Odrodzenie feniksa, korona śmierci, droga przeznaczenia, pomijam te, o których nie słyszałem. Każda kolejna nazwa bardziej beznadziejna od poprzedniej. Wydźwięk i częstotliwość zmian świadczy o jakimś rozchwianiu emocjonalnym autora, kompletnym nieprzemyśleniu i o chwilowych impulsach dziecięcego zapału, kierujących autorem. Nazwy są nacechowane emocjami kompletnie obcymi dla odbiorcy, typowymi dla hollywoodzkiego kiczu, a ciągłe ich zmiany świadczą, że autor w krótkim czasie o nich zapomina i tworzy nowe, sobie tylko znane emocje. W konkluzji stwierdzam, że autor zabrał się za to w zbyt młodym wieku. Jak chce sobie szkrobać, marnotrawiąc godziny na coś co za kilka miesięcy i tak uzna za gówno to spoko, ale po co więc tworzyć tutaj tą żenującą atmosferę - publiczne pośmiewisko? Są lepsze rzeczy do życia.