Do tej pory byłem pewien że pójdę na A, po prostu na motorach lepiej i o dziwo pewniej, się czuje, tonowa bestia jest zbyt dużą odpowiedzialnością, podczas jazdy na motorze główne zagrożenie skupia się na mnie, nevermind, skończyło się na tym że... ceny samych motorów mnie odstraszają
Ogólnie, żeby zacząć jazdę na ulicy motorem wystarczy że wydam 9 dych, spoko, mogę zapłacić nawet w tej chwili, i spędzę 12 godzin na kursie, też spoko, jestem na to przygotowany.
No i tu pojawia się problem... kupno średniej klasy motoru (Honda cbr 125 lub podobne) to co najmniej tysiak! Podczas gdy koszt w miarę taniego w utrzymaniu samochodu to, zaledwie, pięć stówek.
Dochodzą koszty ubezpieczenia, dla motoru nie ma aż takiego problemu, jakbym zarejestrował na kogoś powyżej trzydziestki to wychodzi mi praktycznie za darmo, a i na mnie wychodzi coś koło pięciu stów rocznie, z moimi obecnymi zarobkami da się żyć, a od września będę zarabiał więcej.
Samochód z kolei... mieszkam w najgorszym możliwym miejscu jeśli chodzi o ubezpieczenie samochodu
W całej Anglii, być może nawet w całej Wielkiej Brytanii, najdroższe ubezpieczenia są właśnie w Bradford, co gorsza, w mojej dzielnicy są drogie nawet jak na Bradford =(
Dla nowego kierowcy ubezpieczenie nawet normalnie taniego w ubezpieczeniu samochodu może przekraczać sześć tysięcy rocznie(ta, FTW?!), oczywiście z każdym rokiem za kierownicą ta cena drastycznie spada. Mówiąc o takich kwotach jest to jeśli zarejestruję samochód na siebie, jednak jeśli brałbym samochód rejestrowanie na kogokolwiek innego niż ja nie wchodzi w grę.
Odnośnie samych egzaminów, A, gdybym poszedł jak stoję, zdałbym bezproblemowo, jestem tego w stu procentach pewien. Z kolei B :mellow: Co prawda parę razy samochodem jeździłem, żyję ja, moi pasażerowie i przechodnie, a i drzewa wszystkie na miejscu, ale... w przeciwieństwie do motorów tutaj zdać za pierwszym razem jest trudno.
Pojazd ma być używany jako podstawowy środek komunikacji, dojeżdżanie do pracy i na uczelnię, przez cały rok... i tutaj jest główny atut samochodu. Jazda motorem po oblodzonej drodze jest niemożliwa, podczas gdy samochodem można się odważyć na takie wyczyny. Z drugiej strony, przez te parę dni w roku, a nawet niech będzie i miesiąc, mógłbym użyć taksówki (transport publiczny odpada, pracował będę na nocnej zmianie, kończąc długo po ostatnim autobusie i dalece przed pierwszym).