Zakończenia w goticzkach to zawsze było mega gówno, nie ma co się oszukiwać. Nie wiem jak was, ale mnie zawsze zaczynało to już nudzić, gdy przychodziło chodzić po super mrhorcznych katakumbach i tym podobnych, zdobywając super hiper amulety i bronie poświęcone przez boguf nie wspominając o napierdalaniu wszystkiego co się rusza przez ostatnie dwie godziny gry. W tej materii do zaakceptowania był dla mnie jedynie gothic 1 ale to też pewnie tylko ze względu na to, że z czymś takim te
8 lat temu spotkałem się po raz pierwszy a nie kurwa 20 któryś w roku 2010

. Być może dlatego przekładam nudne i mało profesjonalne mount & blade, gdzie
nie ratujemy świata i
nie jesteśmy super zajebistym wybrańcem nad wszelkie dragon agi i tym podobne gdzie wszystko sprowadza się tylko do tego, by pod koniec zajebać kilkaset ton superzłych potworów, ocalić spalone miasto i zabić kretyna, który za to wszystko odpowiada

. Tutaj połowa gry to jest zapierdalanie, idziesz i po coraz to dziwniejszym zabitym tworze myślisz "może to już jest to pierdolone zakończenie albo chociaż za chwile?" NI CHUJA.
Podsumowując (spoilery)
- Największe miasto na wyspie to pierdolone arcadowe gówno stworzone tylko po to, byś w nim błądził i zapierdalał,
- Inne miasto zostało wycięte W OGÓLE. Czemu? No a dlc to z czego się niby zrobi?
Czemu do chuja ta gra nie mogła wyglądać tak:

i tak zostać zapmiętana? czy kurwa zawsze trzeba robić jakieś pierdolone aniołki, demony, kościotrupy, by wszystko było gównem jakiego pełno na rynku od kurwa parunastu lat? Dlaczego lokacje takie jak powyższe i choćby gospoda zostały zmarnowane tylko po to by zrobić z tej gry pierdolony maraton absurdu i głupoty?