kilkunastolatek często może nie być przekonany co do tego, kim chce być w przyszłości (albo mu się te plany zmienią). Stąd dodatkowa wiedza raczej - co jednak kłóci się z morałem wynikającym z twojego postu - mu nie zaszkodzi.
Akurat to jest czyste pierdolenie (...) Dodatkowa wiedza mu nie zaszkodzi? Zaszkodzi, właśnie dlatego że kiedyś mogłaby mu się przydać, jednak jeżeli zostanie zmuszony do jej nauki, zostanie do tej dziedziny zniesmaczony (...)
No niestety ludzie nie zauważają, że wciskanie czegoś komuś na siłę często tworzy reakcje buntownicze co prowadzi do odwrotnego skutku, niż ten który chciało się osiągnąć. Ludzi do nauki powinno się bardziej zachęcać niż zmuszać.
Nigdzie nie mówiłem nic o zmuszaniu. Nie zachęcałem innych do tego, by uczniów zmuszali do nauki, nie pisałem, że owo zmuszanie popieram, nie pisałem wreszcie, że
mnie zmuszano. Napisałem, że nie uczyłem się w domu (mając wtedy tzw. czas wolny), bo
nie byłem do tego zmuszany - po prostu dzięki zwyczajnej kalkulacji uznałem (to mój pogląd i moja opinia - jeżeli ktoś wykalkulował inaczej nic mi - i mu - do tego), że zwykłe uważanie na lekcji bardziej mi się opłaci.
Zero przymusu, wolny wybór, wolna wola, wolna ręka.
PS Nie rozumiem stwierdzenia Sawika, że "wiedza może komuś zaszkodzić, bo mogłaby się kiedyś przydać". Jeżeli wymagana jest znajomość jakiegoś tematu będzie dla kogoś źle, że go zgłębił i poznał?
Ja nie mam nic przeciwko wiedzy ogólnej, ta się przydaje, poszerza horyzonty i pozwala spojrzeć na świat z szerszej perspektywy. No, ale kurna jak się w liceum miałem uczyć liczby pęcherzyków płucnych w płucach, dokładnych dat bitew, które odbyły się w starożytności (...)
Ale czy ktoś ci zaprzecza? Czy mówiłem, że długość okresu wegetacyjnego maku, schemat obiegu wody w przyrodzie, data podrapania się Sokratesa po tyłku czy temu podobne rzeczy są dla mnie istotne? Nie. Pewnie i tak połowy z tego już nie pamiętam, nie czuję się jednak specjalnie gorszy (w znaczeniu, że zmarnowałem istotną część swojego życia), że gdy chodziłem do szkoły tę wiedzę miałem w głowie.
Zresztą zauważcie, że program nauczania jest taki, że ludzie w ogóle nie są uczeni samodzielnego myślenia. Jest tylko myślenie analityczne (czyli dostajesz gotowe dane i przetwarzasz) i wkuwanie suchej wiedzy.
+ konieczność wbicia się w klucz odpowiedzi, który rzekomo nie istnieje.
Pisałem tego posta z użyciem telefonu, co nieco utrudniło mi sprawdzenie dokładnego brzmienia nicka w trakcie pisania. Błąd zauważyłem po fakcie, jednakże miałem nadzieję, że niecelowe zjedzenie jednej literki i zamiana drugiej nie będą miały wpływu na Twoją odpowiedź i posta nie edytowałem.
(...)
Z drugiej strony, zdaje się, że żaden z dwóch członów Twojego nicka nie jest wyrazem polskim, więc odnoszenie się tutaj wyłącznie do Polaków jest nie na miejscu. Jeśli ktoś posługujący się innym językiem zapisałby mój nick jako "Karzdą Gópią Samogłoskę", to raczej bym się nie obraził. Nie wiem czemu w ogóle miałbym się obrażać.
Celowe czy nie, trochę uraziło mnie przekręcenie mojego imienia. Zresztą już dawno (jeśli tak można powiedzieć) mi przeszło. W każdym razie przez sam szacunek dla rozmówcy sprawdzam przed napisaniem do niego jaki ma nick, żeby się w nim nie pomylić (gdy ma trudniejszy, np.
Bysufhaskafaks czy podobny - nawet kopiuję i wklejam). Możecie też uznać, że poprawne pisanie nicków to mój fetysz - jest mi to obojętnym, bo cokolwiek by się nie powiedziało znajdą się tacy, którzy znają przyczyny naszych zachować (i nas samych) lepiej niż my sami.
bo nauczyła się pisać poprawniej od 80% Polaków, mimo że nie urodziła się w Polsce i ma stwierdzoną dysleksję
Mam jak najbardziej uzasadnione powody by przypuszczać, że sam pod względem gramatyki i ortografii piszę lepiej niż 95% Polaków. Piszę także, jak mi powiedziano, lepiej po angielsku niż większość Brytyjczyków. Twoje osiągnięcie pisania "poprawniej niż 80% Polaków" w moich oczach wydaje się więc niczym szczególnym.
A twoje w moich oczach zasługują na uznanie. Zwłaszcza zaś to, że nie uważasz tego za nic szczególnego, a raczej za rzecz zwyczajną, normalną i oczywistą - niestety, przyznasz chyba, tak nie jest i wielu nie dba o poprawność swojego ojczystego języka. Zresztą widzę jak piszesz i doceniam to. Zawsze doceniam to, że ktoś pisze poprawnie(j niż ja). Nigdzie tutaj nie było ataku na twoją osobę.
Dodam tylko, że 80% to akurat dana z (_!_) wzięta, bo nie prowadziłem żadnych badań, a też nie chciałem niesłusznie zawyżać czy zaniżać tej wartości - to tak gwoli wyjaśnienia, że nie operuję jakimiś niepotwierdzonymi informacjami.
I w nocy śpi, a nie nołlajfi.
Nie rozumiem aluzji...
Nawet jeśli takowa była, na pewno nie była skierowana do ciebie (godzina 7 to nie jest noc).
No i nie puszcza się z niedźwiedziami
Mam nieodparte wrażenie, że ta część posta ma na celu obrażenie bądź zaatakowanie mnie, jednak nie do końca potrafię doszukać się przyczyny. Mógłbyś przedstawić to nieco jaśniej?
Nie ma przyczyny, bo zwyczajnie nie miałem zamiaru/nie chciałem cię zaatakować. Odniosłem się tylko do twojego... jak to się nazywa?... napisu pod awatarem, który budzi mimowolny uśmiech u takiego gbura i chama jak ja. Ot, tyle. Choć jak mówiłem, wyrażenie to mogło być dość... niefortunne i mocne - nic nie chciałem sugerować.
Mam nadzieję, że tak krótki opis wystarczy i że teraz Ty także zechcesz podzielić się historią swojej edukacji oraz zdradzisz, co robisz obecnie.
Niestety jak mówiłem nie lubię o sobie mówić (odczytujcie to jak sobie tylko chcecie), a i tak napisałem już o swojej osobie więcej, niż bym sam chciał. Mogę dodać tylko, że jestem szczęśliwy z tego, co osiągnąłem i zadowolony z tego, co w życiu robię. Tobie również tego gratuluję.
I przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni lub obrażeni przez moje posty, a niektórzy naprawdę mają do tego prawo.Niemniej cieszę się, że przez parę postów wywiązała się ciekawa rozmowa na temat polskiego systemu edukacji i wiedzy/inteligencji jako wartości (lub przeciwnie) w życiu człowieka (szybko jednak zakończona/przerwana): wzajemna wymiana długich zdań oraz poglądów (nie zawsze przecież różnych) na tematy dotyczące (teraz lub kiedyś) każdego to dla mnie zawsze ciekawa forma rozmowy.
Wasze oceny są gówno warte. Mniej więcej do końca gimbazy nie warto się uczyć, pomijając rzeczy które was istotnie interesują. Warto mieć ogólne rozeznanie w świecie, różnych dziedzinach, poznawać jak najwięcej różnych rzeczy, mieć zainteresowania i zgłębiać wiedzę w dziedzinach pozaszkolnych. Zaprocentuje to w najbardziej nieoczekiwanych etapach życia.
Irytujący zjeb zgadza się z zacytowanym fragmentem.

(o ile autorowi nie przeszkadza, że ktoś taki jak ja może mieć taki sam pogląd na jakąś sprawę)
I trzymając się stylu autora cytatu: chuj mnie obchodzi, za kogo mnie masz. Wystarczy mi, że mogę spojrzeć na siebie z dystansu i samodzielnie ocenić kim jestem, podsumowując wszystkie swoje wady i zalety, zajebiste strony i zjebane. Gówno o mnie wiesz... i wcale mi to nie przeszkadza. Miej mnie za największego złamasa na świecie, bo starczy mi, że ja sam i ci którzy trzeba (i którzy mnie naprawdę znają) wiedzą, jaki jestem naprawdę.