Edit2: Jako, że jakieś łazęgi z shouta się przyjebały mimo, że nikt nie każe im tego czytać, wrzucam wszystko w spoiler.
Spoiler
No, w końcu przeszedłem. Rozjebało mnie, kiedy to wraz z Regisem odwiedzamy ruiny starej, wyższo-wampirzej, twierdzy i znajdujemy (i czytamy) książkę o ... hodowli ludzi w chowie klatkowym i ... z wolnego wybiegu. Tak moi mili, wnioski są oczywiste, choć ja wysnułem je dopiero po ukończeniu jednego z zadań końcowych (dokładnie po tym z Orianą, kiedy to zabijamy garkaina i dowiadujemy się, dlaczego otworzyła sobie "sierociniec"). Łączymy fakty - pełno wampirów w mieście jak i na jego obrzeżach, wampiry w "przebraniach" (wiecie, ci npc "odwarkujący" w przypadku interakcji z nimi, ci w płaszczach), przebywający w mieście, czy choćby obecność w regionie najwyższego z wampirów wyższych - niejakiego Ukrytego. Co otrzymujemy? A no - Toussaint jest ... wielką piwniczką z winami, służącą wampirom. Ironia, prawda? Ludzie zapijający się winami, produkujący wina, cały region słynący z wielkich winiarni w wielkiej ilości, podczas gdy sami są "chowem wolnowybiegowym chodzących flaszek wina" służącym wampirom. Nawet ten sugestywny tytuł. Krew i wino. Niejakie przyrównanie krwi do wina. Sama "okładka" mówiąca "Geralt siedzi na tronie i pije wino, podczas gdy wampir z tego tronu patrzy jak by tutaj wypić jego". No i wiadomo, krew ludzka jest dla wampirów jak dla ludzi alkohol, a sama książka również wspomina, że krew od ludzi z wolnego wybiegu, jest dużo lepsza od ludzi trzymanych w niewoli.
I tak już na koniec, które z zakończeń wydaje wam się "najodpowiedniejsze"? Przyznam, że mi takowym wydało się zakończenie, w którym do Syanna ginie z rąk Dettlaffa, a sam wampir odchodzi wolno. Dlaczego? Otóż w pewnym momencie (przyznam, że jak to zauważyłem, to później cholernie żałowałem, że Geralt w taki "służalczy" i "poddańczy" sposób zachowywał się przy Anariettcie i kiedy przyrównała Geralta do "psa łownego" nie wytrzymałem i jej wygarnąłem, że w takim razie mogła wynająć psa, to o mało co sie nie zesrała z ciśnienia xD) księżna ujawnia swój prawdziwy charakterek - totalnej pizdy, co wyżej sra jak dupę ma. Uważa się za chujwie kogo, i chociaż jest tą niby "księżną" (którą swoją drogą by nie była, gdyby nie niedojebany mag od "faz księżyca i czarnego serca", wypadek z nilfgardzkimi emisariuszami i wygnanie Syanny) to zachowuje się jak jebany rozpieszczony bachor, który kładzie się w sklepie na podłodze i płacze i drze mordę na cały regulator "kup mi to, kup mi to". No, i poza tym dlatego, że Geralt z tego co pamiętam nie zawsze zabija (a jeśli już to baaaaardzo rzadko) potwory "rozumne",a ocalenie Dettlaffa było niejako "pasem na dupę rozpieszczonego bachora" i również dlatego, że w ten sposób prawdziwa "manipulantka", Syanna, odpowiedziała za swoje czyny. No bo powiedzmy sobie szczerze, tutaj niby sobie wybaczyły (inne zakończenie), niby wszystko spoko, ale kto da gwarancję, że kiedy sprawa wywołanej przez nią fali morderstw nie przycichnie, a Geralta nie będzie w pobliżu, znowu nie spróbuje zabić Anarietty?
Ogólnie dodatek fajny w chuj, miło się grało, poprawił mi się humor względem jebanego,monotonnego Fallouta 4. Ocena 9.5/10. Nie pełna dziesiątka, bo dziesiątka, w skali od 0 do 10, świadczy o ideale i jest niejako definicją doskonałości. A jak wszyscy doskonale wiemy, ideał nie istnieje.
Edit: Przypomniało mi się - właściwym ww. zakończenie wydaje mi się również dlatego, że nie zabijając Dettlaffa Geralt nie dopuszcza, żeby wszystkie okoliczne, a może i inne też, wampiry, (w tym wyższe, które jak wiemy z fabuły mogły by innego wampira wyższego zabić "na śmierć") z rzekomej zemsty za pomoc w zabiciu Dettlaffa, ścigały Regisa. Dzięki temu poczułem niejakie "spłacenie długu" względem Regisa za to, że on również poświęcił się, żeby ocalić Geralta (chociaż teraz niby mamy dług wobec Jaskra, ale sam fakt uratowania go w podstawce i wiele razy wcześniej "zeruje" stan przysług). To tylko kolejny z moich argumentów, chętnie na ten temat podyskutuję czy poczytam waszych rozważań nad "najwłaściwszym wyborem", zarówno od strony pragmatycznej jak i moralnej.