu wyjechali VEQ, Rajmund, Hiena i Freeze. Co poniektóry miał ułamany bełt w hełmie, ale żaden nie odniósł poważniejszych obrażeń.
- Doścignąłeś drania? - spytał Freeze.
- I owszem - mag otrząsnął się z otępienia - Stąd jest o wiele bliżej do naszej tawerny, niż z tamtej chaty. Ale najpierw uwolnijmy Bromora. Jest mi potrzebny. Nie był ze mną do końca szczery, nie wyjawił nam wszystkiego, co wie o planach swojego ojca...
Opowiedział im, co zaszło. Przystąpili do działania.
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




Vierzba

Vierzba

Użytkownicy
Seba
posty590
Propsy1408
Profesjabrak
  • Użytkownicy
  • Seba

Vierzba

Izba
#107 2008-04-13, 00:43(Ostatnia zmiana: 2008-04-13, 12:50)
Przez ostatni miesiąc ten temat dostał chyba zatwardzenia... Mam jednak nadzieję, że teraz znów spłynie rzadką kupą  :P  . Z góry przepraszam za ewentualne błędy, ale już późna godzina i Wieczorynka dawno już minęła.

***

To była długa noc. Długa i bolesna. "Jak to się, do cholery jednej, stało?" rozmyślał Rajmund jadący powoli na swoim koniu. Dookoła szła wielka mała armia żołnierzy z Masturbem na czele, a cała kompania miała związane powrozem ręce.
   -Ej, VEQ! - syczał Rajmund do jadącego obok nieprzytomnego przyjaciela. Jechał na jednym z koni, Gaver został magicznie uśpiony przez Masturba.
   -Niech to szlag, dalej nieprzytomny... - pomyślał głośno Dwie Wierzby - A myślałem, że te wszystkie potyczki pójdą jak po smalcu...
Rozmyślał tak dłuższy czas. Korowód jechał powoli. Noc była ciemna i chłodna, las mroczny i niespokojny. Żołnierze Masturba szli pieszo ciągnąc jeńców przewieszonych przez wierzchowce. Łuczywa poczęły dogasać.
   -Ale, jednak... - dodał Rajmund półgłosem z wyraźną pauzą - Nikt nie jest nieśmiertelny.

***

Rozpalanie ogniska nie było łatwym zadaniem. Cumulusy omijały te okolice z daleka już od dłuższego czasu, rolnicy zaczynali już psioczyć na ustrój i nowo wybranego króla. Jednak właśnie tego dnia, jak na złość, spadł deszcz. Wprawdzie krótki, ale na tyle obfity, aby wszystko było mokre i niezdatne do rozpalenia ogniska. Dziwnym trafem to właśnie na Freeze'a spadła ta psia robota. Pocierał krzesiwami już od dłuższego czasu, niezbyt efektywnie, ale niezwykle efektownie sypiąc kurwami blisko co trzecie słowo.
Mag postanowił rozejrzeć się po okolicy i sprawdzić gdzie się znaleźli. Reszta drużyny rozpakowywała się w milczeniu, niekiedy tylko ktoś skomentował przekleństwa Freeze'a, najczęściej był to Hiena. Gaver jak zwykle odłączył się na kilka minut, aby powrócić z młodą sarną między zębami. Wszystko było jak zwykle.
Do czasu.
   -Cholera zasrana! Mokro jak między nogami córki młynarza, nie da się tu nic, kurwa, rozpalić! - krzyczał wniebogłosy Freeze z nadzieją, że ktoś go zmieni.
   -Poskrob jeszcze trochę... - uspokajał go zimnym głosem Rajmund. Wynik był jednak dalece odmienny od zamierzeń, Freeze był jeszcze bardziej zły i sypał, ku uciesze Hieny, jeszcze soczystszym mięsem.
Nagle szmer. Trzask gałązki.
Zimny oddech. Wiele oddechów.
Dookoła.
   -Ej, słyszeliście to? - zauważył niespokojnie Rajmund, po czym uciszył skinieniem Freeza gotującego się już ze złości.
Gaver wskoczył w krzaki, jakby wyczuł tam kogoś z dość niedobrymi zamiarami. Minęła minuta. Nie wracał, jak to zwykle było, ciągnąc ciało z wyrwanymi żywcem bebechami. VEQ się niecierpliwił. Nagle z leśnych gęstwin wyskoczyło coś. Nie był to jednak Gaver. Było tego za wiele.
Z lasu wyskoczyła cała wataha armii Masturbiusza. Wyskoczyli niespodziewanie i było ich zbyt wielu. Ekipa nie miała szans. Rajmund usłyszał rżenie kobyły, po czym dostrzegł kątem oka maga uciekającego w głąb lasu. To było ostatnie, co zobaczył, potem poczuł zimny ból w skroni i rozbłysk przed oczami. Następnie widać było już tylko nieprzeniknioną ciemność. Reszta drużyny padła nieprzytomna w podobny sposób, oprócz Freeza, który niechcący podczas pocierania krzesiw rozpalił ognisko i przypalił sobie rękę. Nieprzyzwyczajony do ran zemdlał z bólu. Rajmund był jednak pewny jednego - wpadł w ociekające białą wydzieliną łapy Masturba.

