Czy to wina Imperium Rzymskiego? Nie sądzę. Chrześcijaństwo za starożytnych Rzymian było dużo bliższe Biblii i naukom Jezusa, jego zasady było bardzo proste, nie było tam żadnej biurokracji, nepotyzmu ani polityki (do czasu). Racja, tamtejsi mieli wielkie uznanie do męczenników (którzy później pozostawali świętymi), ale nikt nie tworzył ich figurek, nikt się do nich nie modlił, nie tworzył obrazów itd. Polityka zaczęła się wdzierać w początkach 4 w. n.e. Kiedyś (jak trochę i dziś) religia miała bardzo duże znaczenie w polityce, była ideologią, która łączyła państwo, pozwalało tworzyć wspólnotę, naród nie miał takiej wartości jak dziś, tożsamość narodowa była zupełnie słabsza niż ma to miejsce dziś. Dlatego Rzymianie nie chcieli z początku chrześcijaństwa, bo zaburzało ono spoiwo, którym była wiara w wielu bogów, a kiedy chrześcijanie byli już w większości, to właśnie je obrali jako religię narodową, żeby na nowo stworzyć religię narodową, jednak zmieniając jej pierwotny charakter (w końcu pierwsi chrześcijanie byli zatwardziałymi pacyfistami).
Ta teoria, którą ja usłyszałem mówi o tym, że po wędrówkach ludów mieliśmy w Europie mieszankę ludzi cywilizacji łacińskiej oraz Germanów, którzy wprawdzie już w większości byli chrześcijanami (a konkretnie arianami), ale dalej czerpali z tradycji pogańskich. Wszyscy wiedzą o sagach wikińskich, tamtejsi herosi byli właśnie pół bogami, z ich ciał brano część ciała, które czczono (podobnie jak później relikwie). I właśnie stąd miał się wziąć kult świętych, z tego poszukiwania ludzi, którzy byli doskonałymi. Ja sam nie mam nic do świętych, nawet dobrze, że są, ale nie rozumiem traktowania ich jako jakiś wybrańców, to byli zwykli ludzie, którzy żyli zgodnie z przykazaniami (chociażby nie wszyscy, jak np. nasz św. Stanisław, który taki święty nie był) i chała im za to, można ich dawać za przykład, uczyć się na przykładzie ich życia, ale mam wrażenie, że to poszło trochę za daleko.