Tawerna 20856 22

O temacie

Autor Gregas

Zaczęty 20.01.2008 roku

Wyświetleń 20856

Odpowiedzi 22

Gregas

Gregas

Użytkownicy
posty44
Profesjabrak
  • Użytkownicy

Gregas

Tawerna
2008-01-20, 19:22(Ostatnia zmiana: 2008-01-20, 21:43)
Nie wiem co i jak, ale daje to starą Tawerne w wersji Lo-Fi do ściągnięcia:\
CLICK
Można chyba tu zacząć pisać.
 

Keretsel

Keretsel

Użytkownicy
posty312
Propsy10
ProfesjaProgramista
  • Użytkownicy

Keretsel

Tawerna
#1 2008-01-21, 11:15(Ostatnia zmiana: 2008-01-21, 11:16)
Nie mogłem się powstrzymać od tego pomysłu :P  . Więc niech będzie że akcja teg opka dzieje się jakiś czas po upadku tawerny. Wkrótce dam tu zakończenie swojego opka o wojnie z noobami.

Po pewnym czasie do tawerny przybył Lesterek rozejrzał się i krzyknął:
-Witajcie!
Niektórzy odpowiedzieli. Usiadł przy barze i zamówił cole zmieszaną z wódką. Sam dalej usilnie starał się sprzedać członek.
 Nagle do tawern wpadli ludzie w czarnych kamizelkach mieczo odpornych z napisami MGS wyważając drzwi i okna.
-Zamknąć ryje! Jesteśmy elitarnym odziałem moderatorów z GSu. Przybyliśmy aby aresztować Sama Ogrodnika za spamowanie na GSie i inne okrutne przestępstwa!!!
Mężczyźni zaczęli się zbliżać do Sama ze wszystkich stron z wyciągniętymi mieczami. Kiedy już wszyscy byli od niego o jakieś pół metra, Lesterek upewnił się że żaden z Gesowców nie stoi za nim i podniósł rękę mamrotając:
-Czikita GS.
Wszyscy napastnicy poprzewracali się wokół ogrodnika a on sam przeszedł po jednym i go opluł.
- No i po co se zaczynaliście ?! - powiedział dumny Sam
- Zamknij ryj!!! Który z was to zrobił gnoje?! Gadać albo was wszystkich aresztujemy.
Na to wszyscy wybuchneli śmiechem.
- ZAMKNĄĆ RYJE ĆPUNY ZASRANE!!!!!!- krzyczał doprowadzony do białej gorączki GSowiec
Wtem dowódca elitarnego odziału moderatorów spojrzał się na Ken'Udza
-TO TY!
-Gówno prawda.
GSowcy znowu się przewrócili za sprawą Lesterka.
- DOSYĆ TEGO!!! BRAĆ ICH ŻYWYCH LUB MARTWYCH!!!
Wszyscy znowu wybuchnęli śmiechem.
GSowcy ruszyli do ataku. Jeden z nich ruszył na Laviusa jednak Kereth podłożył mu nogę i... Kolejnych trzech rzuciło się na Kena który jakimś czarem wyrzucił ich przez okno. Jeden powędrował w stronę Lesterka pijącego spokojnie cole z wódką który niespodziewanym ruchem uniknął ciosu potążnego topora. Jena zamach był taki silny że modertora wpadł za bar gdzie Lesterek zaczął go okładać swoim krzesłem. Po pewnym czasie do karczmy wpadł Siekacz i powalił na ziemię 5 uciekających GSowców naraz. Walka zakończyła się. Zwycięstwo należało do mudersów.
 

Keretsel

Keretsel

Użytkownicy
posty312
Propsy10
ProfesjaProgramista
  • Użytkownicy
Cytat: Lesterek link=topic=29.msg73790#msg73790 date=Nov 8 2007, 21:23\'
Był bardzo wczesny ranek. Właściwie słońce jeszcze nie wzeszło. Lesterek wstał tak wcześnie jak nigdy.Wziął ze swojego kufra łuk i świeże ubranie gdyż stare z daleka było czuć. Młodzieniec postanowił wyruszyć na polowanie.
Może coś upoluje a jeśli nie to na pewno pouczę się trochę strzelać z łuku- pomyślał.
Wziął na wypadek jedną miksturę lecznicą własnej roboty i wyruszył na polowanie. Stał już u podnóża wielkiego lasu przy, którym stała tawerna.
-No to ruszam. - powiedział i ruszył w kierunku dziczy.
Był coraz dalej a im dalej był już w puszczy tym mniej światła wpadało przez gałęzie.
Po dłuższym czasie wędrówki dotarł na wzniesienie. Usłyszała jakiś szelest i natychmiast schował się za pobliskim krzakiem. Na dole stał wielki jeleń. Lesterek powiedział:
- Świetnie będzie mięsa na cały tydzień.
Napiął łuk wycelował i strzelił. Jeleń w ostatniej chwili odsunął się i odkrył siedzącego za nim nooba. Strzała co prawda ominęła zwierze ale trawiła nooba w szyję. Ten upadł na ziemię.
Lesterek natychmiast zszedł na dół i sprawdził co się stało przeciwnikowi. Noob był martwy.
W chiwli śmierci trzymał łuk i najwyraźniej celował w jelenia, który był między nim a Lesterkiem. Noob miał przy sobie mapę. Była na niej zaznaczona tawerna a wokół niej plan ataku. Młodzieniec nie sprawdzając co jeszcze noob miał przy sobie ruszył z powrotem do tawerny aby ostrzec przyjaciół. Był już przy polanie na której stała tawerna jednak teraz nie była to pusta przestrzeń. Przeciwnie. Ruiny tawerny były otoczone namiotami które nie należały do stałych bywalców tego miejsca. Oznaczało to jednoznacznie - tawerna była otoczona przez nooby. Na oko było ich około stu.
- Cholera! Muszę spróbować się teleportować. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić bez żadnych głupich wpadek.
Rozpoczął wymawianie inkantacji.W jednej chwili młodzieniec zniknął.
Był teraz w czyimś namiocie. Rozejrzał się i zobaczył na łóżku śpiącego Lesia.
-Hmmmmmmmmmm skoro już tu jestem to trzeba coś zbroić- pomyślał.
Na półce przy łóżku leżało piwo. Przeszukał kieszeń i znalazł w niej płyn powodujący biegunke własnej roboty. Wypił piwo i wlał do pustej szklanki ciecz. Ponownie się teleportował. Był teraz w tawernie. Wszyscy spali na krzesłach nie wiedząc nawet o oblężeniu. Krzyknął:
- Wstawać!!!
To dalszy ciąg mojego opka :P

