nie rozumiem do końca jak można mieć np depresje
Znałem takiego gościa - wesoły chłopak, wysportowany, miał poczucie humoru, pupilek dziewczyn - kiedy one jeździły na zawody zawsze zabierały go jako maskotkę. Ksiądz kiedyś na religii opowiadał nam historię o chłopaku, którego kości były łamliwe niczym ze szkła. On stwierdził, że gdyby jego to spotkało to by popełnił samobójstwo, był uzależniony od adrenaliny jak mówił.
Niecałe pół roku później miał wypadek na motorze, złamał kość udową. Mówił że pierdoli tą nogę, skąd on teraz na nowy motor hajs wytrzaśnie. Po trzech tygodniach leżenia na wyciągu i trzech w gipsie lekarze stwierdzili, że coś jest nie tak i kość nie chce się zrastać. W końcu nogę trzeba było złożyć operacyjnie drutami. Miesiące spędził w szpitalu na oddziale diagnostycznym. Po licznych seriach badań stwierdzono u niego jakąś nieuleczalną (acz nie śmiertelną) chorobę, która zaburzyła rozwój kostny oraz wywołała osteoporozę. W jej wyniku drugi raz złamał nogę - bez przyczyny. Zaczęto go leczyć sterydami - przybrał na masie i w efekcie połamał sobie kręgosłup w trzech miejscach. Ponieważ wszystko wydarzyło się w okresie jego wzrostu, nigdy nie urósł do rozmiarów swojego brata. Do szkoły już nie chodził - miał indywidualne nauczanie. Dla dziewczyn chyba nie muszę mówić, że też już nie był tak atrakcyjny. Osoby, które znały go tylko tak o, z widzenia wytykały go teraz palcem: "Szpanowałeś na motorze, to teraz chodzisz drugi rok o kulach". Dalsi znajomi których te dwa lata w ogóle nie widział, teraz nie poznawali go na ulicy.
Jednak mimo całego tego gówna jakie go spotkało potrafił dojebać żartem, nadal był bardzo wesoły. Pierwsza osoba do wszelkiego rodzaju imprez alkoholu i jarania. Tylko połączenia tych dwóch nie działało na niego najlepiej. W sekundę potrafił ze śmiechu nagle zanieść się płaczem i zacząć kurwić na całe otoczenie od lokalnej dresiarni zaczynając, poprzez rodzinę i wszystkich tych, z którymi imprezował, a na mnie kończąc. W końcu pierdolną studia wyjechał do Anglii i słuch wszelki po nim zaginął.
Myślę, że tak rodzi się depresja.