Tylko po co?
Szczerze mowiac nie wiem po co to napisalem

W gruncie rzeczy faktycznie - uczenie sie o religiach i tylko religiach calkowicie mija sie z celem. "Oczywiste" wydaje sie, ze o religii musialby opowiadac ktos zwiazany z religia, wiec z grona ustawionych w szeregu nauczycieli pan dyrektor niespodziewanie wybiera stojacego w cieniu ksiedza, ktory ukryty pod czernia sutanny blyska tylko zabkami w kaciku ust. Takie niestety sa polskie realia. Etyki czy filozofii takze uczylby ksiadz, wiec ostatecznie lepiej sobie to calkiem podarowac. Religioznawstwo wiec odpada - lepiej wykorzystac te dwie godziny tygodniowo na jakikolwiek inny przedmiot, i wcale nie mowie ze powinny byc to nauki scisle. Cokolwiek, kazda rzetelna, racjonalna wiedza jest dobra - czy to nauki przyrodnicze, "wiedza o zdrowiu", o ktorej wspomniales, jezyki czy nawet wiedza techniczna, ktorej w liceach kompletnie brak.
A co powiedzialbys o kulturoznawstwie czy nawet - ekhm - "swiatoznawstwie"? Obecnie istnieje cos takiego jak "wiedza o kulturze", jednak jest to zrobione w zupelnie bezsensowny sposob - jedna godzina tygodniowo w trzeciej klasie liceum, kiedy ludzie skupieni sa raptem na 3-4 przedmiotach (w moim przypadku: geografia, matematyka, biologia, angielski) i po prostu odklepuja wszystko, aby tylko dwoje lub wiecej na koniec dostac. Lekcje ograniczaly sie do puszczania statkow w umywalce, grania w baseball ksiazka (trafilem babce w glowe, czujcie respekt) lub klejenia tasma stojacego na biurku tulipana, tuz pod nosem nauczycielki, ktora zreszta byla wyedukowana na tyle, ze ODE MNIE dowiedziala sie, czym jest memetyka, bedaca na chwile obecna podstawa jakichkolwiek badan nad kultura. Jedyne ciekawe rzeczy z calego roku nauki, ktore milo wspominam, to dwa filmy o szczurach, ktore byly zajebiste, ale jednoczesnie zupelnie z tematem przedmiotu niezwiazane.
Co jednak, gdyby znalezc porzadnych ludzi, ktorzy mogliby takie lekcje prowadzic? Mlodzi ludzie w wiekszosci nie maja pojecia, co tak naprawde na swiecie istnieje, a materialu do przekazania i pokazania jest sporo, nawet na 2-3 lekcje tygodniowo przez caly okres trwania nauki (moze od pewnego momentu, nie od razu). Mam tu na mysli ogolnie nauczanie o kulturach i spoleczenstwach na swiecie bardziej w ujeciu geograficznym, niz historycznym. O wielu aspektach kultury uczymy sie na geografii, jednak jest to zazwyczaj ograniczone do dwoch akapitow na krag kulturowy, wiec mozna sobie to o kant tylka obic. Takze na jezyku polskim omawiajac konkretne lektury dowiadujemy sie jakichs tam informacji o poszczegolnych miejscach i obyczajach tam panujacych: "W pustyni i w puszczy", "Sachem", "Latarnik", "Quo Vadis", "Jadro ciemnosci", "Dzuma" - kazdy z tych utworow opowiada o konkretnym miejscu na swiecie (w okreslonym czasie), jednakze ze wzgledu na forme tego omawiania odniesienie do samej kultury, do rzeczywistego istnienia takich miejsc i czasow, zostaje pominiete. W moim przypadku bylo to w gruncie rzeczy napierdalanie o bohaterze romantycznym raz za razem, niezaleznie, czy byl to juz pozytywizm, Mloda Polska, czy nawet egzystencjalizm. Wszedzie byl bohater romantyczny. Troche o kulturze jest takze na lekcjach jezykowych, ale wylacznie o krajach, gdzie tego jezyka sie uzywa.
Pamietam jak na geografii prowadzilem lekcje o Dharavi - w gruncie rzeczy sam dowiedzialem sie o istnieniu tego miejsca na krotko przed nia, a cala reszta zapewne dowiedziala sie o nim ode mnie. Ja bylem tym zafascynowany w takim stopniu, ze spedzilem pare dobrych godzin gapiac sie w Google Earth na Bombaj, pozniej na Kalkute i Mexico City, innym razem zafascynowaly mnie jeziora w okolicy Rangunu i ostatecznie spedzilem takze kilka godzin przegladajac na Google Earth wszystko zwiazane z Rangunem. Chcialem takze prowadzic lekcje o Dubaju, bo - bez watpienia - jest o czym mowic. Ostatnio zszokowany bylem wrecz, gdy okazalo sie ze moja flatmejtka nie slyszala nigdy o Burj Dubaj - jak to mozliwe?! Idac dalej - wielu ciekawych rzeczy o swiecie dowiedzialem sie chociazby od Cejrowskiego czy od Jacka Wana (ten drugi jest zajebisty). Ostatnio Kazz w innym temacie wspominal o Haliku. Czemu tego wszystkiego nie przeniesc do szkoly? Ludzie zyja w swoim malym swiecie, ktory konczy sie na imprezach, pracy domowej i fejsbuku i nikt nawet nie wie ile ciekawych rzeczy jest na swiecie. Moze przedmiot szkolny w takiej formie, pelny zdjec, filmow i innych kolorowych mediow zdalby egzamin? Moze tak jak biologia jest w stanie wyprodukowac pasjonata biologii, takie cos byloby w stanie wyprodukowac podroznika, pasjonata okreslonej kultury, kogos o bardziej wyrafinowanych zainteresowaniach, cokolwiek? A wracajac do pierwotnego watku - cos tam o religiach wystepujacych w okreslonych miejscach lub czasach takze by sie znalazlo, tyle ze w tym wypadku juz w bezpiecznej, niesubiektywnej formie. Mysle, ze to najlepsze rozwiazanie*.
*To znaczy mysle, ze mozna by napisac o tym sporo wiecej. Oddzielny watek?
Grubo w tym łukowie mieliście
Gdy przyjezdzal ksiadz biskup, bylem jedynym posrod garniakowcow, kto stal z wypieta dumnie piersia na srodku holu, w wyzywajaco zoltej, kanarkowej koszulce.
Skojarzyło mi się z odchudzaniem
. Swoją drogą jest to bardzo dobry pomysł na przedmiot, jakaś "Zdrowotność" czy coś takiego.
Z resztą sam zapewne gdybyś osobiście nie zainteresował się biologią nic by się w tej sprawie nie ruszyło.
Jeszcze w pierwszej klasie dissowalem sie z pania od biologii, pozniej wspolnie spiskowalismy, a w trzeciej znowu szly srogie hejty, ale juz z zupelnie innego powodu. Chcac nie chcac, nawet jesli wiekszosc ludzi sie jej jednoczesnie boi i z niej smieje, jest jednym z niewielu nauczycieli, ktorych naprawde szanuje. Kobieta starej daty, ale wie, co robi.
Istnieje cała rzesza tak zwanych katolików, również na tym forum, którzy niekiedy często razem z nami śmieją się z jezuska i różnych dogmatów, które O DZIWO stanowią podstawy ich wiary!
Podbijam. Zainteresowani, idzcie do kata i przemyslcie swoje zachowanie.
matki boskiej cudownej, maryji trzykroć przedziwnej, jezusa chrustusa króla kosmosu i wszechświata i innych wszechmocnych bóstw które władają naszym żywotem
.
Amen.