Kereth osunął się ze stołu i upadł na podłogę, Lesterek spojrzał się na Fenixa który leżał nieprzytomny na podłodze.
-Wstawać!!!- powtórzył
Ken otworzył oczy, spojrzał na salę w, której siedzieli i znowu zamknął oczy.
-WSTAWAĆ DO JASNEJ CHOLERY!!!!!!- chuknął z całej siły tak, że wszyscy oprócz Fenixa wstali na baczność
- Co jest do jasnej…- zaczął Ken jednak nie skończył gdyż drzwi zostały wyważone i do sali weszło około 25 noObów. Lesterek, który trzymał już swój miecz w pogotowiu rzucił się na 5 napastnikówy, którz byli najblieżej niego. Wykonał szybkie cięcie z góry, niemalże przecinając przeciwnika na pół, następnie wykonał parade i uniknął silne ciosu od miecza noOba. Zdezoriantowany noOb podzielił los poprzednika.
W tym samym czasie Gregi panicznie rozgldał się za swoim mieczem, kiedy nagle rzucił się na niego jeden z napastników. Gregi wykonał unik i uderzył przeciwnika pięścią w twarz, ten upadł, ale od razu wstał i zranił Gregiego w ramię. Ten w furij powalił noOba na ziemię i udusił gołymi rękami. Rana strasznie ciekła. Kereth wyjął miecz ze swego płaszcza i szybkim cięciem pokonał jednego z napastników, Gregi patrzył się na Keretha ze złością gdyż był to jego miecz. W tym czasie Lesterek powalił na ziemię 4 nOoba jednak czwarty już wykonywał zamach ku lesterkowi, którego normalny człowiek ani by nie uniknął ani nie przeżył, jednak jakaś siła odepchnęła wroga tak mocno, że wyleciał przez okno. Lesterek rozejrzał się za swoim wybawcom. Był to Ken, który już otrzeźwiał. Lesterek skinął głową, Ken odpowiedział tym samym. Walka w ledwo stojącym budynku była bardzo niebezpieczna gdyż jedno niechciane cięcie mogłoby uszkodzić fundament a tym samym cały budyek by się zawalił zabijający wszystkich będących wśrodku. Wszyscy bywalcy tawerny już otoczyli kilku noObów którym udało się uciec od ich mieczy. Zostało ich tylko 3 ale wojownicy okazali serce i pozwolili opuścić budynek pozostały napastnikom. Ci wychodzili spokojnie przez miejsce gdzie niedawno były drzwi ale zaraz po opuszczeniu budynku rozpoczynali sprint i biegli już nie do obozu oblężniczego ale tylko przed siebie.
Ci już nie będą walczyć po stronie nieprzyjaciela- pomyśleli
- Co się stało do kur[CENZOR] nędzy?! – zapytał Gregi ze złością
- Nooby powróciły i nas oblęgają. – odpowiedział spokojnie Lesterek
-Taa… jasne myślisz, że Ci uwierzymy? Pewnie gdzieś wziąłeś alkochol i nie zapłaciłeś!
- Jak nie wierzysz to wyjrzyj przez okno.
-No dobra- Gregi wyjrzał przez okno- O CHOLERA!!!
- I co? Zatkało kakao?
-No dobra ale to rzeczywiście są debile… rozstawić tyle namiotów wokół rozpadającego się budynku i jeszcze go oblegać.
- No dobra ale co robimy?- spytał Ken
- To ty zazwyczaj jesteś od myślenia- przerwał Aver
- Ech, a co możemy robić walczmy- powiedział Lesterek
- Mają przewagę liczebną chociaż…
- Jeśli nam się uda wyteleportować z tawerny na skraj lasu to moglibyśmy się zakraść do namiotów przywódców i się ich pozbyć, bez nich nie umią nawet znaleść naszej taweny- powiedział Ken
- No... Tylko nie wszyscy się znamy na magii..- wymamrotał Kereth
-Hmmm...  mam pewien plan, tylko... jest trochę... trochę... ech... nie wymaga użycia magii ale...- mówił Ken- z tego co pamiętam przed upadkiem tawerny Siekacz chciał zrobić kibel w środku bo nie wszystkim chciało się wychodzić na zewnątrz. Użył bardzo grubych rur ale się nie udało i zamurowaliśmy ostatnie wejście do tego kibla... Jeśli byśmy odkopali ten kibel to moglibsmy ech... pójść rurami tyle, że przed zamurowaniem z kibla normalnie korzystano z niego...
-Uff... - powstrzamał się od wymiotów Kereth
-Do kąd prowadzą te rury?- spytał Lesterek
-Do jeziorka, tam zrobiliśmy odpływ.
-No to GOŁ! Gdzie zakopaliście ten kibel- wrzasnął Gregi
-Za mną!
Doszli do jeden z niewielu ścian które zrobione zostały z cegieł
-No to co panowie? Zaczynamy?- powiedział Aver
-Czyżbyś zapomniał że budynek ledwo stoi? Rozwalimy to to nam się reszta na łeb zawali!- krzyknął Ken
-A magia?- spytał Lesterek
-To chyba jedyne wyjście, ale będziesz mi musiał pomóc.
- No dobra to zaczynajmy
-Okej. Ty poodłączaj cegły i je wyjmii a ja podtrzymam dach.
Rozpoczął się proces magii:
-Elwar, Kris, Bunds
-No zaczynaj!
-Już, tylko ćwiczyłem wymowę... Makumba ula bar cegła lewi odri- w tym momencie cement między cegłami stopniał i wylał się- signi.
W momencie wymowy ostatniego słowa ze ściany odleciało kilka cegieł tworząć przejście
-No i po problemie- mruknął Kereth
Kiedy już przeszli przez drzwi i weszli do miejsca w którym się wypuszcza kloca ( :D  ) rozpoczęli czołganie się kanałami. Już sam opis wskazuje na to że nie było to zbyt miłe przeżycie. W rurze było ciemno więc nikt nie rozpoznawał nikogo w ciemności. Co chwile było słychać różne komentarze typu: "O CHOLERA ALE GÓWNO" , "Czy to.. czy to??!!" Od czasu do czasu słychać było jaby ktoś wymiotował bo było tak na prawdę.
Po niespełna godzinie czołgania się wśród klocków w końcu udało się dojść do jeziorka w którym był odpływ.
-Wiecie że opary z gówien są bardzo trujące? Niektórzy przez nie umierają...- powiedział Lesterek
-Mniejsza z tym. Jesteśmy nad jeziorkiem. Zobaczcie dokładnie gdzie jesteśmy a później przejdziemy do dalszej częście planu.

***

Po jakimś czasie usłaszano głos Aver:
-WOW!!! CHOĆCIE, ZOBACZCIE CO ZNALAZŁEM!!!
Przybiegli do niego wszyscy.
-To fajerwerki z sylwestra
-No no no...
_______________________________
Widzicie tak powinny wyglądać opki w tawernie z takimi gówienkami to do izby :P
C.D.N. Wiem że jest trochę błędów ale nie chce mi się ich poprawiać ;)
 

