Mimo to wyczuwam bekę. Skyrim na przykład chodzi jak w masełko, a wystarczy że pogram w to 10 minut i wiatraki chodzą na pełnych obrotach, aż zaczynam się bać. Żadnej ścinki, nic co mogłoby oznaczać przeciążenie kompa. Mimo to, słyszę jak w mojej maszynie rodzi się tornado. Schowam na pasek, poczekam 2 minuty - cicho jak konopią zasiał. A podczas gdy mój komputer zachowuje się jak po 2 grubych węgorzach na spodku, ja wcisnę escape, następuje shutdown zasilania.
Pomóżcie, internetowi przyjaciele. Czy już nadszedł czas, gdy to komputer zacznie bawić się mną? A jak zacznie kazać mi przynosić elektryczność na śniadanie, czym najlepiej ją łapać?
Edit:
Podjerzewam, że w ten okrutny sposób manifestuje swą potrzebę wymiany pasty termoprzewodzącej, której to nigdy się nie dopuszczałem od kupna zestawu przeszło 2 lata temu. Czy dobrze czytam w jego myślach? Czy tosty z serem i dżemem smakują dobrze po posmarowaniu majonezem? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi...