Filmikiem z creditsami.
No ogólnie zaspoileruje całością, bo ending jest tak krótki, że nie warto pisać posta:
Zaczynasz za bramą iście Gilneasowego muru, słuchając co jakiś czas iście World of Warcraft classicowych brzdęków i popierdywań(muzyki, nie głównego bohatera). Idziesz się spotkać z jakimś tam magiem Beliara, on cie teleportuje do chujowego miasta Setarrif, które wygląda jak dungeon tylko na słońcu. Dowiadujesz się, że demon, który zgwałcił duszę Beziego teraz tryska lawą z góry i molestuje ludzi i zwierzęta, musisz znaleźć cztery klucze by dostać się do krypty pod Setarrif i dostać cztery artefakty, jednego artefaktu nie ma, bo go demon ukradł, to wychodzisz z krypty, lejesz princessę, która cię nienawidzi z powodu twoich włosów*(a infact chce dobrać się do artefaktów i sama być bohaterką) i idziesz pod wulkan i masz walkę z bossem. Zabijasz demona, tadam, koniec.
Z questów pobocznych miałem zaskakującą ilość dwóch(!) zadań.
Na łatwym poziomie, jeżeli olewasz wrogów i używasz często runy sprintu grę możesz przejść w półtora godziny.
* - To srsly, bohater się jej pyta "Why do woman always want me to fight them? It's my hair, right? It's my hairdo?"
Wybaczcie, ale zacznę się śmiać jak pojebany, jeżeli dowiem się, że ktoś czeka na Arcanię 2 z większym entuzjazmem niż choćby na kiego CZ. Większą zabawę daje walenie łyżką o kaloryfer.