dr inż. Fenix

dr inż. Fenix

The Modders
Dekadent
posty262
Propsy131
  • The Modders
  • Dekadent
Jak na tą porę roku wieczór był całkiem ciepły. Luty, którego nazwa pochodzi od srogich mrozów, częstował świat niemal letnią pogodą. Drzewa wypuszczały pąki, by znów kąpać się w ciepłym blasku słońca. Jednak tylko one. Ziemia była martwa. Pola były tylko suchą skorupą. Na łąkach znajdowała się tylko zeszłoroczna pożółkła trawa. Nie pojawiły się żadne młode pędy.
W Tawernie panowała ciemność. Tylko pozornie. Gdyby uważny obserwator zbliżyłby się dostatecznie zobaczył by maleńki płomyk świecy palącej się na ostatnim ze stojących tu stołów. Reszta już dawno posłużyła jako drewno na opał. Wokół mdłego światełka siedzieli ludzie. Dawni \"członkowie\" grupy zwanej Muddersami. Jeśli można było kiedykolwiek nazwać to grupą. Był to zbiór osób, z początku zapalczywych dzieciaków, które łączył cel i kilka spostrzeżeń dotyczących otaczającego ich świata. Chcieli pokazać, że mogą zrobić coś inaczej. Sami.
Wielka idea? Dziecinna iluzja? Teraz to nie miało znaczenia.
-I co dalej?- zapytał osobnik zwany Gregim. Nikt nie odpowiedział. Z resztą każdy raz na jakiś czas zadawał to pytanie. Nie po to by otrzymać odpowiedź. Raczej by podkreślić to, że nie straciło się jeszcze resztek wiary.
-Nie!- krzyknął inny zwany Kyrem. Wstał tak gwałtownie, że przewrócił swoje krzesło.- Siedzimy tu i nic nie robimy! Biadolimy i nie podejmujemy żadnych działań!- Uderzył pięścią w stół z takim impetem, że przewrócił świeczkę.
Ostatni promień światła zniknął.
-A co możemy zrobić?- spytał Ken\'Udz, wypowiadając po tak długim czasie milczenia, obawy ich wszystkich.- Nie mamy pieniędzy, kontaktów, niczego. Żadnego punktu zaczepienia.
Czwarty z przebywających tu osobników, Aver, bez słowa zapalił świeczkę, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi.
-Więc co mamy tu siedzieć i nic nie robić?- nikt jednak nie odpowiedział. Odwrócił się od nich i podszedł do baru. Nie spodziewał się tam znaleźć niczego do picia. Ale nie był wstanie usiedzieć w jednym miejscu.
Gregi zaczął masować dłonią czubek nosa. Czuł się taki zmęczony, ale nie mógł zasnąć. Nie było prawdą, że nic nie mogli zrobić. Każdy miał coś do czego mógł wrócić, ale mógł to zrobić tylko sam. A wszyscy wiedzieli, że to będzie koniec.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia dla której tu zostali... On.
Gdy Gregi o tym pomyślał zdał sobie sprawę, że słyszy coś na kształt grzmotu. Było jednak inne. I jakby bardzo bliskie. Tknięty dziwnym przeczuciem mężczyzna zerwał się z krzesła i rzucił się do wyjścia. Gdy Kyro podnosząc się z nad baru zawołał \"Co jest?\", rzucił tylko jedno słowo w odpowiedzi.
\"Fenix\".
Na to słowa pozostali zerwali się również. Wszyscy po za Ken\'Udzem.
-Nareszcie- mruknął.
**************************************************************
Gregi dotarł do szałasu pierwszy. W środku zobaczył siedzącego na posłaniu Fenixa. Mniej więcej. Wyglądało to tak jakby tułów skręcił pod kątem 90 stopni, jednak nogi dalej były wyprostowane, tak jakby wciąż znajdował się w tym dziwnym letargu. Ręce trzymał przed twarzą, tak jakby ściskał jakiś niewidzialny przedmiot. Szeptał pojedyńcze słowa, jednak wiele z nich nie miało dla Gregiego sensu.
-Wieżowce, partia, pistolet, krew...
Gregi spojrzał na posłanie.
Szept Fenixa został zagłuszony resztę muddersów wpadających do szałasu. Wyglądało to tak jak by dopiero teraz zdał sobie sprawę gdzie się znajduje.
-Gre-Gregi? Kyro? Aver?- mówił, patrząc na nowy przybyłych.- Imiona... Przyj... osoby, które znam?
-Fen!- zawołał uradowanym głosem Kyro, jednak za tym uśmiechem kryło się coś niepokojącego- Żyjesz! Muszę... Co stało się z twoją twarzą?- spytał otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
Fenix dotknął swego prawego policzka. Zdawało mu się, że poczuł drobne ukłucie. Rozejrzał się, zobaczył, że leżało tu mało lusterko, jednak rozbite. Gdy je podniósł zdał sobie sprawę, że Kyro wygląda na jeszcze bardziej zaniepokojonego. Fen spojrzał na swoje odbicia w rozbitym zwierciadle.
-Pamiętam- powiedział, dotykając ręką swoje prawego policzka. Na którym widniała blizna w kształcie dłoni o pięciu palcach.- Witajcie- Gregi zauważył, że było to pierwsze słowo, które ich znajomy wypowiedział bezpośrednio do nich. Greg spojrzał na posłanie. Był pewien, że widział na nim plamę świeżej krwi. Teraz jednak nie było po niej śladu.
Fenix wstał.
-Co z Tawerną?- spytał.
-Normalnie w takich chwilach ludzie pytają \"Co u was?\" lub \"Co się dzieje?\"- stwierdził Kyro, wciąż wytrącony z równowagi.
-Dobrze wiedzieć- odparł Fenix uśmiechając się.- Muszę zapamiętać.
**************************************************************
Gdy Fenix wszedł do pozostałości Tawerny zobaczył ostatniego z czwórki, wciąż siedzącego przy stole.
-Witamy wśród żywych- powiedział Ken\'Udz.

********************************************************************************
********************************************************************************
********************************************************************************
*****

No, pamiętacie jeszcze opowiadanie zapoczątkowane na poprzednim forum? Powiedziałem, że będę je kontynuował gdy tylko skończę pisać opek na konkurs (ci co przeczytali \"Miasto bez Cienii\" zauważą zapewne podobieństwa między Fenixami z opowiadań. Pewnie dlatego, że to ta sama osoba). Liczę na to, że nie wprowadzę zbytniego zamieszania Lesterkowi i tym co piszą w Izbie. Ale ja ciągle chcę odbudować Tawernę.

En Taro TheMudders!
 
"Wolna wola jest iluzją!"

"Biorąc pod uwagę, że wszechświat jest układem zamkniętym, w którym wszystkie ruchy cząstek elementarnych, będących bodźcami organizmów żywych są determinowane ruchami Browna trwającymi od wielkiego wybuchu."

Jednak czy wszechświat to tylko cząstki elementarne?





"I am the blade of TheModders!"

Zdunek

Zdunek

Administrator
Ken'Udz mistrz stali i runy
posty671
Propsy132
Profesjabrak
  • Administrator
  • Ken'Udz mistrz stali i runy
Fenix pozwolisz chyba że trochę odbiję od Twojego opka ? i skończę to co rozpocząłem wcześniej
___________________________________

Ken'Udz wszedł do podziemi Tawerny, a właściwie tego co po Niej zostało. Zamknęła się za nim klapa od podłogi która po chwili znikła, czas na zewnątrz jak zawsze leciał swoim zwykłym leniwym tempem. Nie działo się nic, nic co mogło by wskazywać na wydarzenia dziejące się pod ziemią w magicznej piwnicy Tawerny.

Ken'Udz długimi godzinami wędrował po tunelach, próbując sobie przypomnieć co tu się wydarzyło i gdzie musi dojść by wszystko zakończyć. Ken przygotował się do tej wyprawy, posiadł wiedzę z księgi milczenia, polegającej na rzucaniu czarów bez nawet najmniejszego szeptu, tylko wolą umysłu. Sporządził eliksiry utrudniające dostęp do jego umysłu. Wiedział że coś co czai się w zakamarkach tych korytarzy potrafi zapanować nad umysłem i jest potężne, potężniejsze niż może sobie wyobrażać.
Idąc ciemnymi korytarzami, oświetlany tylko małym magicznym światełkiem, Mag rozmyślał o swoich przyjaciołach, o tawernie której lata świetności minęły już bezpowrotnie, o Shergarze który przewodniczy czemuś co miało być dobre dla wszystkich starych kompanów a okazało się dobre tylko dla małej grupki, o wiecznie wykłucającym się Kyro, o Kazzmirze który zawsze musiał widzieć tą gorszą stronę medalu, o wszystkich Murdersach którzy pozostali na powierzchni i chociaż by chcieli nie mają bladego pojęcia co się z nim dzieje.


