Ja cwiczę gitarę prowadzącą i wokal (raczej taki dodatkowy, bo Sullym Erną nie jestem), śpiewam sobie basem w takim chórze fajnym (serio fajnym, i nie śpiewamy kurna pieśni kościelnych! :wink: ), a i na djembe sobie pogrywam (jak jeszcze byłem gimbusem to grałem w zespole szkolnym - jedynym pozytywem gimnazjum :wink: ). No i na tym artystyczne zapędy się kończą, a zaczyna...
Tak, nazwiecie mnie debilem...
FIZYKA TEORETYCZNA!
Czarne dziurwy, zakrzywienia czasoprzestrzeni, podróże szybciej od światła i Szumachera...
Nie, nie jestem kujonem!
Antymateria, wszechświaty równoległe, życie pozaziemskie, hiperprzestrzeń...
Szkoda że mój nauczyciel, zakała elitarnego liceum wadowickiego [ale jesteśmy zajebiści, chodzimy do tej samej szkoły co Jan Paweł II! (tu donośne "ojaaacieeeee!")] mnie tak do fizyki zniechęca.
Cholernie trudne to "The Unforgiven".