Te bzdury są tyle warte co każda religia więc jest to z zasady niemożliwe, a już na pewno nie w kraju i społeczeństwie, gdzie dzieci i młodzież w szkole uczy się...
Dlatego tez pisalem o "zrobieniu wszystkiego co mozliwe, by ograniczyc...". Zaczac trzeba by wlasnie od wyrzucenia religii ze szkol i ewentualnie zamienienia jej na bardziej zroznicowane i obiektywne religioznawstwo badz tez etyke lub filozofie (ale nie w takiej formie, jaka jest teraz). Zeswiecczenie edukacji to takze pozbycie sie takich zjawisk jak msze na rozpoczecie roku, zamykanie szkol z okazji rekolekcji czy obowiazkowy garniak z okazji przyjazdu ksiedza biskupa. Uwazam takze, ze juz na samym poczatku edukacji powinno zaczac sie wprowadzac podstawy pojecia takiego jak "piramida redukcyjna", rzecz jasna w odpowiedniej formie dla okreslonego wieku i poziomu wiedzy. Na chwile obecna ludzie w
liceach uczeni sa fizyki, chemii i biologii jako zupelnie oddzielnych dziedzin i skupiajac sie na jednej z nich ("profil"

) zupelnie nie rozumiaja
po co ucza sie reszty i zaczynaja to olewac. A czemu? Bo im nikt nigdy tego nie powiedzial!
Oczywiscie w kraju takim jak Polska wprowadzenie jakichkolwiek zmian jest niezwykle trudne i na pewno nie do zrobienia "na juz", ale jak sam mowisz laicyzacja spoleczenstwa nastapi lub powinna nastapic w przeciagu nastepnych kilku pokolen. Od nas wlasnie zalezy (w mniejszym lub wiekszym stopniu) to, kiedy do tego dojdzie - czy za 3, 5 czy 10 pokolen. Ja swoja ciezka racjonalizacyjna robote staram sie odwalac przy kazdej sposobnosci i szczescie mam akurat takie, ze gadanie o tych sprawach to po prostu moje hobby, pasja i sprawia mi przyjemnosc. W rzadzie siedza spasle grubasy, robiace za trzymadlo do fiuta dla pana pralata, i beda siedziec, dopoki masy beda na to zezwalac. Potrzebne sa wiec oddolne inicjatywy, rebelianckie wybuchy tu i owdzie i w koncu jakos to pojdzie. Potrzeba tylko masy krytycznej i od jej zbudowania nalezy zaczac. Zakladanie od razu rak na piersiach "bo i tak sie nic nie zmieni" to pierwszy krok do przyczynienia sie do tego, by faktycznie nic sie nie zmienilo.
Ale ja nie muszę być niczym usatysfakcjonowany ani tym bardziej upiększać egzystencji w Klechistanie ekscytowaniem się takimi rewelacjami.
Nie zrozumiales tego co mialem tu na mysli - chodzilo mi wylacznie o to, ze mam swoje pasje, rzeczy, ktorymi moge sie zachwycac i ktore mnie usatysfakcjonuja i nie potrzebuje zaglebiania sie w takie wlasnie historyjki. Te pasje, jak pewnie wiekszosc moglaby przewidziec, to miedzy innymi biogeneza, ewolucja, biochemia i te sprawy. Triada katalityczna, geny HOX czy podobienstwa miedzy genomem mitochondrialnym a genomem Rickettsii zdumiewaja mnie, moge sie nimi zachwycac, podniecac, spuszczac nad nimi. Nie potrzebny mi do tego Jezusek. "Czysta rzeczywistosc" mnie satysfakcjonuje.
Tutaj moze calkiem dobrym sposobem na wyplenienie z cywilizacji "ciekawych historyjek" byloby wlasnie pokazanie ludziom, ze sa rzeczy prawdziwe, rzeczywiste, ktore mozna badac, ktorymi mozna sie interesowac, i ze nie jest do tego potrzebne wykraczanie poza ramy swiata materialnego i dawanie sie chwycic w macki mistyki i metafizyki.
Tyle, że nikt tu nie rozważa faktycznych efektów ani ogólnych skutków ubocznych. Ma być pierdolnięcie, to ma intrygować i działać, zwłaszcza na takich niby ateistów jak shergar czy młodzież która niby wierzy ale nie wierzy i wszystko ma w dupie.
No ja wiem jak to dziala. Jest pierdolniecie i te sprawy, i w tym wlasnie lezy problem. Ty i ja wiemy o faktycznych efektach i skutkach ubocznych, obaj (mam nadzieje) potrafimy sie przed nimi uchronic. A inni? Nie siedz, powiedz im co i jak. Po to ten temat.
Lepsze, ale na pewno nie dla rządzących, rzeszy spasionych darmozjebów w sukienkach i jeszcze większej hordy tępego plebsu
Rzadzacy i kler beda caly czas stac za tym, by utrzymac ten status quo, bo dla nich to dobrze. Spoleczenstwu jest latwiej z religia, wiec religia sie utrzymuje. Co by jednak bylo, gdyby spoleczenstwo nie potrzebowalo religii? O to chodzi wlasnie, ze nie mozna zaczynac od usuniecia religii (jak juz paru probowalo), tylko od stworzenia spoleczenstwa, ktore tej religii nie potrzebuje. Jak sie sila usunie religie ze spoleczenstwa i nie da w zamian niczego, co by ludzi zaspokajalo, to ludzie beda sie trzymac tej religii i w koncu do niej powroca. Tak bylo w Polsce w czasie PRL. Druga opcje widzimy wlasnie na przykladzie samo-laicyzujacych sie spoleczenstw, takich jak Czechy, kraje skandynawskie czy reszta Europy Zachodniej, gdzie ludzie potrafia osiagnac samospelnienie bawiac sie w airsoft (przyklad hobby), angazujac sie w dzialalnosc charytatywna czy pracujac na przyjemnym stanowisku, a nie klekajac do paciorka czy robiac pijackie wigilie, bo tradycja i bo okazja do wodki. W gruncie rzeczy zastepowanie religii jakims laickim ekwiwalentem w postaci filozoficznych przemyslen (o ktorych ostatnio pisales Avallachowi) nie jest nawet potrzebna, bo jakby nie bylo masa pozostanie masa, a sama religia i tak w ogromnej wiekszosci przypadkow wcale z gelbokimi przemysleniami sie nie wiaze i jest wlasnie tym "tanim hobby" dajacym jakies tam poczucie bezpieczenstwa, samorealizacji i tak dalej.