 Mag szedł i szedł, minął dzień, dwa nic się nie działo. Nagle na końcu tunelu zobaczył światełko, oraz jakiś ruch,. Bicie serca przyspieszyło, Ken oddychał krótko i płytko. Dobył miecz-pomyślał że w tym przypadku nie można polegać tylko na magi, musiał połączyć siłę oręża z potęgą czarów. Wypił jedną z miksturek które przygotował wcześniej, powoli zbliżał się do zakończenia tunelu, coraz mocniej zaciskał dłonie na rękojeści miecza, ciemny krwisto czerwony klejnot wtopiony w sam środek jelca zdawał się pulsować, jasnym czerwonym światłem razem z rytmem serca Ken'Udza. Te kilkanaście kroków, kilka sekund zdawały się być godzinami, mag wiedział że to co tam jest, włada potęgą większą niż mógł by sobie wyobrazić.
Ken wziął głęboki oddech i wbiegł do wielkiej komnaty oświetlonej jasnym, wręcz białym światłem rażącym przyzwyczajone do mroku oczy Maga. Na samym środku stał dziwny potwór, mający macki, które czasami odpadały od niego i po chwili przypęzały z powrotem.
Nagle w głowie Kena wyłoniło się wspomnienie, błysk i następne wspomnienie, i tak przez krótką chwilę, każda jego myśl była przypomnieniem najbardziej brutalnych, niemiłych wydarzeń z życia Kena, były tak realne że Mag czuł jak by znowu przeżywał to co działo się kiedyś-Nie muszę z tym walczyć-Przeleciało mu przez myśl. Chwila skupienia, i udało się złe wspomnienia znikneły,
-Czego chcesz?- nadzwyczaj spokojnym, ciepłym, jak na taką bestię, głosem odpowiedział się potwór.
-Ja, eee tego, nie wiem, coś mnie tu ciągnie ale nie wiem co.-Cicho odpowiedział Ken, z torby szybko wyjął czerwony kamień-taki sam jak ten w mieczu- i cisnął nim w bestię. Znowu wspomnienia zaczęły mu przelatywać przed oczami, tym razem były to wsponienia z podziemi Tawerny, z ostatniej wyprawy, Błysk, wspomnienie, błysk wspomnienie, błysk ból, potworny ból którego pulsowanie wydawało się rozpoczynać ze skroni a przechodziło na całe ciało. Kamień w mieczu przestał pulsować, zaczął świecić miarowym coraz mocniejszym światłem, coraz bardziej przerażającym i coraz jaśniejszym, w pewnym momencie zaćmił białe światło oświetlające salę. Trach, trzask jak przy stłuczonej kuli, odgłos ten wydobył się z kryształu z miecza. I nagle ciemność, cisza, Ken nie czuł swojego ciała nie czuł nic, mijały tak minuty, ale Mag nie zdawał sobie z tego sprawy. Znowu coś dziwnego, Ken znalazł się w jakimś innym świecie, wszędzie biało, podniósł się z czegoś co można nazwać podłogą, stał ale nie wiedział na czym, rozglądał się dookoła a wszędzie było biało, nie widział nic oprócz siebie samego. Nie czuł nic, ani ciepła ani chłodu, ani zapachu, kompletnie nic.Było to w pewnym znaczeniu przyjemne, odeszły wszystkie troski, zmartwienia, a zarazem przerażające.Ken czuł jak by wszystko przeminęło, nie czuł złości, nienawiści, nie czuł nic. W pewnym momencie pojawiła się postać, trudna do wyobrażenia, postać sylwetką przypominająca człowieka lecz nie był to człowiek, ani zwierze. Wysoka smukła postać, przyodziana tylko w długi płaszcz z kapturem, pod kapturem zarys długiej smuklej twarzy, ale była ona jakaś dziwna, taka zimna, pusta.
-Szczwany lis z Ciebie, tego nie przewidziałem, nie przewidzałem nawet że powrócisz w to miejsce. Wy ludzie jesteście bardziej skomplikowani niż myślałem, a może głupi? Przyjść do mnie, narażając życie, a nie wiedząc dla czego, czy to odwaga czy zwykła głupota? - Odpowiedziała człekokształtna postać.
-Dzięki tym kryształom jeśli zginę ja to zginiesz i ty, taką mam przynajmniej nadzieję. Musiałem tu przybyć, wymazałeś wspomnienia, ale nie na tyle dobrze żebym zapomniał wszystko, ale wystarczająco dużo bym wiedział co się tu kryje, a czułem że może to rozwiązać wszystkie moje problemy. Teraz już wiem, dzięki rzuconemu przed laty zaklęciu, można powiedzieć że stałeś się władcą czasu i przestrzeni, ta wiedza jest nieoceniona.
-Wiedza to potęga ale i klatwa.
-Widocznie jestem przeklęty.
-Jeśli tak uważasz, tej wiedzy Ci nie przekażę, choćbym miał i zginąć, jak sam to ująłeś stałem się władcą czasu i przestrzeni, ale władza daje także odpowiedzialność, coś o czym Wy ludzie zapominacie.

Znowu błysk i po chwili ciemność. Ken wymruczał pod nosem zaklęcie światła, znowu znajdował się w tej starej dużej sali co wcześniej, lecz teraz tylko jedno światło małe magiczne światełko oświetlało tą komnatę. Lecz było tu coś dziwnego, na środku sali stało kilka butelek wina oraz miecz z pękniętym kryształem. -Co tu się stało- pomyślał Mag, Inaczej to sobie wyobrażał.- Co ma znaczyć to wino? Może ono jest kluczem do tej zagadki- Po krótkim namyśle Ken otworzył butelkę, zaczął pić wino, łyk po łyku, każda kropla wydawała się ukojeniem dla jego gardła i duszy, każdy łyk był coraz słodszy, coraz smaczniejszy, był to najlepszy trunek jaki pił. Po wypiciu całej butelki Ken czuł niewiarygodną błogość, ale nic więcej, nic co chciał by się wydarzyło. Wzmocnił magiczne światło by zobaczyć czy coś jeszcze znajduje się w tej wielkiej sali. Nagle pęknięty kryształ błysnął. Ken podniósł miecz, zaczął go oglądać, powoli zbliżał się do kryształu i dotknął go palcem wskazującym. Na chwile nastała ciemność i znowu błysk w jego głowie. Mag znów zobaczył tą dziwną postać, ale tym razem jak przez mgłę. wszystko wyglądało jak sen, sen na jawie, nie ostry ale wystarczająco czytelny by wszystko zrozumieć.
-Nie spodziewałem się że zdobędziesz się na takie coś, zaimponowałeś mi człowieku- mówiła rozmazana postać- nie pozostawię Ci tego co chciałeś, ale przekażę Ci informacje które pozwolą Ci uporać się z kłopotami ale które nie zagrożą czasoprzestrzeni, pewnie się dziwisz po co to wino, to wino ma kilka tysięcy lat, twoich lat, bo musisz wiedzieć że czas jest pojęciem względnym. To wino jest dla twoich przyjaciół bo przyjaciele są najważniejsi (...)
Tym razem Ken wypowiedział krótkie zaklęcie i pojawił się na początku drogi którą przebył w podziemiach Tawerny, pstryknął palcami i znowu klapa od podłogi pojawiła się, wszyscy Murdersi którzy byli w pobliżu Tawerny podbiegli do klapy i zaczęli się przyglądać. Po chwili klapa znikła a w jej miejscu były schody po których zaczął wychodzić Ken.
-Ile mnie nie było?-Spytał się mag
-Kilka miesiecy-Odpowiedział jeden z Murdersów
-A jednak nie oszukał mnie, w podziemiach byłem zaledwie kilka dni te informacje co zostawił mi w krysztale były prawdziwe-Wymruczał pod nosem Mag.
-Co tam mruczysz?- Z dziwną minął spytał się Kyro
-Nie ważne, nie ważne, Witajcie znowu.
-Witaj-Churem odpowiedzieli wszyscy zebrani wokół Ken'Udza, Maga który pokonał swoje słabości i dotarł do celu.


Takie krótkie dokończenie opka ze starego forum, mam nadzieję że się podoba
 
Po co utrudniać coś co jest proste?

Agencja Interaktywna - CreaWeb.

Keretsel

Keretsel

Użytkownicy
posty312
Propsy10
ProfesjaProgramista
  • Użytkownicy

Keretsel

Tawerna
#5 2008-02-27, 11:40(Ostatnia zmiana: 2008-02-27, 17:28)
Fenix, super! Zdunek też wyczepiste.
Czekam na wasze następne opowiadania a sam dalej będę pisał swoje.
 

dr inż. Fenix

dr inż. Fenix

The Modders
Dekadent
posty262
Propsy131
  • The Modders
  • Dekadent
Nie kojarzę by Kyro coś tu ostatnio pisał Lesterek :) .

Zdunek, hm opowiadanie całkiem niezłe z wyjątkiem tego, że w kilku miejscach czułem się jak byś wyciął kawał tekstu i połączył wystające końce. Np. gdy Ken budzi się po pierwszym śnie i dotyka kryształu i znów zapada w sen. Co było w tym takiego imponującego?

I jeszcze co do tej postaci w kapturze. To był ktoś z twoich opowiadań, których nie przeczytałem czy po prostu Głos (czyli ten potwór z mackami), który przybrał bardziej ludzką formę? I napisałeś, że ta osoba stała się władcą czasu i przestrzeni. Jeśli to jest jednak Głos, to trochę mi się kłóci, gdyż był on raczej kimś w rodzaju trzymającego pieczy nad wymiarami, a nie panujący nad nimi.

Dalej, jeśli to jest spojrzenie wstecz, licząc od tego co ja napisałem ostatnio, to w drugie rozmowie z tamtą postacią mógłbyś dodać, że chce ona powiedzieć Kenowi jeszcze jedną rzecz, która nie będzie wymieniona w twoim opowiadaniu, ale chcę nawiązać do niej w dalszym ciągu swoje (generalnie wytłumaczyć, dlaczego Ken nie poszedł zobaczyć co z Fenixiem i czemu nie wydawał się zaskoczony jego przebudzeniem).
 
"Wolna wola jest iluzją!"

"Biorąc pod uwagę, że wszechświat jest układem zamkniętym, w którym wszystkie ruchy cząstek elementarnych, będących bodźcami organizmów żywych są determinowane ruchami Browna trwającymi od wielkiego wybuchu."

