Sosnowiec został zdobyty! W dosłownym tego słowa znaczenia, ale o tym później.
Piątek był takim dziwnym dniem, że ledwo zdążyłem na pociąg, później wowoz do mnie dzwoni dwukrotnie, informując, że Fartuess stracił miejsce w akademiku, a później dzwoni, że i nas wyrzucili

Jako że obaj byliśmy w pociągach, trudno było zmienić plany, kości zostały rzucone, a sprawę akademika zostawiliśmy na później.
Po dojechaniu do Sosnowca wsiadliśmy do autobusu (nr 55), który zabrał nas pod Expo. Niestety zajęło nam to jakieś 35-40 minut, gdybyśmy pojechali autobusem 811, to by nam to zajęło... 15 minut. No i w piątek było niewiarygodnie ciepło.
Sam gameday w piątek nie wyglądał zachęcająco, ogólnie było mało ludzi i w zasadzie kilka stoisk. Jedynymi atrakcjami w piątek było granie w gry, prelekcje i rozmowy m.in. z Reality Pump (w sumie dużo czasu spędziliśmy tam

). Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że jest nudno. W międzyczasie odbywały się walki między przebranym rycerzem z Reality Pump, a dzieciakami za wiedźmina czy w sobotę również za asasyna. Fajnie się okładali mieczami

Z wowozem i victisami siedzieliśmy do 17.
I postanowiliśmy ruszyć z buta do akademika, było to jakieś 7 km (jak nie więcej). Dość szybko straciliśmy cywilizację, idąc wzdłuż ulicy, bo pobocza nie było. Po jakimś czasie dotarliśmy do McDonalda, gdzie zregenerowaliśmy siły i ruszyliśmy dalej. Po dwóch godzinach dotarliśmy do akademika.
Co z akademikiem? Dzięki naszemu niezrównanemu wdziękowi osobistemu, udało się załatwić nocleg.
Jeśli chodzi o akademik, to wygląda lepiej niż np. akademik XX-latki we Wrocławiu. Pokoje są przede wszystkim większe i ładniejsze.
W sobotę na Expo działo się znacznie więcej. Było więcej stoisk, dotarło stoisko Microsoftu z xboxami i Kinectem, można było zagrać na starych komputerach (m.in. na Amidze) oraz na pegazusie w Mario. No i była pewna pani z Drago ;)
To chyba tyle. Może wowoz, KZW czy Fartuess dopowiedzą coś więcej.