***

VEQ otworzył oczy i spojrzał na jadącego obok Rajmunda, który zasnął ze zmęczenia. "Cholera, dalej nieprzytomny" pomyślał i postanowił zasnąć. Rajmund jednak nie spał całkowicie.
   -Cała nasza ostatnia nadzieja w tym świętoszku - mruknął Dwie Wierzby składając usta w lekkim uśmiechu.
 

V3Q

V3Q

Złote Wrota
Kiedy mogę, to pomogę.
posty1256
Propsy410
  • Złote Wrota
  • Kiedy mogę, to pomogę.

V3Q
Złote Wrota

Izba
#108 2008-05-10, 19:24(Ostatnia zmiana: 2008-05-10, 19:24)
Jechali dosyć długo, jednak nikt z Dream Team nie wiedział tak naprawdę ile. Po prostu nie byli w stanie aby przejechać całą drogę przytomnie.
Dojechali do pewnego obozu.
VEQ się obudził, następnie po woli rozejrzał się po okolicy.
Razem z Rajmundem znajdował się w klatce na uboczu obozowiska Masturbiusza.
- Vierzba wstawaj - powiedział VEQ i trząsnął rycerza z pod herbu Dwóch Wierzb.
- Gdzie ja jestem....? - Odpowiedział nie do końca przytomny Rajmund.
Dalszą rozmowę przerwał widok nadchodzącego strażnika.
Członek armii Masturba, otworzył kraty po czym kopnął VEQa.
- Wstawaj śmieciu! - dodał w gniewie.
Podeszło dwóch kolejnych strażników i złapali dzielnego rycerza...
Nie wiedział co go czeka.
Po chwili to samo stało się z Rajmundem...
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.

bROXmor

Izba
#109 2008-05-18, 18:18(Ostatnia zmiana: 2008-05-18, 18:18)
Ciemnym wieczorem przed masywny, zbudowany z czerwonej cegły budynek zajechał zakapturzony konny. Był tak wysoki, że zatrzymując się, zawadził czubem hełmu o umocowany nad wejściem, skrzypiący na wietrze szyld. Zsiadłszy z wierzchowca, spojrzał z niesmakiem na pokrywający szyld napis. Nazwa "Pod Smoczym Ogonem", a tym bardziej ilustrująca te słowa rycina skutecznie odstraszała niewtajemniczonych od przydrożnej oberży. Większość potencjalnych gości kierowała się zatem do niewielkiego marketu, otwieranego raz na tydzień w stojącym nieopodal magazynie.

Konny nie zważał na nazwę, nadali ją wszakże jedynie obdarzeni chorą wyobraźnią ludzie. Rozejrzał się dokoła. Nie napotkawszy wzrokiem niczego, co choć w najmniejszym stopniu przypominałoby stajnię, przywiązał konia do dębowego słupa podtrzymującego sosnowy, pochyły dach werandy. Wierzchowiec zarżał z cicha. "Spokój, Siccart." - szepnął mężczyzna, wchodząc po wytartych całkiem niedawno przez kilka setek żołnierzy schodach. Chwycił w dłoń ciężką, mosiężną kołatkę i załomotał w drzwi.

Po chwili otworzył mu jakiś barczysty dryblas.
- Czego tu chcecie o tak późnej porze? - spytał. Jego stan wykazywał nietrzeźwość.
- Jestem Magiem Ognia, przybywam z... Fearton. Czy wśród gości waszmości zastałem może jakiegoś oficera w służbie Masturbiusza?
- Po prawdzie to nie jestem tu gospodarzem... O-oficera nie ma... ale będzie... rankiem...
Dryblas zwalił się jak kłoda na ziemię. Spał. Mag kątem oka zauważył toczącą się po podłodze butlę z samogonem opatrzoną znakami handlowymi gorzelnika Freeze'a. Uśmiechnął się lekko.

Posługując się pakietem kluczy skradzionym dryblasowi, wyklęty Mag Ognia przedostał się do piwnicy. Zaczął otwierać kolejne drzwi od celi. Dopiero w ostatniej kogoś znalazł. Były tam aż trzy osoby. Mężczyzna i dwie kobiety. Ich pozycje i brak odzieży wyraźnie wskazywały na...
Jedna z kobiet, widząc niespodziewanego gościa zaczęła piszczeć. Po chwili już ich nie było. Zaczerwienione umykały do swych izb.
- A ja przybyłem cię uwalniać... - pokiwał głową mag. Przyjaciele padli sobie w objęcia. Po tych wylewnych przywitaniach i krótkim streszczeniu perypetii przeżytych z Dream Teamem obydwoje wyszli na zewnątrz. W oberży wszyscy spali, dochodziła północ.
Bromor zauważył przewróconego dryblasa i zapytał:
- Co z nim zrobimy?
- Nic. Trunek, którym się upił, był wyprodukowany przez Freeze'a. Jeszcze długo poleży.
- Właśnie! Gorzelnik i pozostali! Musimy ich uwolnić!
- Nie, nie musimy. Ten dryblas miał przy sobie list. Przeczytaj go sobie - to mówiąc, mag przekazał właścicielowi burdelu kartkę papieru:


Wielmożny Lordzie Hamfaście!
Z uwagi na stale narastającą liczbę ataków rebeliantów wraz z księciem Masturbem postanowiliśmy schwytać i zgładzić głównych prowodyrów do walki za rebelię - wrogiego herosa VEQ, rycerza Rajmunda Dwie Wierzby, wyklętego już przez klasztor Maga Ognia oraz samozwańczego wojownika Hienę. Towarzyszyć im może gorzelnik imieniem Freeze, którego należy zostawić księciu wraz z całym ekwipunkiem.
Książęce wojska przemierzają las. Wkrótce pochwycą naszych wrogów. W razie pochwycenia ponad dwojga z nich, zostaną odeskortowani przez jeden oddział do oberży "Pod Smoczym Ogonem" gdzie, jak mniemam, znajduje się aktualnie Wasza Lordowska Mość. Pozostali żołnierze pozostaną w obozie. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów na polu walki.
Wasz uniżony sługa,

kapitan Phillip de Geers

- Teraz rozumiesz? - zapytał mag Bromora, gdy ten z trudem przeczytał w końcu pismo - Oni sami nadjadą tu za kilka godzin. Wystarczy na nich poczekać...
- To co robimy? - zapytał tępo właściciel spalonego przez orków burdelu.
- Pacyfikujemy mieszkańców oberży. Na wszelki wypadek. Łupy zatrzymaj, chyba że z jakichś powodów będą ważne dla VEQ.
- Czyli... Do dzieła!
- Ja tu poczekam i oswobodzę ich z konwoju. Ty masz tu porządny miecz, na wszelki wypadek.
Mag został sam. Czekał...
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




V3Q

V3Q

Złote Wrota
Kiedy mogę, to pomogę.
posty1256
Propsy410
  • Złote Wrota
  • Kiedy mogę, to pomogę.

V3Q
Złote Wrota

Izba
#110 2008-05-18, 18:57(Ostatnia zmiana: 2008-05-18, 18:57)
Tymczasem w obozie Masturba.

VEQ wraz z Rajmundem byli prowadzeni do jakiegoś ciemnego, niedużego pomieszczenia.
Strażnicy skuli ich i rzucili na podłogę.
Po chwili do pomieszczenia weszła wysoka postać o ciemnej karnacji.
Człowiek ten był umięśniony (szczególnie prawa ręka).
Tak, to był sam Masturb.
Złapał jednego ze strażników, po czym dodał:
-Teraz nie mają już mieć na długo ochoty do walki.
Odwrócił się i wyszedł przez masywne, drewniane drzwi.
 
Wojacy z Dream Team wiedzieli gdzie są...
To była sala tortur.
Strażnicy, którzy zostali w pomieszczeniu wybrali swoje narzędzia.
VEQ i Rajmund nie czuli się wcale jak w Siódmym Niebie...
To tylko na widok łańcuchów, pałek z gwoździami i innymi przeróżnymi przedmiotami zadającymi cierpienie.
To był dopiero początek.
Strażnicy bezlitośnie okładali rycerzy...

CENSORED

Po tym naprawdę nie mieli ochoty walczyć.
Zostali wrzuceni do jakiejś klatki.
Jednak tym razem była ona ruchoma.
Razem z armią Masturba podążali do gospody...
 

