To forum nie może być opiniotwórcze bo nie ma tu przekroju i różnych prób. I właśnie, odwrócę to co powiedziałeś, nie możemy patrzeć tylko na minusy.
To forum samo w sobie nie, ale to forum jako przykład jednego z wielu siedlisk domorosłych fantastów w zestawieniu z książkami "które robią miliony" już jak najbardziej opiniotwórcze może być. Ani jedno, ani drugie samo w sobie nie miałoby takiej "siły argumentu" w pojedynkę i dopiero połączenie i porównanie daje w miarę obiektywny obraz. Nie można patrzeć na same plusy i same minusy - Ty podajesz głównie plusy, ja podaję głównie minusy. To jest esencja dyskusji, żaden z nas nie może sobie uzurpować prawa do podawania jedynie słusznych argumentów i jak najbardziej nie powinniśmy w tym kierunku zmierzać.
Nie oczekuj, że będę asertywnie bronił swojej pozycji. To naturalne, że ludzie ścierają się kiedy mają rozbieżne opinie w tej samej kwestii. [...] konflikty i prowokacje to najistotniejszy napęd ewolucji człowieka.
Ja się starłem w pierwszym poście z rozbieżnymi opiniami fantastów kręcących się wokół "A Im Legends". Jak możemy przeczytać w którymś z Twoich poprzednich postów, wcale nie postrzegałeś tego jako przykład ewolucji i powód do dumy

Odwracasz kota ogonem żeby wyjść na swoje, ale jakby nie było - przyznałeś mi prawo do krzty jadziku
4. Szatan.
Ja to niestety w ten sposób odbieram. Mógłbym przytoczyć w formie niedokładnego cytatu fragment monologu, który niedawno zasłyszałem w szkolnej bibliotece, ale nie, to się wiąże ze zbyt traumatycznymi przeżyciami i wolałbym do tego nie wracać

Chyba, że ktoś będzie nalegał
5. Kreatywność.
Moja teza: kreatywność to nie tylko zdolność do wymyślania rzeczy nowych i niezwykłych, ale jednocześnie zdolność do wymyślania rzeczy porządnych, poprawnych i spójnych. Zgadzasz się, nie zgadzasz się, a jeśli nie, to dlaczego?
Racjonalizm to antagonizm do licentia poetica
Niekoniecznie. Ja za licentia poetica nie uznaję pisania "byle czego", a więc nie wykraczając poza taki "codzienny racjonalizm" mogę napisać coś, co będzie równie swobodne.
Zdaje się, że to nie ja staram się udowodnić całemu światu ile to wchłonąłem wiedzy z wikipedii.
Nie napycham sobie głowy wiedzą z Wikipedii, a jeśli moje częste odwołania do niej są rażące, to spieszę z wytłumaczeniem. Pierwsza kwestia to taka, że lubię wiedzieć, na ile dana informacja jest prawdziwa (co już powiedziałem wcześniej). Zanim więc wydam konkretny sąd chociażby o Sokratesie, wolę nieco bardziej zagłębić się w temat, a Wikipedia jest, można by rzec, najbardziej dostępnym źródłem wiedzy - nie zawsze sprawdzonej, co się podkreśla, ale to skrajne przypadki. W przypadku Sokratesa akurat mi się nie udało, ale możesz mi wierzyć - zanim powiedziałem o nim coś konkretnego, moja wiedza o nim wzrosła kilkukrotnie. Nie można więc mówić, że forsuję po prostu swoje poglądy/opinie.
Druga sprawa to taka, że zdefiniowanie pewnych pojęć i ustalenie odpowiednich zakresów znaczeń, pozwala skrócić nieco dyskusję i uniknąć niepotrzebnych błędów związanych z różną interpretacją. Wikipedia, powiedzmy, zawiera sporo wiedzy, która jest w tej kwestii "arbitralna", a więc jeśli chcemy rozpocząć dyskusję nad tym czy na tamtym, warto najpierw określić, o czym chce się rozmawiać. Oczywiście moglibyśmy przed przejściem do właściwej dyskusji próbować tworzyć własne definicje fantastyki i jej podziału, ale zanim doszlibyśmy do zgody w tej kwestii, mogłoby minąć sporo czasu. Dlatego też uważam posiłkowanie się Wikipedią w tym przypadku po prostu ułatwieniem i szybkim, sprawnym zobiektywizowaniem całej dyskusji. Jak widzisz, przez niedopełnienie tej powinności wyniknął najpierw, całkiem niepotrzebny, konflikt między mną a Koziekiem, a następnie między mną a Tobą. Z drugiej strony, uważam jednocześnie, że nikomu nie powinno się odbierać prawa do zakwestionowania takich definicji, pod warunkiem że swoje wątpliwości uargumentuje, a nie będzie parł pod prąd wyłącznie po to, by poprzeć swoją wersję.
Tylko, że jest dość subtelna różnica, z tym czym sobie napychamy głową, a efektem konfrontacji tej wiedzy z rzeczywistością.
Otóż składa się tak, że faktycznie próbuję konfrontować tą wiedzę z rzeczywistością, mimo że jeszcze niedawno tak nie było. Zakładam, że miałeś kontakt z różnymi teoriami spiskowymi czy nawiedzonymi prorokami. To ich zwolennicy właśnie są doskonałym przykładem takiego nieostrożnego wchłaniania. Ostatnio na przykład odezwał się do mnie niejaki Radek spod Suwałk, lat 18, uczeń bodajże technikum ekonomicznego. Zapytał mnie co sądzę o teoriach spiskowych i roku 2012, a gdy dyskusja nieco się rozwinęła (ja byłem oczywiście sceptyczną stroną), stwierdził, że naprawdę w 2012 roku może się coś stać, bo aktywność Słońca osiąga swoje maksimum co 11,5 tys. lat, a "ostatni potop był właśnie 11,5 tys. lat temu". Zapytałem go, co to jest potop, myśląc, że może pomylił się i miał na myśli zlodowacenie albo cokolwiek. Jego odpowiedź przeszła moje oczekiwania (no, bo oczekiwałem głupiej odpowiedzi

