W ciągu kilku sekund od włączenia, pc gaśnie. Czas nie jest stały, rekord to około pół minuty, tak że zaczął nawet się ładować system. Kiedy resetuję kilka razy, kolejne próby są najczęściej góra kilkusekundowe.
Najpierw miałem nadzieję że to tylko zasilacz, niestety jego podmiana na analogiczny nic nie zmieniła, powtarza się dokładnie to samo (a podłączyłem tylko płytę główną!).
Kiedy wyjąłem jedyną kość ram (2gb ddr3), komputr się włącza, wiatraki kręcą, ale oprócz tego nie ma żadnych reakcji, w tym na monitorze. W takim stanie wytrzymuje nieokreśloną, prawdopodobnie nieograniczoną ilość czasu. Żeby go wyłączyć, muszę wtedy przez wiele sekund przytrzymać przycisk zasilania.
Czy po wyciągnięciu ramu bios nie powinien nadal normalnie budzić monitora i wyświetlać ekranu post, a dodatkowo zacząć piszczeć? Mam wrażenie że kiedy ją usunąłem, to po prostu jest dostarczane zasilanie, ale jakakolwiek sekwencja bootowania nawet się nie zaczyna.
Nie mam zapasowej kości ram żeby spróbować ją podmienić (chyba że jakieś stare 256mb ddr1) (ani drugiego komputera żeby sprawdzić czy w nim ta podejrzana by działała). Czy uważacie że to ona może być przyczyną, kupić w tej sytuacji nową (i koniecznie większą...)?
Jeszcze wczoraj pc normalnie działał i normalnie go wyłączyłem. Gdyby to był tylko zasilacz, to bym bez wahania kupił nowy, bo najtańsze które powinny współpracować są na Allegro za 15zł łącznie z przesyłką. Gdyby winowajcą miał być ram lub płyta główna czy graficzna, sprawa się masakrycznie komplikuje...