Vierzba

Vierzba

Użytkownicy
Seba
posty590
Propsy1408
Profesjabrak
  • Użytkownicy
  • Seba
-Sk**wysyn je**ny w d**ę, ch*j miętowy, parówczyk, onani...
  -Stul pysk, niewierny! - uciszył Strażnik Rajmunda trzymającego się kurczowo zmiażdżonej i połamanej nogi.
  -Zamknij mordę, lodziarzu, idź, zobacz czy szef czegoś od ciebie nie chce... Ja pi***olę, moja noga! Oż ty, w życiu...
Strażnik wyraźnie zmieszany umknął ku reszcie oddziału i uronił krokodyle łzy rozpaczy. Koledzy natychmiast go skutecznie pocieszyli.
  -Gdzie my trafiliśmy...? Lepiej się pilnować, bo nas ucapią. Podczas snu będę mieć chociaż jedno oko otwarte. - zawodził rycerz spod wierzb zapominając chwilowo o nodze, ta jednak nie dawała tak łatwo za wygraną.
  -Oszszszsz KU**A! - ubolewał ze stoickim spokojem kaleka - Kiedy spotkam się z tym Masturbem, wsadzę mu moją zdrową nogę w dupę... Chociaż, on może uznać to za pieszczoty, kto go tam wie...
I wtedy zapadła tak niezręczna cisza...
  -Ej, VEQ, coś taki ponury? Nie martw się, będzie tak jak zawsze, czyli na końcu wszystkich zarżniemy! A tak w ogóle, to gdzie się podział Hiena, widziałeś go? Nie wiozą go tutaj obok...
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.

bROXmor

Izba
#112 2008-05-18, 22:45(Ostatnia zmiana: 2008-05-18, 22:49)
- Ty, może jednak bierne czekanie na eskortę nie było najlepszym pomysłem, co? - zapytał Bromor, zsuwając się z dachu na drewnianą ławeczkę. Splądrował i związał już wszystkich mieszkańców i teraz się nudził.
Mag Ognia wzruszył ramionami. Przypomniał sobie właśnie, kto jest w pobliżu i prawdopodobnie obserwuje ich poczynania. Stało się to wręcz jego obsesją. Nie cierpiał być narzędziem kogokolwiek prócz Innosa.
- Nie jesteś ostatnio zbyt rozmowny. Podczas mojej... he, he... niewoli coś się wydarzyło?
- Spotkałem twojego ojca.
- Serio? No popatrz, a ja nigdy w życiu go nie widziałem. Kim on jest? - właściciel burdelu wyraźnie był zafascynowany.
- Nekromantą. Służy Masturbiuszowi.
- Nie... no co ty...
W tym momencie stało się to, czego Mag Ognia oczekiwał już od samego przybycia do oberży.
- Hej, młody. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu. Od dawna nie służę temu spasionemu bożkowi - Nekromanta załopotał czarną szatą, wychodząc z portalu teleportacyjnego.
- ...fałszywego świadectwa... Niezłe! Sam to wymyśliłeś, tatusiu? - zapytał na poły ironicznie Bromor.
- Nie, synu. O nie.
Po długiej, bo aż godzinnej rozmowie rodzinnej cała trójka przycupnęła na ganku, rozkoszując się wonnym zapachem ziół przywiezionych przez Nekromantę. Do świtu zostało około pół godziny.

Nagle pobliskie krzaki zaszeleściły, a zza nich wyszedł... Hiena. Tuż za nim wyszło kilku kolesi z fryzurami określanymi w barbarzyńskich krajach jako "irokez". Wszyscy mieli lutnie, harmonijki lub drewniane megafony.
- Co to za zielsko, ziom? - zapytał jeden z nich.
- Tak zwane konopie indyjskie - odparł lekko obrażony Nekromanta, po czym sprzedał im paręnaście sztuk tego, hmm... specjału.
- Hiena, co to ma znaczyć?! - zdenerwował się Mag Ognia - Gdzie VEQ i reszta?
- O-oni? Aaa... zostali tam z Masturbem... jadą tutaj. A ja... odkryłem nareszcie swoje powołanie. Postanowiłem, że zostanę bardem. Chcecie posłuchać jednej z moich pieśni?
Nie czekając na odpowiedź, Hiena przytknął do ust megafon, jeden z jego kumpli podniósł lutnię.

Trzy minuty później Bromor siedział osłupiały na ławce, Mag Ognia i Nekromanta krzywili się z niesmakiem, a okoliczne ptaki i wiewiórki leżały pokotem martwe. Nawet drzewa jakby się odsunęły.
- To się nazywa muza, nie? - Hiena zaśmiał się rubasznie - Dobra, muszę się żegnać. Będziemy z chłopakami debiutować w stolicy buntowników, może jeszcze tu wpadniemy. Macie Nekromantę po swojej stronie... poradzicie sobie. Cztery zakręty temu widziałem konwój po drodze. Byli tam VEQ, Rajmund i gorzelnik. Zaraz nadjadą. To cześć...
- Cały las zapewne słyszał ten jego "koncert". Przygotuj zaklęcia, Nekromanto. Bromor, odziałeś się już w zbroję? Świetnie. Uwaga, jadą! Skoncentrujcie się na uwolnieniu Rajmunda i VEQ... Do ataku!
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




V3Q

V3Q

Złote Wrota
Kiedy mogę, to pomogę.
posty1256
Propsy410
  • Złote Wrota
  • Kiedy mogę, to pomogę.
- Stójcie! Jeszcze nie! - krzyknął Nekromanta
Schowajcie się, niech nie wiedzą, że tu jesteśmy.
Zaatakujemy z zaskoczenia.

Wszyscy po cichu pochowali się w różnych zakątkach.

Po chwili karawana Masturba dojechała do gospody.
Dwóch oficerów weszło do środka, reszta czekała przed...
Weszli.... ale już nie wyszli.
Nekromanta użył jakiegoś tajemniczego czaru.
Po kilku minutach, zaniepokojony do gospody wszedł kolejny z armii Masturba.
Już zauważył co się dzieje.
- Do BRONI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknął, po czym padł po uderzeniu ognistą kulą.

-VEQ! Widzisz to co ja?- zapytał Rajmund
- Trudno byłoby nie widzieć.

W tym samym momencie upadł koło nich wojownik Masturba.

-Podaj jego łuk - Odrzekł VEQ do rycerza z pod herbu Dwóch Wierzb
-Trzymaj, ja wezmę miecz na wszelki wypadek.

Tymczasem Nekromanta i Mag Ognia rzucali swoje czary na kolejnych i kolejnych nieszczęsnych ludzi Masturbiusza. Jeden z nich zaatakował Bromora w szale i z krzykiem GIŃŃ! na ustach przewrócił maga.
Podniósł rękę i powiedział:
"To Twoja ostatnia chwila życia"
Mag już czuł, że to koniec...

Jednak ku jego zdziwieniu jego niedoszły zabójca padł głową na jego piersi.
Bromor usłyszał w oddali
- Nie ma to jak dobry strzał :/
- Dzięki VEQ - odpowiedział.

Walka toczyła się nadal....
 

Vierzba

Vierzba

Użytkownicy
Seba
posty590
Propsy1408
Profesjabrak
  • Użytkownicy
  • Seba

Vierzba

Izba
#114 2008-05-20, 19:02(Ostatnia zmiana: 2008-05-20, 19:05)
Rajmund z racji dogłębnie uszkodzonej nogi nie był zdolny do wszystkich tych zadziwiających piruetów i parad których wyuczył się w dalekich krainach Redanii. Mimo to, jego przeciwnicy padali jeden pod drugim. Zasłaniał się skutecznie sinistrem i dexterem, a wojowie Masturba niczym dzieci machali rękoma w celu osłonienia się. Miecz się przez te osłony przebijał na wylot. Wojownicy imperatora próbowali otoczyć wojownika, lecz tłum sukcesywnie przerzedzał się pod wpływem szybko przemieszczającej się stali.
- Wstyd mi przyznać, ale niezłe miecze mają te sukindziady... Gdyby umieli tylko nimi machać... - mówił do siebie Rajmund bez ryzyka, że ktoś go usłyszy.
Magowie jednak najbardziej uszczuplali zastępy wroga.  Jeden ciskał ognistymi pociskami, a drugi na przemian puszczał fioletowe fale mocy i ożywiał poległych żołnierzy przeciągając ich na swoją stronę.
VEQ usadowił się na szczycie bliżej niezidentyfikowanej drewnianej konstrukcji i osłaniał przyjaciół ściągając przeciwników celnymi "wgłowęstrzałami" z łuku. Żołnierze Masturba nie zwracali na niego większej uwagi, gdyż ich niezbyt pojemne mózgi nie obejmowały tak dużego obszaru walki.
Freeze nie mógł oswobodzić się z klatki, gdy przybył jego wierny ośli wierzchowiec. Kiedy ten kopnął w zamek, cała klatka momentalnie rozpadła się na pojedyncze pręty. Gorzelnik radośnie otworzył butelkę z wonną cieczą i krzycząc "Za wolność!" z miejsca wlał zawartość do... nosa. W rzeczywistości nie był to alkohol, a biały, sypki proszek. Najwidoczniej działał dość podobnie, gdyż Freeze z rozkosznym uśmiechem obalił się momentalnie. Różnice dało się jednak ujrzeć po chwili, bo gorzelnik miast leżeć do rana, wstał po chwili i wyciągnął z cholewki sztylet. Skutki zażycia specjału były zdumiewające. Freeze obracał się niczym sławny książę Persji, robił piruety, gwiazdy, salta, świdry i półśruby, a przy tym machał sztyletem trafiając dokładnie w tętnice, a to wszystko podczas jednego skoku.
Masturb stał na szczycie dachu tawerny i wydawał rozkazy swą umięśnioną, prawą ręką. Karli grubasek jednak nie umiał utrzymywać równowagi, przez co spadł w krzaki jeżyn. Widać było, że wykorzystał on chwile samotności i dyskrecji, bo z krzaków po trawie zaczęła płynąć ciurkiem biała substancja...