Jednak czy wszechświat to tylko cząstki elementarne?





"I am the blade of TheModders!"

Zdunek

Zdunek

Administrator
Ken'Udz mistrz stali i runy
posty671
Propsy132
Profesjabrak
  • Administrator
  • Ken'Udz mistrz stali i runy
Cytat: fenix link=topic=29.msg6751#msg6751 date=Feb 27 2008, 16:27\'
Nie kojarzę by Kyro coś tu ostatnio pisał Lesterek :) .

Zdunek, hm opowiadanie całkiem niezłe z wyjątkiem tego, że w kilku miejscach czułem się jak byś wyciął kawał tekstu i połączył wystające końce. Np. gdy Ken budzi się po pierwszym śnie i dotyka kryształu i znów zapada w sen. Co było w tym takiego imponującego?

I jeszcze co do tej postaci w kapturze. To był ktoś z twoich opowiadań, których nie przeczytałem czy po prostu Głos (czyli ten potwór z mackami), który przybrał bardziej ludzką formę? I napisałeś, że ta osoba stała się władcą czasu i przestrzeni. Jeśli to jest jednak Głos, to trochę mi się kłóci, gdyż był on raczej kimś w rodzaju trzymającego pieczy nad wymiarami, a nie panujący nad nimi.

Dalej, jeśli to jest spojrzenie wstecz, licząc od tego co ja napisałem ostatnio, to w drugie rozmowie z tamtą postacią mógłbyś dodać, że chce ona powiedzieć Kenowi jeszcze jedną rzecz, która nie będzie wymieniona w twoim opowiadaniu, ale chcę nawiązać do niej w dalszym ciągu swoje (generalnie wytłumaczyć, dlaczego Ken nie poszedł zobaczyć co z Fenixiem i czemu nie wydawał się zaskoczony jego przebudzeniem).
tu nie chodziło o zapadnięcie w sen, tylko nagłe przebłyski pamięci, nie wiem jak by to popwiedzieć,  czasami w filmach to stosują...
a i jeśli to już tłumaczyć w taki sposób jak piszesz to Ken znalazł się bardziej w innym wymiarze,

tak to jest głos, ale patrz sprawuję pieczę ale dzięki temu także może podróżować między wymiarami i napisałem że tej władzy nie przekaże, ale ogólnie chodziło mi o to że on zna sekret czasu ale go nie wykorzystuje....

jak chcesz możesz dopisać małego opka wyjaśniającego to, bo nie mam już pomysłu jak to wpleść w tekst
 
Po co utrudniać coś co jest proste?

Agencja Interaktywna - CreaWeb.

Keretsel

Keretsel

Użytkownicy
posty312
Propsy10
ProfesjaProgramista
  • Użytkownicy
Cytat: fenix link=topic=29.msg6751#msg6751 date=Feb 27 2008, 16:27\'
Nie kojarzę by Kyro coś tu ostatnio pisał Lesterek :P .
O lol to pewnie dlatego że czytałem jednego opka po drugim i mi się pomieszało :D
W takim razie zrobięedita :)
 

Gregas

Gregas

Użytkownicy
posty44
Profesjabrak
  • Użytkownicy

Gregas

Tawerna
#9 2008-02-27, 21:04(Ostatnia zmiana: 2008-02-27, 21:06)
Minęło jeszcze parę dni, słońce dawało o sobie coraz bardziej znać, pokazując, radość na twarzach Murdersów, a jednocześnie odwodząc ich od wizerunku nowo postawionej tawerny. Spali w szałasach złożonych z ściętych brzózek poprzeplatanych gęsto liśćmi.
Gregi siedział pewnej nocy na warcie spoglądając w światło księżyca, z zamkniętymi oczami i osunięty o deskę opartą o szczątki ściany tawerny. Nie spał, jedynie słuchał wiatru i odpoczywał, gdyż ostatnie dni były dla niego ciężkie.
W oczach miał tawernę u szczytu potęgi i siebie wchodzącego do niej, w uszach słyszał straszny gwar i co jakiś czas radosne okrzyki rozmów, jakby te dźwięki dochodziły od gruzów. Spuścił kapelusz na oczy, aby palące się przed nim ognisko, nie zaburzało mu tego wspomnienia. Pomyślał "Gdzie się podziały tamte czasy?", i otworzył szeroko załzawione oczy. Zobaczył siedzącego przy ogniu Ken'Udza który wpatrywał się w żywioł, z miną która wskazywała, że próbuje sobie coś przypomnieć. Spostrzegł poruszającą się rękę Gregiego, ale nic nie odrzekł tylko przejeżdżając wzrokiem jego twarz zatrzymał się chwilę na jego oczach. Zapadła długa chwila milczenia, tak długa że Gregi zdążyłby obejść tawernę dziesięć razy wolnym krokiem.
- Trzeba podjąć jakieś działania. - powiedział w końcu Gregi, ale w jego głosie była niepewność.
- Brak budulca, brak pieniędzy. Co możemy czynić? - odpowiedział Ken
- Mamy trochę cegieł, stoją po drugiej stronie.
Gregi wstał, otrzepał się z kurzu i ruszył w kierunku owych cegieł. Za tawerną było całkowicie ciemno, tylko kamienie na drodze odbijały światło ogniska. Wiedział, że cegieł starczy co najwyżej na wychodek, ale miał skrytą nadzieję, że zdarzy się cud i stos ich urośnie. Cegły w tych czasach były drogie, a do pobliskiego miasta żaden z nich nie zamierzał się wybierać, gdyż wiedzieli, że nie są tam mile widziani.
Po drodze wojownik ujrzał zagłębienie w postaci podkowy na drodze wyraźnie mieniące się w świetle. Ujrzał w końcu swej drogi drzewa pod którymi zostawili wczoraj stos cegieł przenosząc je z drugiej strony sterty gruzów w myśl, że podczas mrozów które zapowiadał Ken'Udz nie będą im potrzebne. Jednak żadne mrozy od wczorajszego dnia nie nadeszły, nawet stało się cieplej. Żołądek obrócił mu się dwa razu i stanął bez ruchu. Zmrużył oczy, a na jego twarzy malowało się pytanie "Jak to?". Przed nim leżała tylko jedna pęknięta cegła. Obrócił się na pięcie i pobiegł z powrotem. Po drodze znów kłębiły mu się myśli "Wszystko zaprzepaszczone.", " Koniec ze wszystkim.". Spojrzał jeszcze raz na odbijający się w świetle kształt podkowy i dostrzegł ich więcej.
Po chwili był już przy ognisku przy którym siedział Ken.
- Nie ma! - krzyknął - Zniknęło! Wszytko!
- Jak to? Wczoraj je przenosiliśmy. - Ken próbował opanować się, żeby nie zacząć krzyczeć.
- Sam spójrz.
- Jak to się mogło stać? Nikt raczej ich nie zabrał? - jego głos był lekko zaniepokojony.
Gregi nic nie odpowiedział, odwrócił się i spojrzał na zrujnowaną tawernę, i jej ostatnią stojącą ścianę. Drewno było zniszczone i stare, ale na jednej z desek widniał dziwny znak. Była to litera V przykryta jakby kapturem. Dotkął tego znaku - był świeży, jakby zrobiony dwie godziny temu jakimś nie zbyt ostrym nożem. Jego wzrok powędrował pytająco na Kena, ten zaś nie zauważył i wpatrywał się w ledwo wynurzające się Słońce.
- Patrz. - powiedział wreszcie Gregi po chwili milczenia
- Co to?
- Jakiś znak. Świerzy. Ktoś jest przeciwny budowie tawerny. - odrzekł, gdy zauważył, że znak jest przekreślony
- Trzeba zdobyć nowy budulec - powiedział wstając, a Gregi podniusł miecz z ziemi i ścisnął go mocno w prawicy.

