Jeździłem agresywnie na rolkach. Złamałem ręke robiąc trik na sucho. Przeskakiwałem przez łańcuch odradzający trawnik a ulicę.
Skutek:
Złamanie dwóch kości przedramienia, z dwoma przebiciami przez skórę i rozsypaniem odłamków kostnych po wnętrzu ręki. Leczenie trwało ponad
dwa lata ponieważ kości nie chciały się zrosnąć. Ordynator szpitala w moim mieście, juz na początku zaznaczył, że metoda którą będą chcieli mi złożyć ręke, to
metoda eksperymentalna, wtedy mieli tylko jedną osobę, której finał leczenia był negatywny. Metoda to
druty kirsznera, które poprowadzili mi w szpiku kostnym, przez całą długość przedramienia, od łokcia, do nadgarstka, w obydwóch kościach. Posiłkowali się
wiórami autogennymi pobranymi z biodra, aby wypełnić ubytki. Po roku, kiedy wyciągnęli mi te druty, okazało się że kości się nie zrosły, mało tego przybył mi drugi łokieć, dalej zwany
rzekomym stawem (po prostu - ręka zginała mi się w dwuch miejscach). Szczęśliwie miało się skończyć za rok, wsadzili mi blachy, po roku wyciągnęli i ręka zdrowa