Czyli jak będziesz czepiał się czyjejś wiary i śmiał sie z katolików, odpowiem tak samo biggrin.gif
Nie zupełnie to miałem na myśli. Po prostu Twoja wypowiedź zabrzmiała tak jakby nauczyciel na lekcji podał jakieś skomplikowane równanie a klasa zgodnie odparła, że jest to głupie - wyłącznie ze swojej niewiedzy i braku zrozumienia co jest przecież tylko kwestią czasu i chęci zrozumienia ze strony uczniów. Teoria ewolucji podobnie jak i matematyka nie jest pojebana i jest w pełni zrozumiała dla każdego człowieka który potrafi myśleć samodzielnie i wyciągać wnioski. Jednak tu trzeba wykazać większą inicjatywę choćby przy zdobywaniu wiedzy niż przy bezmyślnym wierzeniu w jakieś bezsensowne dogmaty wielokrotnie manipulowane i preparowane pod kątem potrzeby na przestrzeni dziejów.
Powracając do Kociej Wiary Katolickiej. Jak mówiłem teorie ewolucji można bez problemu wyjaśnić i zrozumieć w sposób logiczny i racjonalny, ponieważ opiera się ona na udokumentowanych dowodach, którym trudno zaprzeczyć mając w orężu np... księgę rodzaju czy fragment władcy pierścieni. W przypadku religii jest odwrotnie - tu z góry dostajemy proste i często niezbyt logiczne odpowiedzi na wszelkie pytania na które nie rzadko odpowiedzi nie jest w stanie (jeszcze) udzielić nauka. Owych odpowiedzi nie możemy kwestionować, mimo, że najczęściej trudno ukryć że są one po prostu głupie i niedostateczne dla człowieka inteligentnego powyżej lat dziesięciu, a do tego walą banałem na poziomie "bocian przynosi dziecko". Tak więc różnica przy nie rozumieniu teorii ewolucji, którą można wyjaśnić a nie rozumieniu np tego, że noe zaprzęgł wszystkie gatunki żyjące na ziemi jest spora. W przypadku ewolucji oprócz
teorii dostajemy również
dowody i wiele hipotez próbujących wyjaśnić brakujące czynniki. W przypadku bajki z arką noego, rozstąpieniem morza przed żydami czy w przypadku każdej innej biblijnej opowiastki nie mamy nic oprócz legendy - żadnych logicznych przesłanek czy nawet historycznych poszlak wskazujących na to, że choć jeden z tych incydentów miał miejsce. No chyba, że dla kogoś wiarygodnym dowodem jest 5 całunów turyńskich, 20 grobów jezusa, wiadro gwoździ z krzyża, 3 czaszki jana chrzciciela i 10 ton innych ludzkich odpadów, wnętrzności i płynów przez kościół uznawanych za "święte relikwie" jakoby każdy z tych świętych miał jakieś macki i po 40 palców to tak.
Uważanie że jakaś "teoria" jest prawdziwa mimo braku niepodważalnych dowodów to właśnie wiara.
Nie rozumiesz.
Ateista uważa, że bóg nie istnieje - czyli na dobrą sprawę też jest to jakaś wiara, wiara w nie istnienie boga jednak te rozumienie jest błędne. Zagadnienie to wyjaśnił m. in. Dawkins już w początkowych rozdziałach swojej książki "Bóg urojony". Ateista
zakłada najbardziej racjonalną i prawdopodobną możliwość (w tym przypadku nie istnienie boga i ewolucje) nie zaś stwierdza "bóg nie istnieje choćby nie wiem co", chyba że jest idiotą, ignorantem i tkwi w tym samym intelektualnym dołku co większość teistów. W przypadku wierzących sprawa wygląda odwrotnie - tu bóg istnieje niezależnie w obliczu ilości dowodów. Choćbyś takiemu przeczytał setki prac naukowych na tematy typu ewolucja, stworzenie wszechświata, moralność człowieka, socjologia, psychologia jednostki itd. to ten i tak mimo wątpliwości w swe wierzenia stwierdzi, że to właśnie "bóg wystawia jego wiarę na próbę". To zwykła choroba psychiczna. Nikt z kręgów naukowych czy racjonalistycznych nie zakłada, że ewolucja jest nieomylna i niepodważalna, gdyż jest to zaprzeczeniem idei nauki, która stara się dociekać, wyjaśniać i proponować najbardziej uzasadnione rozwiązania jednak nigdy z góry nie zakłada, że coś jest nieomylne i bezbłędne.
Podsumowując "wiara" w przypadku racjonalisty opiera się na
prawdopodobieństwu pewnych założeń bądź też logice jednak nigdy z góry nie zakłada że coś jest nieomylne i nie podlega negacji.
Wiara w przypadku teisty to głównie, proste, nielogiczne a przy tym niepodważalne dogmaty które oferują odpowiedzi satysfakcjonujące dla dziecka ze szkoły podstawowej. Wszelkie dowody przeciw jego wierzeniom mniej lub bardziej świadomie ignoruje, bądź ewentualnie traktuje jako atak na swoje "swobody religijne" bądź "próbę wiary".