Co tak długo, zapytał VEQ Bromora z lekko ściętą brodą.
- Teleportacja nie wyszła - odrzekł Mag Ognia, spoglądając na rozmówcę z tajoną niechęcią - Wiesz, nie wszyscy mają oswojonego wilka na każde skinienie. Ale żeśmy paru sieknęli. Co do sytuacji, razem z waszymi...
Mag zerknął na Rajmunda, który już grzebał wojakom po kieszeniach.
- Razem z waszymi będzie kilka setek tych plugawców.
Brodacz rozglądnął się i zauważył ludzi w pancerzach straży Masturbiusza, pozbawionych jednak niegodnych emblematów półboga.
- Widzę, że mój transport doszedł - uśmiechnął się do siebie - Jak sprawowały się zbroje?
- Świetnie, panie Magu - powiedział karczmarz - Jednemu uratowały nawet życie - wskazał cherlawego pijaczynę, który skinął lekko głową.
- A gdzie mój przyjaciel? Ten od burdelu - rzekł, nadal się uśmiechając.
- Jeden oddział, pod wodzą niejakiego Hamfasta, zdołał zbiec do lasu. No... i porwali twojego kolesia.
Mag przestał się uśmiechać. Więc jeden oddział uciekł... Jak poradzi sobie właściciel burdelu?...