********************************************************************************
********************************
Tydzień później, w następnej ciemnej, gwieździstej nocy wszyscy murdersi stali przed tawerną.
- Aver zaraz będzie. - powiedział Fenix wkładając miecz na plecy.
- To chyba on! - odpowiedział Ken, bo z ciemności wyłaniała się postać na koniu.
Aver siedział z mizerną miną trzymając lejce. Za nim jechali jacyś ludzie na trzech innych koniach ciągnąc za sobą jeden duży wóz.
- Aver! Coś cię zatrzymało?
- Oni. Nie chcieli przyprowadzić koni, musiałem ich pobić. - wszyscy spojrzeli na trzech pachołków z siniakami na twarzy. - Zjeżdżajcie, konie i wóz zostają.
Mężczyźni, zeszli z koni, by po chwili zniknąć ze światła pochodni i pogrążyć się w ciemnościach.
- Wszystko gotowe ruszamy. - powiedział Gregi wsiadając na jednego z wierzchowców.
Za nim wsiadły dwie pozostałe osoby: Fenix i Ken. Ruszyli powoli na zachód. Ich cel był odległy o jedynie dziesięć kilometrów, a jednak droga ciągnęła się niemiłosiernie. Co jakiś czas ktoś wybiegał na przód i wracał by sprawdzić czy "droga wolna". Tej nocy było wietrznie, ale nie padał deszcz. Pochodnie oświetlały kamienistą drogę, po której jechali. Dwa razy skręcili na skrzyżowaniu i wyjechali na prostą drogę przez gęsty bór.
- Każdy zna plan? - spytał Aver
- Oczywiście, pod twoją nieobecność każdy się z nim zapoznał. - odpowiedział Gregi gładząc się po głowie i poprawiając stary kapelusz.
- Gdy wrócimy, znajdę tą osobę która nas okradła. To pewnie jacyś zbóje, gdyż jak zauważył Gregi zostawili ślady kopyt.
- Wrócimy z tym po co przyszliśmy. Mamy jakiś plan budowy?
Nikt nie odpowiedział, bo nagle Ken skręcił w zarośla. Były to gęste krzaki, kujące i podrażniające ramiona nawet poprzez skórzane stroje. Jechali tak parę minut aż dotarli na niewielką polankę, gdzie też się zatrzymali. Gregi spojrzał w górę, gdzie zauważył cień wieży na którą padało światło księżyca.
- To tutaj, jeśli moje wtyki w mieście nie zawiodły znajdziemy linę do okna wieży. - powiedział Ken, z nutą dumy
I rzeczywiście, po przeprawieniu się przez kolejne zarośla i przeciągnięciu przez nie wozu znaleźli się tuż przy wieży, z której okna zwisała gruba lina. Fenix i Aver wspięli się na górę, po czym Gregi złapał za zimny sznur. Podciągnął się na nim i zawinął nogi. Po chwili był już w połowie drogi i ujrzał strażników wartujących daleko przy bramie, gdyż tylko tam były pochodnie. Wszedł w końcu na górę i przeszedł z lekkim trudem przez małe okno.
W środku były stosy skrzyń, wszędzie pełno było zboża i pustych worków. Aver i Fenix czekali już na niego. Fenix  wciągnął linę i spojrzał pytająco na towarzyszów jakby chciał zapytać co dalej.
- Schodzimy z wieży, trzeba się dostać do magazynu, tam trzymają cegły. - wyszeptał Gregi, bojąc się o strażników.
Zeszli z wieży i cichymi krokami dotarli do małego placyku, przez który co minutę przechodziło dwóch strażników.
- Zadźgam jednego - powiedział Fenix
- Nie, nie chcemy ofiar. - odpowiedział mu Gregi, a ten spojrzał na niego z wyrzutem i schował sztylet który wcześniej wyjął. - Wystarczy, że ogłuszymy jednego i zabierzemy mu klucze. Ken już pewnie czeka z wozem po drugiej stronie miasta.
Aver ruszył naprzód idąc na klęcząco. Nagle zza budynku wyłonił się jeden ze strażników.
- Kto tam jest niech wyjdzie! - krzyknął, ale Aver zdążył szybko schować się za stojącą na środku studnią, tak więc gdy strażnik ją okrążał Aver robił to samo.
Po chwili nie było już niebiezpieczeństwa i Murders znalazł się na drugiej stronie placu, przy wejściu do magazynu. Gregi i Fenix ruszyli także. Z daleka dało się słyszeć kroki strażników, więc przyśpieszyli nieco. Ale wtem Fenix wyskoczył z pełną szybkością w stronę magazynu. Kilka rzeczy wydarzyło się w tym samym czasie: Gregi wyciągnął miecz widząc, że w pościg za Fenixem rzuciło się dwóch strażników, jeden strażnik w ciężkiej zbroi uderzył od tyłu na lekko opancerzonego Gregiego, ale ten zdołał odparować silny cios, Fenix wpadł do magazynu ściągając dwóch strażników na Avera który razem z nim byli teraz uwięzieni. Gregi nie wiedział co się dzieje z przyjaciółmi, nie widział ani nie słyszał niczego ze strony magazynu, a cały czas musiał odpierać silne ciosy strażnika. W jednej chwili przeciwnik rzucił na niego przeraźliwe spojrzenie patrząc mu prosto w oczy i uderzył z największym impetem. Gregi szybko odskoczył, gdyż wiedział, że taki cios byłby dla niego za silny i nie potrafiłby go odeprzeć, a gdyby go ugodził Gregi padłby trupem. Dlatego szybko wbił miecz w lewy bark przeciwnika, oszołamiając go po czym rzucił się na niego. Obaj przewrócili się na kamienny plac. Gregi przytrzymywał go od góry, a strażnik leżał na kamieniach. Wojownik przekręcił stary kapelusz na głowie i wyciągnął zza pasa mizerkodię, gdyż oba miecze leżały obok nich, za daleko by móc je dosięgnąć. Przystawił ostrze do gardła wroga i powiedział w złości:
- Dawaj klucze!
Dostał to czego żądał i pozostawiając strażnika oszołomionego ciosem z pięści ruszył do magazynu. W nim ujrzał dwa trupy. Plątały się jego myśli, ale po chwili zobaczył, że to dwa trupy strażników, a za nimi dwoje strych przyjaciół.
- Fenix ich zabił. - powiedział Aver. - Otwieraj, bo widzę że coś ci brzdęka w ręku.
Gregi otworzył drugą część magazynu, która była zamykana na czas godziny policyjnej w której to zabijano każdego kto chodził po mieście bez specjalnych uprawnień albo odznaczeń. W przedsionku w którym stali nie było nic wartościowego. Weszli do środka i ujrzeli duże pomieszczenie z mnóstwem różnych towarów.
- Patrzcie! Tu jest mnóstwo cegieł. - powiedział Fenix wskazując na koniec pomieszczenia. Za oknem znaleźli Kena który stał po za murami z wozem.
- Szybko, zostawiłem strażnika leżącego na placu. - powiedział zaniepokojonym głosem Gregi. - Zwiewamy.
- Nie! Przyszliśmy tu po cegły! Spójrz, tu leży cała tawerna, cała przeszłość, wszystkie wspomnienia które chcieliśmy przywrócić... - mówił Aver
W pół godziny później Ken odjechał z drugim już wozem pełnym cegieł spuszczanych na linie. Wywoził je niedaleko w zarośla, gdzie nikt ich nie znajdzie i nie musiałby jechać aż do Tawerny. Gdy ładowali trzeci wóz, Gregi odwrócił się w stronę drzwi i ujżał około trzydziestu strażników w otwartych drzwiach. Syknął do Avera i Fenixa, którzy odwrócili sie w milczeniu i przestrachu. Trzydziestu zbrojnych, opancerzonych w ciężkie zbroje strażników i w półtora ręczne miecze na trzech doświadczonych wojowników z lekkimi zbrojami skórzanymi i nie dużymi mieczami.
Gregi wyciągnął miecz z pochwy na plecach i ruszył biegiem w strażników, by wdać się w wir bitwy...
 

Zdunek

Zdunek

Administrator
Ken'Udz mistrz stali i runy
posty671
Propsy132
Profesjabrak
  • Administrator
  • Ken'Udz mistrz stali i runy
odnośnie samego budynku tawerny, znalazłem mile wyglądający szkic
http://alterego.vault.ign.com/files/concep...le2/large/5.jpg
 
Po co utrudniać coś co jest proste?

