Nie, zmieniłem zdanie, gdy spotkałem dziś lekarza-idiotę i słyszałem w radio wpadkę związaną z projektowaniem mostu. Obniżanie poziomu tak strategicznych, odpowiedzialnych zawodów to niemalże bezpośrednie zagrożenie ludzkiego życia. Studia nie decydują o poziomie człowieka, ale pokazują umiejętności, szczególnie przy testach na wiedzę/zadaniach. Lekarz ma znać doskonale anatomię ciała pacjenta i basta. W 99% przypadków to nie ma być doktor House z ciętymi ripostami wyciągający listę uzależnień i przestępstw od pacjenta, tylko facet od zwyczajnego leczenia zgodnie ze specjalizacją.
Co ci da 'wartościowość' lekarza czy inżyniera, jeśli na skutek braku wiedzy, której nabycia od niego nie wymagano, zostawi ci, dla przykładu, 'tampon' w żołądku po operacji?
że same studia nie czynią nikogo ani mądrym, ani wartościowym człowiekiem.
w jakim świecie trzeba żyć, żeby choćby oczekiwać, że kogoś takim uczynią? mają w ogóle taki cel? kto tak mówi? gimbusy w skrócie myślowym?
kwrva jak się studiuje humanistyczne kierunki, albo kierunki utworzone po to by zebrać tam matołów nie nadających się do studiowania (klasyczny marketing i zarządzanie)
Dwaj założyciele CD Project obrali taki los. Michał Kiciński skończył filozofię, Marcin Iwański marketing i zarządzanie. Potem nadzorowali Wiedźmina.
Różnica między nimi a przypadkami powyżej polega na tym, że zajęli się czymś, co wpływa tylko na ich los i ewentualne bankructwo. Z kolei ogromna część profesji dalej wiąże się z tym, że twój błąd to niekorzyść osoby, której czynisz usługę. Nikomu by krzywdy swoim ewentualnym niepowodzeniem nie zrobili, ich leżakowanie pod mostem byłoby neutralne. Przyjęli na siebie wybór związany z ryzykiem, zamiast obrać tzw. 'schemat specjalisty', więc zdobycie zawodu. Jesteś grafikiem. To jest to samo, co Kiciński i Iwański, podobne ryzyko. Jesteś też (a właściwie byłeś) programistą. To już jest (w 70%) zawód o pewnych normach, wymogach i kanonie. Twoje błędy nie będą tylko twoimi.
Nie znaczy to jednak, że twierdzę, iż 'odpowiedzialność' spoczywa tylko na osobach o myśleniu stricte ścisłym. Zaniżenie wymogów magisterek prawniczych doprowadziłoby do jeszcze gorszego sądownictwa niż mamy obecnie oraz do sytuacji, kiedy otrzymujemy złe porady prawne bądź lipnego adwokata. Za wczesnego PRL'u można było być sędzią/prokuratorem po paru klasach. Nie działało to dobrze. Zaniżenie wymogów magisterek ekonomicznych odbiłoby się również źle. Nawet zaniżenie wymogów pedagogiki sprawiłoby, że Twoje dzieci uczyłyby/wychowywałyby osoby mniej kompetentne - co przełożyłoby się na ich gorszy rozwój i start życiowy. Wiara, że niektóre te osoby są 'dobre' czy 'wartościowe' z natury jest naiwna - a jeśli już potrafią, to co im przeszkadza? I tak są zajebiści. Narzekają ci, co nie zdają. Narzekają ci, co nie znajdują pracy. Trudno zweryfikować, ile mają racji, a ile żalu.
Rzekłem.