Sorry ja nie słucham jakiegoś shitu.
Wybaczcie że wrócę jeszcze do tego, ale się lekko wku... zdenerwowałem.
Nie żebym bronił disco-polo i tak dalej pod względem głębi i przesłania, nie o to chodzi.
Chodzi o samo zdanie, to jak zostało napisane i przez kogo (nie, nie chodzi tu o to, że przez kobietę, wykurwiać szowiniści).
To jest największy problem metali. Wytłumacz mi proszę, Tosya, dlaczego prawie wszyscy z was tak mają.
Sytuacja, która przydarzyła mi się niedawno, rozmowa z kuzynem. Tak, słucha metalu.
Kuzyn: A właśnie Maciek, fajny kawałek znalazłem ostatnio, puścić ci?
Ja: Dobra, dawaj. A czyj?
K: Rammsteina.
J: OK, ale wiesz, mnie już metal dawno przestał kręcić...
(i zanim zdążyłem dodać, że ostatnio słucham dużo muzyki poważnej, szczególnie Chopina, a także wszelkich utworów na fortepian)
K: A, TO PEWNIE SIĘ NA DISCO POLO PRZERZUCIŁEŚ, CO? I TECHNIAWE? GÓWNA SŁUCHASZ, A NIE PRAWDZIWEJ MUZYKI?
Gardzę takimi ludźmi. Jak byłem gimbusem-fanbojem metalu, to nigdy nikomu nie powiedziałem, że słucha gówna tylko dlatego że wolał co innego niż ja. Owszem, broniłem swojej muzyki, jakby ktoś chciał mi tu przywołać dyskusję z początków mojej egzystencji tutaj, ale czy gdzieś powiedziałem rap/techno/cokolwiektylkoniemetal = gówno? Owszem, do dzisiaj szczerze nie lubię tych (techna i rapu) rodzajów muzyki, ale nie spinam dupy dlatego, że komuś się to podoba. Dlaczego wy macie z tym problem?
No, wyżyłem się. Jak chcecie, to możecie przenieść do flejmu. I jeszcze raz - oczekuję na odpowiedź metalheadów.