). Fragmenty:
Radek/Suwałki: (Piątek 27.11.2009 23:43)
no slonce dostaje hiperaktywnosci co 11,5 tys lat
Ja: (Piątek 27.11.2009 23:43)
przyjmijmy że tak jest
(Piątek 27.11.2009 23:44)
ale powiedz co to za potop
Radek/Suwałki: (Piątek 27.11.2009 23:44)
mozliwe ze ziemia zamieni sie biegunami czyli zacznie hamowac
[...]
Radek/Suwałki: (Piątek 27.11.2009 23:52)
chodzilo mi o to ze jak ziemia bedzie zwalniac to oceany wedra sie w lond
lub beda ostre trzesienia ziemi i wielkie tsunami
(Piątek 27.11.2009 23:53)
lad*
Ja: (Piątek 27.11.2009 23:53)
i to niby zdarzyło się 11,5 tys lat temu?
Radek/Suwałki: (Piątek 27.11.2009 23:53)
no niby ta
nic nie wiedomo^^
Wyglądałem, obrazowo rzecz ujmując, jak emotka o_o . W całej jego wypowiedzi kluczowe jest to "no niby ta" - obejrzał, przyjął, nie skonfrontował z własną wiedzą, bo jej nie miał (jak wynikło z reszty dyskusji, pojęcie o fizyce i geografii zerowe), nie skonfrontował z wiedzą cudzą (chociażby Wikipedią). Po prostu przyjął, dokładając cegiełkę do swojego nieopartego na żadnej wiedzy i doświadczeniu światopoglądzie. A przy okazji - ja wierzę w Elohim z kosmosu. Nie próbujcie tego kwestionować - on tak powiedział, on to wie bo gdzieś tam o nich przeczytał.
Wracając jednak do meritum: moja "konfrontacja wiedzy z rzeczywistością" jest dość prosta, zwięzła i ścisła, a nazywa się "metodologia naukowa". To zbiór praktycznie paru zasad, które faktycznie pozwalają szybko i łatwo odróżnić fakty i prawdopodobne fakty od ewidentnego fałszu. Są to między innymi brzytwa Ockhama, nieco szersza, ale opierająca się na tym samym założeniu "zasada najmniejszego wysiłku" (tak, teraz wymyśliłem tą nazwę, po prostu żeby była obrazowa), ponadto wszelkie teorie staram się konfrontować z elementarną (tutaj: na najniższym poziomie złożoności) wiedzą o procesach fizycznych, chemicznych, biologicznych, geologicznych, meteorologicznych, społecznych i tak dalej. Dlatego też teoria o "hamującej Ziemi" z miejsca wydała mi się podejrzana, z tego tylko względu, że biorąc pod uwagę w tym wypadku wiedzę fizyczną, kosmologiczną/planetologiczną oraz geograficzną wiem, że duże ciała nie mają w zwyczaju się zatrzymywać jedynie ze względu na jakieś tam przebiegunowanie. A jeśli już, to będzie to raczej proces powolny i nic nikomu nie chlupnie na ląd. Ot, bezwładność w czystej postaci.
Całkiem ciekawe przedstawienie tego, nazwane tutaj "Wykrywaczem bzdur", można zobaczyć tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=roaJNyHXBNo(Michael Shermer - redaktor magazynu Skeptic, stały felietonista ze Świata Nauki).
Wydaje mi się tylko, że za bardzo afiszujesz się tym, że to twoje zdanie, a jak dla mnie to tylko czyjaś wiedza, która wg ciebie idealnie pasuje twemu sposobowi postrzegania tego co cię otacza.
Mam wrażenie że trochę w Twoich wypowiedziach jest sprzeczności. Raz twierdzisz, że wygłaszam własne teorie wzięte z powietrza, które nie mają w niczym poparcia, tu zaś, że to nie tylko moje zdanie, ale wykorzystanie czyjejś wiedzy, a więc i czyjegoś zdania. Zdecyduj się
Kyro też jesteś mile widziany, skonfrontujemy twoją wiedzą, z naszym doświadczeniem
70%? W porządku