Agencja Interaktywna - CreaWeb.

dr inż. Fenix

dr inż. Fenix

The Modders
Dekadent
posty262
Propsy131
  • The Modders
  • Dekadent

dr inż. Fenix
The Modders

Tawerna
#11 2008-03-31, 20:27(Ostatnia zmiana: 2008-03-31, 20:39)
Fenix patrzył jak Gregi przymierza się by rzucić się na przeważające siły wroga. Co prawda ciężkie zbroje i wielkie miecze nie były przydatne w tak ciasnych pomieszczeniach jak ten magazyn. Jednak gdyby spróbowali przebić się przez strażników, skończyli by jako marnej jakości szaszłyki. Siłą się stąd nie wydostaną. Ale gdyby urządzili małe przedstawienie...
    -Pax!!- Wrzasnął i uderzył Gregiego w potylicę. Ten zachwiał się, lecz nim zdążył odzyskać równowagę, Fenix podciął mu nogę. Wojownik przewrócił się, a jego miecz z brzękiem upadł na podłogę. Fenix kopnął go w róg pomieszczenia.
    Strażników zaistniała sytuacja wyraźnie zaskoczyła. Zostali wezwani z powodu napaści bandytów. Groźnych bandytów, którzy zabili kilku z nich. A tym czasem w magazynie zastali dwóch obdartusów z mieczami i jednego w habicie.
   -Pax!!- Zawołała powtórnie postać przypominająca mnicha. Podchodząc do nich wyciągnęła z rękawa jakiś papier.- Widzicie to?- Zamachała nim przed nosem strażnika stojącego najbliżej.- To destino et ex-clamo palnitas!
   Żołnierz był skonsternowany, odwrócił się z nadzieją, że jego towarzysze pomogą mu odnaleźć się w tej całej sytuacji. Ich twarze jednak wyrażały takie samo zdziwienie.
   -Ale my...- spróbował, lecz mnich nie dał mu dość do słowa.
   -Zamilcz! Jeszcze słowo synu a obłożę cię \"seselis in nomine Patris et Fili et Spiritus Sanctus!\"
   -Amen- odpowiedziała odruchowo większa część żołnierzy... i Aver.
   Pechowy strażnik już zupełnie stracił głowę. Fenix tylko na to czekał. Zamachał kolejnym kawałkiem pergaminu.
   -Zdejmij hełm z głowy, gdy masz przed sobą paro monedula- powiedział zdzierając strażnikowi szyszak z głowy.- A teraz uklęknijmy i módlmy się do Boga o khatarsis!- dodał ściągając pechowego żołdaka do pozycji klęczącej. Niedługo po nim to samo uczyniła reszta strażników. Większość z nich schowała nawet broń do pochew. Gregi i Aver patrzyli oniemiali na całą scenę. Jednak jedno spojrzenie Fenixa wystarczyło by również oni uklęknęli.
   -A teraz- mówił mnich kładąc żołnierzowi dłonie na głowie.- Noster moderatus...
   -Noster moderatus- powtórzyli zgromadzeni.
   -Im-puto Im-potentus et expertus...
   -Im-puto Im-potentus et expertus.
   -Nadszedł czas! Iuncus libero mora! Żałujcie za grzechy! Mea Culpa, mea culpa, mea maxima culpa!
   Bijąc się w pierś resztka uzbrojonych żołnierzy opuściła swoje miecze.
   -A teraz morti-fer murdres fugere- Fenix zacisnął dłonie na włosach żołnierza po czym... z całej siły uderzył go kolanem w twarz.- Biegiem!!
   Na dany znak Aver i Gregi poderwali się z podłogi. Ich ubrania, lżejsze niż strażnice pancerze, umożliwiały o wiele szybsze działanie niż żołnierzy, po który skakał Fenix. Strażnicy próbowali powstrzymać trójkę uciekających, jednak nie mogli nawet się podnieść, nie mówiąc już o wyciągnięciu broni.
   Fenix dziękował w duchu za swoje ekscentryczne nawyki odzieżowe i za to, że intelekt nie był w wojsku cechą zbytnio pożądaną. Biegł ile sił w nogach w nadziei, że strażnicy nie podniosą alarmu zbyt szybko.
   -Jesteś nienormalny, wiesz?- stwierdził Gregi, gdy on i Aver dogonili fałszywego mnicha.
   -Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej- odparł zapytany.
******************************************************************************
   Ken\'Udz czekał w zaroślach. Jego niepokój wzmagał się. Trójka powinna już dawno wrócić. Dopiero hałas dobiegający z warowni pobudził go do działania. Ostrożnie wyszedł, by rozeznać się w sytuacji. Zobaczył, że na blankach stoją łucznicy. Ku swemu rosnącemu przerażeniu stwierdził, że celują w biegnących Gregiego i Avera niosących w jego mniemaniu jakiś brązowy worek.
   Mag rzucił kulę ognia w stronę atakujących. Ta rozprysła się na murach zakrywając łuczników kłębami dymu i uniemożliwiając im ostrzał. Ken\'Udz dopadł do swych przyjaciół. To co w pierwszej chwili wziął za worek, okazało się Fenixem. Fałszywy mnich był broczył krwią, jednak wciąż jeszcze oddychał. Nie zadając zbędnych pytań, mag złapał go za nogi i razem z Gregim i Averem zanieśli go do wozu. Wsadzili do niego nieprzytomnego Fenixa. Ken\'Udz wskoczył na kozioł. Aver wyciągnął w łuk w razie gdyby nieprzyjaciele ich dogonili. Gregi zajął się badaniem ran pseudo-mnicha.
   -I znowu odpłynął. Ale to cud, że jeszcze żyje- mruknął.
   -Co tam się stało?- spytał mag poganiając konia.
   -Skup się na jeździe- odburknął Aver. Spojrzał na Fenixa.- Durny Winkelried.

******************************************************************************

Dobra, to na razie tyle. To co się stało w zamku zostawiam temu kto ma pomysł. Mój cel czyli wyprowadzenie bohaterów ze strażnicy został osiągnięty. Nawet w jeśli dosyć absurdalny sposób :P
 
"Wolna wola jest iluzją!"

"Biorąc pod uwagę, że wszechświat jest układem zamkniętym, w którym wszystkie ruchy cząstek elementarnych, będących bodźcami organizmów żywych są determinowane ruchami Browna trwającymi od wielkiego wybuchu."

Jednak czy wszechświat to tylko cząstki elementarne?





"I am the blade of TheModders!"

Żadna Głupia Spółgłoska

Żadna Głupia Spółgłoska

Użytkownicy
Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
posty2557
Propsy3534
ProfesjaGracz
  • Użytkownicy
  • Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
Nie no, pomysł z modlitwą bardzo fajny, ale jak już zaczęli kitować o modlitwie itp., to mogli to dociągnąć do końca. Powiedzieć coś w stylu "A teraz, szanowni panowie, wzywa nas obowiązek. Niestety musimy was opuścić gdyż nasze poselstwo jest bardzo pilne. Mam nadzieję, że nie przeszkodziliśmy wam w pościgu, a jeśli chodzi o samych bandytów, to jakichś podejrzanych typów widziałem w pobliżu [południowej] bramy. Jeślibyście ruszyli teraz za nimi, miast dręczyć biednego mnicha i jego kompanów, na pewno zdążylibyście ich jeszcze znaleźć nim rozpłyną się w borze." :P  Już myślałem że uda się do końca dotrwać w nietypowej sytuacji (zamiast tradycyjnego "zabił pięciu a potem szóstego"), ale jak widać, myliłem się :P  Do połowy było ciekawie, potem zawiało nudą.
 
Często odkrywa się, jak naprawdę piękną jest rzeczywiście piękna kobieta dopiero po długim z nią obcowaniu. Reguła ta stosuje się również do Niagary, majestatycznych gór i meczetów, szczególnie do meczetów.
Mark Twain

dr inż. Fenix

dr inż. Fenix

The Modders
Dekadent
posty262
Propsy131
  • The Modders
  • Dekadent
Kyro bo ja, Fenix zakładam głupotę żołnierzy, ale bez przesady. Nie dali by się nabrać na to co powiedziałeś, zwłaszcza że murdersi byli w magazynie który powinien być zamknięty. A działanie z zaskoczenia było dla mnie logiczniejszym i bardzie prawdopodobnym rozwiązaniem.

Po za tym gdymbym to zrobił tak jak mówiłeś to byłby plagiat pratchetta :P
 
"Wolna wola jest iluzją!"

