Ja nie wiem, jaki jest problem z fabułą. Z pewnością przedstawienie jej pozostawia dużo do życzenia, ale srsly, w porównaniu do ostatniej "trylogyi" Crystalsów różnica jest jak między niebem a ziemią. Nowa fabuła po prostu działa, nie jest jakimś cholernym melodramatem z udziałem mamy, taty i psa Lary i nie ma tam niekończących się walk z tymi samymi bossami, których można zatopić w lawie, zgnieść, wysadzić w powietrze, oblać kwasem etc. a oni i tak żyją. Za to postacie są po prostu chujowe. Szczególnie Roth. Imo mogli zostawić ze starej serii Wernera Von Croya, był znacznie ciekawszy.