***
Jak nam dobrze pójdzie, to na podstawie tego będą kręcić filmy :/
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.
Mag Ognia posłał między zastępy wrogów kolejną dużą kulę ognia. Cały oddział padł na ziemię zwęglony. Pozostali na placu boju rozejrzeli się. Wtem zorientowali się, że są jednymi z nielicznych, którzy przeżyli. Przez chwilę stali w miejscu, po czym rzucili broń oraz co cięższe atrybuty i rzucili się do ucieczki.
VEQ trafił jednego z nich prosto w głowę. Inni, w liczbie czterech zdołali zbiec. Heros zręcznym susem zeskoczył z dokonującej właśnie samozniszczenia konstrukcji prosto na dach werandy, a stamtąd na ziemię.
Freeze niepomny, iż wrogowie już konają, nadal wykonywał swoje mistyczne akrobacje. Dopóki nie skończyła się dobroczynna moc białego proszku i gorzelnik nie padł zemdlony na zwłoki żołnierzy, całkiem nieźle się bawił.
Jeden Rajmund zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i pobiegł w las za strażnikami Masturba. Zdążył jeszcze chwycić w biegu miksturę, w odpowiednim momencie rzuconą przez Maga Ognia. Wypił ją; okazało się, że działa niemalże lepiej niż najlepsze trunki Freeze'a. Wojownik przesadzał parkany i sterty drewna z elfią zręcznością. Magiczny płyn w zupełności niwelował szkody powstałe na skutek zmiażdżonej kończyny...

Właściciel burdelu ostrożnie wychylił głowę przez okno. Niedobitki straży uciekały w popłochu. Stwierdził, że pora działać. Cicho wykradł się z budynku. Nieopodal poruszał się w osobliwie regularnych odstępach czasu krzak jeżyn. Właściciel burdelu podbiegł tam i przystawił sztylet do gardła przebywającemu tam karłowatemu grubasowi.
- Wiesz, co groziło klientom mojego haremu za podobne wybryki?
Masturb pospiesznie wciągnął spodnie i wzuł obuwie.
- Książę - powiedział ironicznie Bromor - Jesteście, he he... aresztowani.

Rajmund wrócił z lasu, siląc się na ponurą minę. W ręku dzierżył cztery zakrwawione skalpy. Właściciel burdelu przyprowadził związanego jak baleron kilkunastoma metrami sznura, przygłupiego księcia Masturba. VEQ z nudów zaczął już grabić zwłoki pieczołowicie ułożone w stosy przez gadającego osła gorzelnika. Tak zastał ich Mag Ognia.
- Hej! Gdzie jest Nekromanta? - spytał.
- Nawet nie trafiał w strażników. Zmył się gdzieś na początku walki - posłusznie zameldował Freeze.
- No nic. Najważniejsze, że jesteśmy już w pełnym składzie - zawyrokował VEQ.
- Nie całkiem - rzekł mag - Hiena zdecydował, że zostanie sławnym bardem i wyjechał do stolicy buntowników. Nie wiem, czy...
- Co ze mną zrobicie teraz?! - załkał nagle książę Masturb, trzymany na uwięzi przez właściciela burdelu - Przeklęte rebelianty i bandyci!
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