"Biorąc pod uwagę, że wszechświat jest układem zamkniętym, w którym wszystkie ruchy cząstek elementarnych, będących bodźcami organizmów żywych są determinowane ruchami Browna trwającymi od wielkiego wybuchu."

Jednak czy wszechświat to tylko cząstki elementarne?





"I am the blade of TheModders!"

Żadna Głupia Spółgłoska

Żadna Głupia Spółgłoska

Użytkownicy
Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
posty2557
Propsy3534
ProfesjaGracz
  • Użytkownicy
  • Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
Ale głupio zrobiłeś, bo teraz jesteś ranny. :P  Chyba żeś wcześniej oberwał, w każdym razie działanie z zaskoczenia było ryzykowne. A skoro żołnierze nabrali się na początku, nabraliby się i potem. A pobyt w magazynie można wyjaśnić ot, tym, że chcieli odpocząć.
 
Często odkrywa się, jak naprawdę piękną jest rzeczywiście piękna kobieta dopiero po długim z nią obcowaniu. Reguła ta stosuje się również do Niagary, majestatycznych gór i meczetów, szczególnie do meczetów.
Mark Twain

dr inż. Fenix

dr inż. Fenix

The Modders
Dekadent
posty262
Propsy131
  • The Modders
  • Dekadent
Kyro, ale to bycie rannym jest mi potrzebne :P . Po za tym jeden fortel by nie przeszedł 2 razy bo w końcu natknął bym się na kogoś kto nie przestraszyłby się że go obłożę kminkiem :P
 
"Wolna wola jest iluzją!"

"Biorąc pod uwagę, że wszechświat jest układem zamkniętym, w którym wszystkie ruchy cząstek elementarnych, będących bodźcami organizmów żywych są determinowane ruchami Browna trwającymi od wielkiego wybuchu."

Jednak czy wszechświat to tylko cząstki elementarne?





"I am the blade of TheModders!"

Żadna Głupia Spółgłoska

Żadna Głupia Spółgłoska

Użytkownicy
Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
posty2557
Propsy3534
ProfesjaGracz
  • Użytkownicy
  • Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
Ale to nie jeden fortel dwa razy na różnych ludziach, ale jeden fortel raz na tych samych ludziach :P
 
Często odkrywa się, jak naprawdę piękną jest rzeczywiście piękna kobieta dopiero po długim z nią obcowaniu. Reguła ta stosuje się również do Niagary, majestatycznych gór i meczetów, szczególnie do meczetów.
Mark Twain

dr inż. Fenix

dr inż. Fenix

The Modders
Dekadent
posty262
Propsy131
  • The Modders
  • Dekadent
Kyro jak jesteś taki mundry to sam napisz własną wersję tego co się tam stało :P  :P
 
"Wolna wola jest iluzją!"

"Biorąc pod uwagę, że wszechświat jest układem zamkniętym, w którym wszystkie ruchy cząstek elementarnych, będących bodźcami organizmów żywych są determinowane ruchami Browna trwającymi od wielkiego wybuchu."

Jednak czy wszechświat to tylko cząstki elementarne?





"I am the blade of TheModders!"

Żadna Głupia Spółgłoska

Żadna Głupia Spółgłoska

Użytkownicy
Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
posty2557
Propsy3534
ProfesjaGracz
  • Użytkownicy
  • Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja

Żadna Głupia Spółgłoska

Tawerna
#18 2008-03-31, 22:54(Ostatnia zmiana: 2008-03-31, 22:54)
Za późno, już krwawisz i w ogóle, aaa mnie tam przecież nie było :P
 
Często odkrywa się, jak naprawdę piękną jest rzeczywiście piękna kobieta dopiero po długim z nią obcowaniu. Reguła ta stosuje się również do Niagary, majestatycznych gór i meczetów, szczególnie do meczetów.
Mark Twain

Gregas

Gregas

Użytkownicy
posty44
Profesjabrak
  • Użytkownicy
10 godzin poźniej cała czwórka leżała na miekkiej polanie obok "tawerny". Znów w tym sammym położeniu: brak jakiegokolwiek zajęcia i noc.. ciągła noc. Fenix na boku zwijał się z bólu i mamrotał przez sen trzymajac w garści zawiniętą w starą koszulę, krwiawiącą ranę zdobytą w bitwie - "krew za krew". Aver, Ken i Gregi już spali, ale zamiast zaczarowanych, pięknych łąk ich sny przypominaly najgorsze odzwierciedlenie koszmaru.

*****************

- Co jest? - pierwszy obudził się Aver
- Jak to co? To samo. - odburknął Ken
- Myślałem, że to sen. Ten sen.. On był.. - a po jego słowach zapadła cisza..
Fenix obrucił się na plecy cały blady na twarzy.
- Pewnie miał gorączke. - wstał Gregi
- Stracił dużo krwi. - ręka Kena pokazywała na czerwone ślady na ziemi. - ale zacznie się goić. Mam nadzieję...
- Męczy mnie to, - lekko wyniósł głos Aver - ta ciągła gonitwa. To już nie są przygody.. dla mnie to beznadziejnie wygląda.
- Zawsze przeżywaliśmy, teraz nie jest inaczej.
- Ależ jest! Nie mamy się czego chwycić, od dłuższego czasu nie stoimy w miejscu. Lecz spadamy na dno.
- To nie nowość. - wtrącił Gregi - To prawda, że nic nie robimy, ale cóż możemy?
- Wrócić po te cegły.
- Haha! Patrz co zrobili z fenixem! - wykrzyknął Ken - Nie chcemy by tak stało się z resztą. Zwłaszcza, że została nas tylko garstka.
Aver poczuł, że obaj przyjaciele są przeciw jego zdaniu, więc rosło jego oburzenie:
- Zawsze irytowało mnie to, że nie potrafimy się zjednoczyć! Zawsze działamy na nasz "jakoś to będzie"! Nigdny nie planujemy, a jeśli już to plany idą w łeb! Dlaczego tak jest?
Chwila milczenia spoczęła na bohaterach.
- Bo jesteśmy Murdersami. - powiedział z lekkim uśmiechem Gregi.
- Eh, zawsze ci murdersi... To nic nie da, że staramy się zachować jedność nie pnąc do przodu. - uspokoił się Aver.
- Teraz zaburzasz tą jedność. - rzucił Ken
- Tak? To w takim razie co ja jeszcze tu robie? Moge od razu się pakować. - ku ździwieniu wszystkich podniósł się idąc w kierunku namiotu. - Ależ nie! Je nie mam co pakować, bo w końcu zostaliśmy bez niczego! - wydyktował wychodząc.
- Aver.. ale ty mnie... Ty nie rozumiesz. - wymamrotał
- Ależ rozumię! I to doskonale! - wsiadł na konia - Żegnajcie... - powiedział odjeżdżając.
Gregi i Ken po paru minutach byli już gotowi do gonitwy za przyjacielem. Prędko dosiadli wierzchowców i pogalopowali na zachód - tam gdzie wyruszył Aver.
- Co mu odbiło? - z trudem wykrztusił Gregi przez świerzy deszcz.
- Jest zdenerwowany, przejdzie mu. - odpowiedział Ken, ale Gregi od razu zauważył jego niepokój. Lecz tylko spojrzał na leśną drogę i przyśpieszył konia.

*****************

Na zajutrz byli już na oddalonej o 50 kilometrów farmie gdzie zastali poranne słońce i wilgoś poranka i...
- Winkelried! - wrzasnął Gregi zsiadając z konia i wyciągając miecz (ken postąpił tak samo) - Co tu robisz??
- Przejazdem zatrzymałem się na tej farmie a tu..o! Rabusie sami podeszli pod ostrze.. niespotykane. - odpowiedział Winkelried nie zchodząc z konia i wrzasnął ironicznym śmiechem.
- Łżesz! Co tutaj naprawdę wyczyniasz? - z oburzeniem powiedzaił Ken
- Sprzątam... - odparł a zza krzaków wynurzyły się połyskujące w słońcu srebrne miecze...


:) ^:P ^:P ^;) ^^^ ^^^ ^^^ ^^^ ^^^ ^^^ ^^^ ^^66

Eh, cieńko poszło...
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry