Ja zacząłem na dziennej informatyce na polibudzie wrocławskiej (poszedłem na łatwiznę bo był konkurs świadectw - znaczy dostać się bynajmniej nie było łatwo, ale matura i świadectwa dało mi sporo punktów). Niestety zostały złe nawyki z technikum (imprezy, chlanie i panienki), studia skończyłem po 5 miesiącach

Później był wyjazd far, far away. Jak wróciłem wujek sam mnie przygarnął na rok (w międzyczasie dostałem się na automatykę i robotykę, też we wrocku, ale wojsko stwierdziło, że jednak mnie nie wypuści) - w sumie było bardzo fajnie, choć w ogólnym rozrachunku strata czasu. W woju miałem dobre układy ze sztabem, jeden pułkownik bardzo namawiał mnie na zmech we wrocku. Mało brakło, a bym tam poszedł [dygresja: zrobił zmech, fakt, że w kilka lat miał przerypane, co chwila inna jednostka, marna kasa. Ale później zaczął jeździć na misje, całkiem ładną kasę kroił, teraz jest w borze.]
Po woju wróciłem na studia - ta sama polibuda, też informa. Ale już zaocznie bo pracowałem. Po roku przeniosłem się na telekomunę bo podobno było łatwiej z pracą (akurat Siemens się rozkręcał we wrocku). Studia skończyłem, dostałem się do Siemensa, ale zrezygnowałem ze względu na... kasę (dawali na wjazd 1,6-2k wtedy, a ja już miałem rodzinkę na utrzymaniu więc nie było szans, żeby się za to utrzymać. Trochę żałuję bo dostałem się na IN, a to się zajebiście rozwinęło i lata się po całym świecie).
Chciałbym jeszcze kiedyś zrobić podyplomówkę, póki co zrobiłem kilkanaście różnych kursików - w sumie większość się nawet przydaje.