Vierzba

Vierzba

Użytkownicy
Seba
posty590
Propsy1408
Profesjabrak
  • Użytkownicy
  • Seba

Vierzba

Izba
#116 2008-05-21, 22:11(Ostatnia zmiana: 2008-05-21, 22:13)
Błyskawicznie przemieszczający się czubek buta Rajmunda w zetknięciu z twarzą oblaną fałdami sflaczałej skóry podziałał należycie. Książę Zasiedmiopałogrodu runął na ziemię zderzając się z nią ku uciesze publiki. Ale wojowi było mało. Posłał kilka soczystych kopniaków prosto w nery ukryte skrzętnie za fałdami sadła. Nie amortyzowało to jednak uderzenia, co zdradzał zakrzywiony wyraz twarzy Masturba.
- Dzięki ci za ten specyfik, druhu. Gdyby nie ta mikstura lecznicza, nie mógłbym go teraz skopać jak przysłowiowego psa... - rzekł Rajmund zadziwiająco spokojnym tonem biorąc pod uwagę jego czynności.
-Nie ma sprawy. - odpowiedział adresat podziękowań.
Gdy Masturb próbował podnieść się z ziemi, VEQ chwycił kawał drewnianego pala i wycelował nim prosto w nos księcia. Niestety, chybił i trafił w podbródek. Niewolnik obalił się i odwrócił bezwładnie głowę w stronę osła Freeza, a w szczególności jego genitalia. Wybrzuszenie na spodniach Masturba zauważyli wszyscy.
-Muehehehehe... Popatrzcie tylko, chuć go wielka rozpiera a posiąść zwierza nie może... - ocenił z wiejskim akcentem Freeze. Działanie proszku przestało działać i gorzelnik wrócił do starej używki. Wydądził już trzy gąsiory bliżej nieznanej kolorowej cieczy. Wszyscy zawtórowali śmiechem.
-Dobra, to co robimy? Najchętniej to wyciąłbym mu to palisko i patrzyłbym, jak toto się wije z rozpaczy. - powiedział Rajmund wyciągając złowieszczo zardzewiałą siekierę z pnia.
-Dobry pomysł, ale ja mam lepszy. - uśmiechnął się mag - Nasz więzień na pewno zna wiele tajnych przejść do fortecy Masturbiusza...
-Nie! Nie! Tatuś da mi szlaban na erotycznych tancerzy, jeśli wam coś powiem! - próbował wymigać się Masturb.
-Jeśli nie będziesz współpracował, oddam cię w rączki naszego drogiego przyjaciela, rycerza Dwóch Wierzb. - zakonnik wskazał na Rajmunda trzymającego topór oburącz z iście szatańskim wyrazem lica - Więc jak, księżulku?
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.
Było skwarne popołudnie. Żar wręcz lał się z nieba. Dwaj strażnicy stali przed bramą miejską, opierając się o rdzewiejące halabardy i powoli pogrążając się w letargu. Ich humoru wcale nie poprawiała mizerna liczba handlarzy do oclenia. Od samego rana przejechała tędy tylko jedna osoba - człowiek podający się za alchemika. Widząc zwieszające się u boku jego osła sakwy i torby pełne butli różnorakich kształtów, strażnicy nie ośmielili się kwestionować jego słów. Tym bardziej, kiedy podarował im butelkę samogonu.
- Przyniosłem stołek - odezwał się jeden z pilnujących, stawiając kawał drewna na drodze i po raz kolejny odkorkowując butelkę.
W tym momencie dzielni wojacy posłyszeli tętent końskich kopyt. Jeden z nich obrócił się i stanął twarzą w twarz z lordem Hamfastem Wysokopiennym! Drugi strażnik błyskawicznie schował butelkę i stołek.
Za kapitanem widać było jeszcze kilkuset wojskowych, acz nie konnych. Strażnicy zasalutowali.
- Dokąd się waszmość udajecie? - spytali grzecznie.
***
Jakieś pół godziny później alchemik wyjechał z miasta. Kolejną godzinę później wrócił. I to w towarzystwie aż trzech osób.
- Dokąd pojechał sir Hamfast? Minęliśmy się z nim - powiedział jeden z nich, z ulgą zsiadając z konia. Nie cierpiał tego typu wierzchowców, wolał wilki. Ale strażnicy nie musieli o tym wiedzieć.
- Wraz ze swym wojskiem chce przeszukać las, by znaleźć Maga Ognia, rycerza i wojownika. Może ich widzieliście?
- Nie, skądże - odparł rozmówca. Twarz lekko mu drgnęła - Możemy wjechać do miasta?
- Owszem... powodzenia, panie alchemik.
***
- Więc to jest Fearton. Stolica "imperium" Masturbiusza... - pokiwał głową Mag Ognia, na wszelki wypadek rzucając zaklęcie zapomnienia na strażników - To gdzie mieszka ten przywódca tutejszego ruchu oporu, Freeze?

Dochodził wieczór, kiedy doszli w końcu do celu. Rebeliant przyjął ich z honorami; okazało się, iż miejscowa ludność już zna niektóre z ich sławetnych czynów. Przykazali mu jeszcze, aby nikomu o nich nie mówił.
Mag Ognia zdjął zaklęcie z jednej z butelek Freeze'a, uprzednio tu pozostawionej. Przemieniła się w księcia Masturba. Z uporem, ale w końcu naszkicował mapę wszelkich tajnych przejść do zamku Masturbiusza. Mag Ognia sprawdził jeszcze magicznie, czy książę mówił prawdę. Rezultat był pozytywny.

"Oswabadzanie Fearton rozpoczęte" - myśleli, wchodząc w ciemne, nieprzebyte sieci podmiejskich kanałów.
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




V3Q

V3Q

Złote Wrota
Kiedy mogę, to pomogę.
posty1256
Propsy410
  • Złote Wrota
  • Kiedy mogę, to pomogę.
-Sami mamy oswobodzić całe miasto? - zapytał VEQ
-A co boisz się?
-Nie, wręcz przeciwnie. Mają się aż tak skompromitować? - z uśmiechem na ustach odpowiedział.

Szli ciemnym korytarzem.
Nawet najmniejszy promyk światła miał problem się tam dostać.
Mag wyczarował jakieś zaklęcie i po chwili rozproszył mrok.
Mimo tego...
-Osz k*r*a !!! W dupę jeża!! - krzyknął Rajmund
-Co jest?
-Wdepnąłem w coś ciepłe, mokre i klejące...
Wszyscy się domyślili co to jest.

