Wyobraź sobie sytuację: gdzieś w jakiejś publicznej przestrzeni, np w supermarkecie zebrała się pod ścianą z telewizorami grupa ludzi, w telewizorze lecą akurat wiadomości - wieści z bliskiego wschodu, akcja USA - napierdalają talibów. Wszyscy patrzą z zachwytem, da się słyszeć jak ludzie wołają "dobrze, napierdalać szmatogłowych", "niech giną kozojebcy" i nagle, gdzieś w tym tłumie na twarzy jednej z osób rysuje się największe skupienie, łapie się za głowę i woła... "allach akbar".
(chujowy przykład ale akurat takie coś mi się pomyślało)
Prawda jest taka, że Aztek chciał propsów i jak zawsze znalazł genialny w swej prostocie sposób na ich zdobycie kosztem uczuć biednego Wuwuzeta.