ROZDZIAŁ 4
"Witaj. To może być twój wielki dzień."
Usłyszałem go. Głos Caerganna. Podobno dziś mam mieć śluby. Zerwałem się z łoża i podszedłem do okna. Mistrz wydawał się być dość zdziwiony. Musiałem w mej głowie poskładać te wizje, które do tej pory widziałem w mych snach. Płonąca Świątynia.. Tajemniczy budynek.. Czy jest coś, o czym nie wiem?
"Spokojnie, nieznajomy. Wkrótce otrzymasz imię. Tymczasem.. Chciałbym cię obdarować księga, która zawiera wszelakie imiona uznawane przez nasz Zakon. Mam nadzieję, że ci to pomoże, bo z tego, co zdążyłem usłyszeć i dostrzec, masz problemy z pamięcią. A na pewno już swego imienia nie pamiętasz, czyż nie? W takim razie, cały Zakon pomoże ci napisać na nowo życie."
Zapłakany, zdążyłem tylko wyjąkać podziękowania za chęć pomocy w "podniesieniu się na nogi". Zacząłem po cichu, kartka po kartce, przeglądać imiona. Te, które były znane i te, które były rzadkie. Zauroczył mnie jeden fragment:
"Dredyn - imię męskie, oznaczające w dawnych językach "ten, który szuka"/"zagubiony". Imię te przypisuje się osobom, które się dość gubią zarówno w prostych sprawach, jak i co bardziej tych skomplikowanych; tych, którzy całe życie szukają odpowiedzi na pytanie i doszukać się nie mogą. 'Dredyn' przestało być używane po ustanowieniu Imperium na miejsce dawnego Cesarstwa."
Jakby ktoś pisał akurat o mnie. Próbuję cały czas dojść do tego, co się działo ze mną przedtem. Zanim trafiłem do Azylu. Miałem cały umysł, a raczej i zdecydowanie pamięć w kawałkach. Tysiącach kawałków. Po zamknięciu księgi oddałem ją do Biblioteki i udałem się na prace na polu. Musiałem trochę więcej popracować, bo jeden kolega mi się rozchorował i nie był w stanie podnieść się z łoża. Wróciłem około wieczora. Miałem się już kłaść do spania, gdy próby zaśnięcia przerwał mi Minigamis, kiedy z kolei z hukiem otworzył drzwi:
"Hej, stary! Obudź się! Lada moment masz ślubowanie! Wstawaj i się ubieraj. Oczywiście bardziej oficjalnie."
"Ale zaraz... To dzisiaj?"
"No tak! Pośpiesz się, do jasnej cholery! Za kilka minut przyjdzie do Świątyni Mistrz wraz z Radą Zakonną!"
Czym prędzej postanowiłem się przebrać. Nim zdążyłem się obejrzeć (w Świątyni), zebrali się wszyscy. Było bardzo jasno, jakoby obchodzili święto. Artemis poprosił, bym poszedł za nim do Mistrza. On mi zaś potem poinstruował, co i jak:
"Dobra, bo to już niedługo.. Słuchaj. Kiedy ja będę odczytywał akt przysięgi, wówczas będziesz za mną. Np. powiem coś takiego: "Przysięgam Varemiemu..", a ty chwilę potem powiesz to samo. Jasne? To teraz zmykaj."
Było mi bardzo gorąco. Nie wiedziałem, co robić. Artemis i Minigamis mnie wspierali. Szkoda mi było, że Samel odszedł. Byłby zapewne szczęśliwy, dostając możliwość rozmowy ze mną każdego dnia (gdyby został w Zakonie).
Nadeszła wiekopomna chwila. Za chwilę rozpocznę na nowo życia. Jam jest Dredyn!
Mistrz wzniósł ręce ku górze, wypowiedział po cichu modlitwę i następnie skierował swój głos ku niezliczonej rzeszy wyznawców Varemiego:
"Witajcie, bracia i siostry! Dziś zebraliśmy się tutaj, by przywitać się z naszym nowym bratem. Już niedługo dołączy do naszego grona! Módlmy się do naszego Pana, niechaj będzie z nami! Jego moc jest z nami! Jemu chwała i CZEŚĆ!"
Po czym gestykulując, rozpoznałem, że Mistrz nakazuje mi klęknąć przed nim i schylić głowę na znak poddaństwa. Rozpoczął się akt składania przysięgi:
"Przysięgam tu i wobec wszystkich.." - rzekł Mistrz, po czym musiałem to powtózyć; takie dostałem instrukcje..
"Przysięgam tu i wobec wszystkich.."
"Iż wyrzekam się bożków wszelakich.."
"Iż wyrzekam się bożków wszelakich.."
"I moim jedynym Panem jest Varemi!"
"I moim jedynym Panem jest Varemi!"
"Jemu się należy chwała i cześć, gdyż tak zostało powiedziane."
"Jemu się należy chwała i cześć, gdyż tak zostało powiedziane."
"Wiernych wpuści do krainy wiecznego szczęścia.."
"Wiernych wpuści do krainy wiecznego szczęścia.."
"Zaś pogan spali w swym ogniu gniewu!"
"Zaś pogan spali w swym ogniu gniewu!"
"Tylko On jeden. Na zawsze."
"Tylko On jeden. Na zawsze."
Wykonał jakiś znak i palcem nakazał mi dalej klękać; tym razem w ciszy. Wypowiedział ostatnie słowa przysięgi:
"Raduj się, bracie! Twój nowy Pan okazał się łaskaw i wskazał ci właściwą drogę, przez którą resztą życia będziesz podążał dla Jego uwielbienia, by na końcu stać się uświęconym. Witaj! Witaj w Zakonie! Niechaj żyje Varemi!"
Po zakończeniu ślubowania Mistrz zapytał mnie głośno:
"Nasz bracie, jakie przyjmujesz imię?"
"Me imię brzmi... Dredyn. Albowiem zawsze szukam odpowiedzi na pytania różnorakie."
"Mądry wybór! Twój dzień będzie najszczęśliwszym w życiu!"
W końcu mogłem się udać do swej komnaty. Zdjąłem z siebie odzienie. Ułożyłem się do snu. Gdy tylko zasnąłem, poczułem, jakbym się wznosił...
Tym razem była noc. Taka jak teraz. Przede mną stała jaskinia. Mroczna i ciemna wewnątrz. Niespodziewanie coś mnie do niej wciągnęło. Tymczasem począłem dostrzegać czaszki i kości ludzi. Tam dalej, ujrzałem kreatury. Nie miały oczu, ale wydawały się mieć wyostrzony węch i słuch. Poruszały się na czterech łap i choć przypominały sposobem, w jaki chodziły i zachowanie najzwyklejsze psy, to jednak to nie były psy. Miały ogromne pazury i całe pokryty byłe czerwonym futrem. Nade mną się wznosił się posąg mężczyzny. Miał być ubrany w najczarniejsze z czarnych szat i nie mieć twarzy. Rozpoznałem - to ten "Zmiennokształtny", o którym mi opowiadał podczas zajęć. Jeden z wielu wrogów Varemiego, brzydzący się światła. Sojusznik sił mrocznych i nieczystych. Najdziwniejsze i zarazem najbardziej wydawały się być jego ręce (a miał ich aż 6!), które miały swój początek w plecach i były długie. Czułem na sobie pot, zaś te bestie zaczynały niuchać. Najwyraźniej wyczuły tu kogoś. Nagle mnie przestrzeń przeniosła z prędkością równą uderzeniu błyskawicy do Zakonu.
Obudziłem się cały zlany potem. Czy to jest doprawdy przypadek? Czy te pytanie rodzące się po wizjach to tylko moje myśli? A może zapowiedź tego, co się pokrótce stanie? Tego doprawdy nie wiem i irytuje mnie ta świadomość, ze natenczas nie znajdę odpowiedzi.
Post połączony: 2014-10-29, 20:11
Zgadnijcie - kim się inspirowałem, tworząc "Zmiennokształtnego"?