Teraz pytanie kto był twórcą tego jakże wielkiego arcydzieła?

Bo chwili na ścianie zobaczyli jakiś cień niekształtnego stworka.
W strasznie szybkiej chwili, potworek zniknął.
Chociaż wydawało się jakby wracał co chwilą i przyglądał się drużynie.

Mag skłoniony przez innych członków teamu wyczarował jakieś zaklęcie, które podążyło za dziwadłem.

Po niedługim czasie, może nie do końca samowolnie, ale "to coś" ukazało się ich oczom.

-O fujj !! Co to jest? - zapytał jakby przerażony Freeze.
-Co to jest? Blazdur to on nie co!!! - odpowiedział stworek ku największemu zdziwieniu wszystkich.
-Spokojnie mały. Kim jesteś? - zapytał grzecznie VEQ.
-Ja być Blazdur. Blazdur być stworek żyjący w kanałach. Blazdur pytać co wy tu robić?
-Lubisz to miasto i jego władzę?
-Blazdur? O nie.... Blazdur widzieć, że co ludzie pewnego Masturbiusza robic tu, to być straszne.
-To dobrze, bo chcemy wam pomóc. Tobie i całemu miastu.
-Wy chcieć pomóc Blazdur? Blazdur pomóc wam!
 Czego szukacie?
-Szukamy wyjścia z tych kanałów, niedaleko ratusza. Najlepiej na uboczu.
-Chodzicie za Blazdur. Blazdur pomóc wam, wy pomóc Blazdur.
 

Vierzba

Vierzba

Użytkownicy
Seba
posty590
Propsy1408
Profesjabrak
  • Użytkownicy
  • Seba

Vierzba

Izba
#119 2008-05-23, 11:58(Ostatnia zmiana: 2008-05-23, 12:08)
-Ej, mały, na przyszłość lepiej sraj w ustronnych miejscach, przez ciebie ufajdałem sobie całe onuce! - powitał Blazdura Rajmund.
-Ja robić kupa specjalnie na środek kanał, ja lubić smrodek i gówienko. - odparł grzecznie stworek skręcając zwinnie w lewą odnogę kanału.
-Acha... - odetchnął rycerz, po czym zwrócił się do kompana - Cholera, VEQ! Nie ufam mu! Pojawił się znikąd, jest jakimś dziwnym stworem i sra pod siebie!
-Tak, ale nam pomaga. - odparł zagadnięty.
-Skąd wiesz dokąd on nas prowadzi? Może to pułapka? Może prowadzi nas prosto na wojsko Masturbiusza?
-A czy nie o to nam chodzi?
-Mów co chcesz, ale ja mu nie wierzę. - zakończył rozmowę Rajmund.
Szli już godzinę. Reszta też zaczynała już tracić powoli wiarę do stworka. Idąc Rajmund wdepnął w dwa podobne prezenty od Blazdura. Te jednak były nieco większe.
-Ile ty jesz, że tyle walisz, cholero? - robił wyrzuty Rajmund.
-Ja nie jeść dużo, a to być kupy moich braty.
-To ty masz krewnych?
-Tak, a ty nie?
Rajmund zamilkł. Blazdur trafił go w czułe miejsce. Miał bolesną przeszłość.
Przewodnik zaprowadził Dream Team do wielkiego korytarza w którym zmieściłaby się cała armia paladynów, a na smoki też by starczyło miejsca.
-Tędy, przyjaciele, tędy... - Syczał podniecony Blazdur. Szli dalej. Nagle coś chlupnęło. Tym razem to nie był jednak Rajmund.
-Aaaaaaa! Aaaaaaaaa! - krzyczał wniebogłosy Freeze - Zapadam się! Ku*waaaaaaaaaaaa! AAAA!
Gorzelnik wpadł do wielkiej kupy gówna. Ta jednak była kilka razy większa od innych, które spotkali.
-To chyba nie twoje, co Blazdur? - spytał ironicznie Rajmund.
Wszyscy ciągnęli. VEQ za Freeza, Rajmund za VEQ, Mag za Rajmunda i Blazdur za maga. Wszyscy ciągnęli, aż wyciągnęli. Gorzelnik nie był zachwycony, z racji całego swego ciała oblepionego odchodami. Niebywale śmierdzącymi, należałoby dodać.
Blazdur zaśmiał się. z kupy gówna wyłoniła się bulwiasta postać. Szczęka była pełna klockowatych zębów, a ślepia fosforyzowały blado. Po chwili z czterech innych miejsc wyłoniły się macki zakończone zgrubieniami. Były one najeżone kolcami i miały na sobie przyssawki.
-O cholera! To nie może być...
A jednak. Wbrew słowom Rajmunda, to był ogromny potwór nie mający dobrych zamiarów. W dalekich krajach zwany był jako Zeugl.
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry