Najważniejsze to znaleźć w tym to co można wykorzystać, czasem część jakiegoś twierdzenia czy pomysłu może okazać się genialna, a reszta to najzwyklejsze banialuki.
Odnośnie genialności miałem bardziej na myśli jego podglądy, chociażby to, że "przewidział" Internet, mimo że sporo później, niż powstały pierwsze tomy Fundacji. W książce raczej nic takiego nie ma, chyba że całkiem zaskakująca fabuła, mimo, że także mogła być lepiej dopracowana w szczegółach (koncept jest dobry).
1. Powierzchnia Trantora = 195 mln km2, zaokrąglimy do 200. Ilość mieszkańców to 40mld. Da nam to 200 mieszkańców na km2 tak? Nie wiem jaka była architektura, ale można założyć, że wielkie powierzchnie dachów mogły kumulować energię słoneczną, mogły też pełnić funkcję basenów z wodą, platform z roślinnością, etc. Odliczyłbym też ze 20% powierzchni na góry, rzeki, jakieś lasy, etc. Wtedy wyszłoby z 250 mieszkańców na km2. Mało, ale może mają wysoką skalę wstydliwości
Cytuję z książki, a konkretnie z fragmentu
Encyklopedii Galaktycznej:
Stale postępująca urbanizacja osiągnęła w końcu granice rozwoju. Cała powierzchnia Trantora, obejmująca 75 000 000 mil kwadratowych, stała się jednym wielkim miastem. [...] Dzień w dzień powietrzne floty liczące dziesiątki tysięcy statków dostarczały całą produkcję dwudziestu rolniczych światów na stoły mieszkańców Trantora.
Oraz wypowiedź Jerrila:
Budowle Trantora sięgają na milę wgłąb planety. Są jak góry lodowe. Dziewięć dziesiątych jest niewidoczne. Na wybrzeżu miasto rozciąga się nawet na kilka mil pod powierzchnią oceanu.
Jak widać, jednak mowa o oceanie jest, a więc można by się zastanawiać, czy tamte 200 mln km2 to powierzchnia lądowa, czy całkowita. Jednakże wcześniej znalazłem jeszcze fragment:
To był Trantor! Powietrze wydawało się tu nieco gęściejsze, a przyciąganie silniejsze niż na jego ojczystej planecie, ale przyzwyczai się do tego.
Mimo to niewiele to daje, bo nadal nie wiadomo, jakiej wielkości była planeta. W przypadku Ziemi mamy 510 mln km2 powierzchni całkowitej i 149 mln km2 powierzchni lądowej. Całkowita powierzchnia Marsa wynosi natomiast 145 mln km2. Obstaję przy opcji, że te 200 mln km2 to jednak powierzchnia lądowa.
Dalej: w Niemczech gęstość zaludnienia wynosi 230 os./km2, a jakoś nie muszą włazić sobie na głowy. Wydaje się więc, że liczba mieszkańców jest więc tutaj niedopatrzeniem, niedokładnością. Dziwi mnie to jednak, bo Asimov był raczej ścisły (inaczej nie pisałby sf), a wykonanie obliczeń w tej kwestii da się załatwić bardzo szybko.
W momencie, gdy Asimov pisał pierwszy tom (1951), na świecie żyło niecałe 3 mld ludzi. Możliwe więc, że biorąc pod uwagę ilu ludzi było w stanie wyżywić ówczesne rolnictwo, uznał, że jedna planeta może wyżywić 2 mld ludzi. Obecnie jednak mamy około 7 mld, produkcja rolnicza cały czas wzrasta, a mimo to jest tu jeszcze całkiem pusto - ok. 42 os./km2.
Odnośnie liczby ludności znalazłem jeszcze jedną rzecz:
[...] obszar Anakreona i mrowie jego ludności przyprawiało o zawrót głowy.
Granice królestwa pokrywały się ściśle z granicami dawnej prefektury Anakreona. Obejmowało ono dwadzieścia pięć układów gwiezdnych, z których sześć miało więcej niż jeden nadający się do zamieszkania świat. Ludność liczyła dziewiętnaście miliardów.
Dziewiętnaście miliardów na co najmniej 31 planetach (ok, nie powiedziane jest, ile było zamieszkanych) i to już jest mrowie? To kpina raczej. Znowu wpadka.
Poza tym wątpię, że każdy gadał o miastach z całej galaktyki, raczej w skali mikro, np. ten czy tamten układ słoneczny, z takimi planetami. Poza tym niektóre miasta mogą być charakterystyczne, np. ze względu na produkcję i zapadają w pamięć.
Hmm, może faktycznie przesadziłem w tej kwestii - osoba, która się w ten sposób wypowiada, to w gruncie rzeczy naukowiec, który zainteresowany był tą czy inną planetą. Dziwi jednak, dlaczego, kiedy rząd zaproponował Seldonowi "zsyłkę" na Terminusa, a ten od razu powiedział, że jest to na peryferiach (25 milionów zamieszkałych planet, Terminus jako jedna z niezamieszkałych), a jednak nie wzbudziło to w nikim żadnego zdziwienia. To mniej więcej tak, jakby rozmawiając z obcą osobą powiedzieć jej, że było się na wakacjach w San Bernardo, a ten ktoś bez zastanowienia odpowiedział "to przecież wioska w południowej Argentynie".
3. Wiesz może mają w głowie jakiś implant wspomagający pamięć? W końcu to fantastyka. Albo wspomagają się podręcznymi bazami danych, jak komputer pokładowy startreku, który zawsze wszystko wiedział najlepiej
A otóż było wręcz przeciwnie - wiedza stała na znikomym poziomie, książki były jedynie drukowane (zecernie!), a jednym z głównych wątków jest stworzenie
Encyklopedii Galaktycznej, która byłaby pierwszą tych rozmiarów encyklopedią w liczącej wiele tysięcy lat historii ludzkości. W jednym miejscu była mowa, że "pierwszy tom miał trafić do bibliotek", w innym zaś, że jeden z bohaterów obiecał gościowi zrobić mu odbitkę książki, bo na jego planecie jej nie ma. W latach 50. Asimov jeszcze nie spodziewał się Internetu, to przyszło później
Na razie muszę spadać, ale jest tu jeszcze sporo wartych uwagi, tzn. bzdurnych dość fragmentów, m. in. o historii ludzkości, technice i energii jądrowej.