Jako, że scenarzysta powinien orientować się w opinii ludu, a w Dragon Age nie grałem ani grać nie zamierzam to chciałbym poprosić wyjaśnienie tego jak ma się magia z tej gry do innych.
tutaj trwa od jakiegoś czasu krucjata na temat magii w grach. magią którą reprezentują fireballe na rzecz chemii i fizyki. wszystko co reprezentowane przez fireballe jest złe z zasady, bo nie wnosi niczego nowatorskiego, męczy w odbiorze bo upraszcza oczywiste prawdy które obowiązują we wszechświecie. to krucjata zdrowgo rozsądku przeciwko ślepej wierze.
a chodzi o prosty fakt, w świecie opanowanym przez istoty nadprzyrodzone elfy, smoki, orkwarriory, są one poddawane tym samym prawom co np ludzie (jeżeli natura potrafi stworzyć żabę a obok postawić dinozaura to powiedzmy że te wszystkie elfy są możliwe). dlaczego więc nagle znajduje się ktoś kto rozporządza siłami które stoją okoniem w stosunku do np grawitacji i tak dalej. skąd się ta siła bierze. jest nią magia, ale wtf. czemu nie może jej mieć każdy a jak już to zdobycie jej kosztuje 10 orenów i 20 punktów xp.
problem jest banalny, nie lubimy magii. koniec kropka. nie lubimy jak się nam serwuje coś co nam przeszkadza, nie siląc się choćby na jakąś nowatorskość, mnie osobiście irytuje że wszyscy twórcy bezszczelnie żerują na pierwotnych założeniach sprzed dziesiątek lat. brakuje mi eksperymentów w kwestii designu w grach. leje na książki bo tam jest dokładnie to samo, ale mimo wszystko odbiór magii w książce jest znacznie prostszy niż zwizualizowanie jej w grze, gdzie te wszystkie fireballe stają się bezgranicznie głupie.
z tego samego powodu irytuje mnie brak chęci ze strony choćby amatorów do eksperymentów, brakowało mi tego np w bit gdzie sam proponowałem połączenie "magii" z fizyką na zasadzie zależności (niby niewielka zmiana ale jednak coś się dzieje), dlatego w sc miało nie być magii wogóle, dlatego tak mnie i pare innych osób wkurwiają magiczne wilki i cała ta reszta.