Mały cd.
Noc była jasna, choć przejmująco mroźna. Wojska Lorda Pogranicza rozłożyły się obozem w nożycach rzeki, dwie mile od Fortu. Przed namiotami płonęły ogniska, wokół których tłoczyli się żołnierze. Marsz był długi i morderczy, Lordowi bardzo zależało na czasie. Dowódcą wojsk był stary królewski pułkownik, który jako jeden z niewielu zwolenników poprzedniej monarchii uniknął krwawego puczu po śmierci króla. Paskudna rana twarzy i źle zrośnięta żuchwa stały się przyczyną przydomka – Zgryz. Pułkownik był krępym i barczystym mężczyzną grubo po pięćdziesiątce. Mimo to trzymał się prosto niczym struna a oficerowie bali się go jak ognia. Zgryz był najlepszym z dowódców przygranicznych garnizonów, dlatego Lord wybrał go na głównodowodzącego korpusem. Pułkownik stał na wzgórzu obserwując rozświetlony płomieniami obóz. Całe życie walczył, jednak ta wyprawa napawała go niepokojem. Znał Diego, wiedział, że stary najemnik zasłużył sobie na to o co teraz musiał walczyć. Mimo to nie miał wyboru, nigdy nie złamał rozkazu! A teraz dowodził pułkiem, który miał zrównać z ziemią osadę pełną niewinnych ludzi, ludzi, za których właśnie powinni walczyć. Zgryz z głośnym zgrzytem jeszcze bardziej zacisnął usta. Wojna to gówniana sprawa, sprawiedliwości w niej tyle co w szalecie różanego aromatu. Wrócił właśnie z narady z Lordem. Wyzysk chciał zdobyć Fort za jednym zamachem, rozkaz był prosty – nikt nie może ujść z życiem. Podoficerowie wmawiali żołnierzom, że w osadzie ukrywa się kontrabanda. Oczywiście mało kto w to uwierzył, ale co to kogo obchodziło? Pułkownik przytknął do ust kubek z gorącą herbatą. Dzisiaj dolali rumu, robiono tak zawsze przed atakiem. Dlaczego ja? Zgryz podejrzewał, że Lord chciał upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu. Niszcząc osadę pozbędzie się swoich największych wrogów a przy okazji będzie mógł zrzucić odpowiedzialność za atak na podstarzałego dowódcę pułku, który przecież był jednym z ulubionych dowódców poprzedniego władcy. Pieprzona polityka. Zgryz czuł się dobrze tylko na placu boju. A jutro udowodni, że nadal jest dobry w tym co robi. Niech to szlak, pokażę na co mnie jeszcze stać a co wydarzy się później to już nie moja sprawa. Oficer wylał herbatę i powoli ruszył w dół zbocza ku swoim żołnierzom. Zawsze przed walką starał się pokazać swoje ludzkie oblicze choć to nie było łatwe. Czuł, że dobry dowódca tak właśnie powinien zrobić. Żołnierze przy pierwszym ognisku, do którego się zbliżył nawet go nie zauważyli.
- Nie pieprz, Flak – wzburzył się jeden z piechociarzy wskazując paluchem opasłego sapera. – Stary Zgryz włazi Lordowi w dupę bez łoju. To wszytko śmierdzi buntownikami. Zobaczysz, że w tej wiosce jest ich cała pieprzona armia. Kiedy nas wyrżnął to zrobią sobie z ciebie śliczny dywan.
- To zwyczajna akcja prewencyjna – uspokajał niski sierżant dorzucając chrustu do ogniska. – Wejdziemy, zrobimy co trzeba i odejdziemy.
- Ta, zostawiając za sobą spalone chaty i płacz byłych dziewic – ryknął ze śmiechem Burak, piechociarz o bardzo małym rozumku.
- To nasza robota, jak coś… - sierżant dostrzegł pułkownika i zmarszczył brwi. – Zamknijcie mordy i do spania. Jutro czeka nas walka.
Zgryz skinął zaskoczonym żołnierzom i ruszył dalej. Podczas wojny żołnierze nie salutowali oficerom, dzięki temu kadra była mniej narażona na atak z ukrycia. Przy kolejnych ogniskach było podobnie. Ludzie jak zawsze starali się utopić strach przed walką w rozmowie, trunkach albo w samotności. Najmniej wrażliwi po prostu kładli się spać. Zgryz podszedł do swojego adiutanta, który akurat wyszedł z namiotu Lorda.
- Zwiadowcy już wrócili – zameldował służbiście Arts, często nazywany Żółtym ze względu na karnację skóry. – Fort wygląda na dobrze umocniony, spory też w nim ruch. Zasadzek raczej nie powinniśmy się spodziewać, to będzie czysta akcja.
- Czysta powiadasz? – mruknął Zgryz posyłając chłopakowi chłodne spojrzenie. – Wyrzniemy bezbronne kobiety i dzieci. To rzeczywiście będzie czysta robota, godna prawdziwych żołnierzy.
- Ekhm… Nie chciałem…
- Zamknij się Żółty i rozpal piecyk w moim namiocie. Noc będzie chłodna a mnie na starość w kościach strzyka.
Adiutant wyprężył się jak struna, zasalutował i szybko odszedł.
- Za stary już na to jestem – mruknął Zgryz i powoli ruszył w stronę swojego namiotu.
***
I tak k woli wyjaśnienia kto jest kto dramatis personae.
Siekacz – najemnik, wywołaniec, rębajło i moczymorda. Szuka tego czego nigdy nie odnajdzie, wyrąbuje sobie drogę przez życie nie patrząc za siebie [forumowy Siekacz].
Sher – zabójca, ekscentryk i arogancki dupek. Tyle w nim złego co i dobrego, stara się podążyć właściwą drogą choć rzadko wychodzi mu to na dobre [forumowy Shergar].
Onyks – arcymag, nekromanta, demonolog, egocentryk i wyrocznia jedynej słusznej prawdy. Ucieka przed samym sobą, zgłębia przepis na udane życie, uwielbia fikołki [forumowy Zdunek].
Aver – bard, dziwkarz, rajfur i suchotnik. Liczy się dla niego tylko wieczna sława i dobra popierdółka choć czasami udaje, że jest zupełnie inaczej [forumowy Avertheme].
Strach – stary druch, onegdaj Siewca Śmierci, ostatni ze swego rodu. Pragnie wrócić do domu i udowodnić kto tu naprawdę rządzi a przy okazji sprawić, żeby go na długo zapamiętano [forumowy Drow].
Diego – kłusownik, myśliwy, najemnik i opiekun. Zawsze walczy w beznadziejnej sprawia, rzadko w niej wygrywa, ale nigdy nie ustaje w boju [forumowy Fenix].
Lares – młodociany bandyta, straceniec, beznadziejny kochanek i uczeń Siekacza. Próbuje pójść w ślady swego mistrza, choć im więcej kroków stawia tym więcej odnajduje różnic – w końcu podąży własną drogą [forumowy Lares/Manver].
Molka – piękna, zimna, wytatuowana i niewyżyta choć na swój sposób czuła i wyrozumiała. Zawładnęła Melkorem, uwielbia zatracać się w tym co robi, choć nie zawsze łatwo jest wrócić z powrotem [forumowa Molka].
Nia – młoda i zapalczywa, płonie w niej ogień i rządza. Córka swego ojca, zawsze płynie pod prąd, ale jak to mawiają „tylko menty płynął z nurtem” [forumowa Bezimienna].
Melkor – bestia i dziecię, ogień i lód, życie i śmierć. Czym byłaby opowieść bez Bestii? Każda legenda potrzebuje kogoś kim można straszyć dzieci czy tam dziewice [forumowy Kazzmir/Melkor].
Lord Pogranicza, zwany też Wyzyskiem – wyrachowany i zimny dorobkiewicz, przy tym tchórz i dupowłaz. Nikt nie wie kim jest naprawdę i gdzie zdąża, pojawia się zawsze wtedy gdy należy i znika kiedy się tego najmniej oczekuje [forumowy Zysk].
Król Dickkon Wielki – uzurpator, zdrajca i sprzedawczyk. „Cel uświęca środki, liczy się tylko władza i wyzysk społeczeństwa” – to wyszeptał do ucha kochanka na chwilę przed erekcją [forumowy „Advocad”].