Fenix pozwolisz chyba że trochę odbiję od Twojego opka ? i skończę to co rozpocząłem wcześniej
___________________________________
Ken'Udz wszedł do podziemi Tawerny, a właściwie tego co po Niej zostało. Zamknęła się za nim klapa od podłogi która po chwili znikła, czas na zewnątrz jak zawsze leciał swoim zwykłym leniwym tempem. Nie działo się nic, nic co mogło by wskazywać na wydarzenia dziejące się pod ziemią w magicznej piwnicy Tawerny.
Ken'Udz długimi godzinami wędrował po tunelach, próbując sobie przypomnieć co tu się wydarzyło i gdzie musi dojść by wszystko zakończyć. Ken przygotował się do tej wyprawy, posiadł wiedzę z księgi milczenia, polegającej na rzucaniu czarów bez nawet najmniejszego szeptu, tylko wolą umysłu. Sporządził eliksiry utrudniające dostęp do jego umysłu. Wiedział że coś co czai się w zakamarkach tych korytarzy potrafi zapanować nad umysłem i jest potężne, potężniejsze niż może sobie wyobrażać.
Idąc ciemnymi korytarzami, oświetlany tylko małym magicznym światełkiem, Mag rozmyślał o swoich przyjaciołach, o tawernie której lata świetności minęły już bezpowrotnie, o Shergarze który przewodniczy czemuś co miało być dobre dla wszystkich starych kompanów a okazało się dobre tylko dla małej grupki, o wiecznie wykłucającym się Kyro, o Kazzmirze który zawsze musiał widzieć tą gorszą stronę medalu, o wszystkich Murdersach którzy pozostali na powierzchni i chociaż by chcieli nie mają bladego pojęcia co się z nim dzieje.
Mag szedł i szedł, minął dzień, dwa nic się nie działo. Nagle na końcu tunelu zobaczył światełko, oraz jakiś ruch,. Bicie serca przyspieszyło, Ken oddychał krótko i płytko. Dobył miecz-pomyślał że w tym przypadku nie można polegać tylko na magi, musiał połączyć siłę oręża z potęgą czarów. Wypił jedną z miksturek które przygotował wcześniej, powoli zbliżał się do zakończenia tunelu, coraz mocniej zaciskał dłonie na rękojeści miecza, ciemny krwisto czerwony klejnot wtopiony w sam środek jelca zdawał się pulsować, jasnym czerwonym światłem razem z rytmem serca Ken'Udza. Te kilkanaście kroków, kilka sekund zdawały się być godzinami, mag wiedział że to co tam jest, włada potęgą większą niż mógł by sobie wyobrazić.
Ken wziął głęboki oddech i wbiegł do wielkiej komnaty oświetlonej jasnym, wręcz białym światłem rażącym przyzwyczajone do mroku oczy Maga. Na samym środku stał dziwny potwór, mający macki, które czasami odpadały od niego i po chwili przypęzały z powrotem.
Nagle w głowie Kena wyłoniło się wspomnienie, błysk i następne wspomnienie, i tak przez krótką chwilę, każda jego myśl była przypomnieniem najbardziej brutalnych, niemiłych wydarzeń z życia Kena, były tak realne że Mag czuł jak by znowu przeżywał to co działo się kiedyś-Nie muszę z tym walczyć-Przeleciało mu przez myśl. Chwila skupienia, i udało się złe wspomnienia znikneły,
-Czego chcesz?- nadzwyczaj spokojnym, ciepłym, jak na taką bestię, głosem odpowiedział się potwór.
-Ja, eee tego, nie wiem, coś mnie tu ciągnie ale nie wiem co.-Cicho odpowiedział Ken, z torby szybko wyjął czerwony kamień-taki sam jak ten w mieczu- i cisnął nim w bestię. Znowu wspomnienia zaczęły mu przelatywać przed oczami, tym razem były to wsponienia z podziemi Tawerny, z ostatniej wyprawy, Błysk, wspomnienie, błysk wspomnienie, błysk ból, potworny ból którego pulsowanie wydawało się rozpoczynać ze skroni a przechodziło na całe ciało. Kamień w mieczu przestał pulsować, zaczął świecić miarowym coraz mocniejszym światłem, coraz bardziej przerażającym i coraz jaśniejszym, w pewnym momencie zaćmił białe światło oświetlające salę. Trach, trzask jak przy stłuczonej kuli, odgłos ten wydobył się z kryształu z miecza. I nagle ciemność, cisza, Ken nie czuł swojego ciała nie czuł nic, mijały tak minuty, ale Mag nie zdawał sobie z tego sprawy. Znowu coś dziwnego, Ken znalazł się w jakimś innym świecie, wszędzie biało, podniósł się z czegoś co można nazwać podłogą, stał ale nie wiedział na czym, rozglądał się dookoła a wszędzie było biało, nie widział nic oprócz siebie samego. Nie czuł nic, ani ciepła ani chłodu, ani zapachu, kompletnie nic.Było to w pewnym znaczeniu przyjemne, odeszły wszystkie troski, zmartwienia, a zarazem przerażające.Ken czuł jak by wszystko przeminęło, nie czuł złości, nienawiści, nie czuł nic. W pewnym momencie pojawiła się postać, trudna do wyobrażenia, postać sylwetką przypominająca człowieka lecz nie był to człowiek, ani zwierze. Wysoka smukła postać, przyodziana tylko w długi płaszcz z kapturem, pod kapturem zarys długiej smuklej twarzy, ale była ona jakaś dziwna, taka zimna, pusta.
-Szczwany lis z Ciebie, tego nie przewidziałem, nie przewidzałem nawet że powrócisz w to miejsce. Wy ludzie jesteście bardziej skomplikowani niż myślałem, a może głupi? Przyjść do mnie, narażając życie, a nie wiedząc dla czego, czy to odwaga czy zwykła głupota? - Odpowiedziała człekokształtna postać.
-Dzięki tym kryształom jeśli zginę ja to zginiesz i ty, taką mam przynajmniej nadzieję. Musiałem tu przybyć, wymazałeś wspomnienia, ale nie na tyle dobrze żebym zapomniał wszystko, ale wystarczająco dużo bym wiedział co się tu kryje, a czułem że może to rozwiązać wszystkie moje problemy. Teraz już wiem, dzięki rzuconemu przed laty zaklęciu, można powiedzieć że stałeś się władcą czasu i przestrzeni, ta wiedza jest nieoceniona.
-Wiedza to potęga ale i klatwa.
-Widocznie jestem przeklęty.
-Jeśli tak uważasz, tej wiedzy Ci nie przekażę, choćbym miał i zginąć, jak sam to ująłeś stałem się władcą czasu i przestrzeni, ale władza daje także odpowiedzialność, coś o czym Wy ludzie zapominacie.
Znowu błysk i po chwili ciemność. Ken wymruczał pod nosem zaklęcie światła, znowu znajdował się w tej starej dużej sali co wcześniej, lecz teraz tylko jedno światło małe magiczne światełko oświetlało tą komnatę. Lecz było tu coś dziwnego, na środku sali stało kilka butelek wina oraz miecz z pękniętym kryształem. -Co tu się stało- pomyślał Mag, Inaczej to sobie wyobrażał.- Co ma znaczyć to wino? Może ono jest kluczem do tej zagadki- Po krótkim namyśle Ken otworzył butelkę, zaczął pić wino, łyk po łyku, każda kropla wydawała się ukojeniem dla jego gardła i duszy, każdy łyk był coraz słodszy, coraz smaczniejszy, był to najlepszy trunek jaki pił. Po wypiciu całej butelki Ken czuł niewiarygodną błogość, ale nic więcej, nic co chciał by się wydarzyło. Wzmocnił magiczne światło by zobaczyć czy coś jeszcze znajduje się w tej wielkiej sali. Nagle pęknięty kryształ błysnął. Ken podniósł miecz, zaczął go oglądać, powoli zbliżał się do kryształu i dotknął go palcem wskazującym. Na chwile nastała ciemność i znowu błysk w jego głowie. Mag znów zobaczył tą dziwną postać, ale tym razem jak przez mgłę. wszystko wyglądało jak sen, sen na jawie, nie ostry ale wystarczająco czytelny by wszystko zrozumieć.
-Nie spodziewałem się że zdobędziesz się na takie coś, zaimponowałeś mi człowieku- mówiła rozmazana postać- nie pozostawię Ci tego co chciałeś, ale przekażę Ci informacje które pozwolą Ci uporać się z kłopotami ale które nie zagrożą czasoprzestrzeni, pewnie się dziwisz po co to wino, to wino ma kilka tysięcy lat, twoich lat, bo musisz wiedzieć że czas jest pojęciem względnym. To wino jest dla twoich przyjaciół bo przyjaciele są najważniejsi (...)
Tym razem Ken wypowiedział krótkie zaklęcie i pojawił się na początku drogi którą przebył w podziemiach Tawerny, pstryknął palcami i znowu klapa od podłogi pojawiła się, wszyscy Murdersi którzy byli w pobliżu Tawerny podbiegli do klapy i zaczęli się przyglądać. Po chwili klapa znikła a w jej miejscu były schody po których zaczął wychodzić Ken.
-Ile mnie nie było?-Spytał się mag
-Kilka miesiecy-Odpowiedział jeden z Murdersów
-A jednak nie oszukał mnie, w podziemiach byłem zaledwie kilka dni te informacje co zostawił mi w krysztale były prawdziwe-Wymruczał pod nosem Mag.
-Co tam mruczysz?- Z dziwną minął spytał się Kyro
-Nie ważne, nie ważne, Witajcie znowu.
-Witaj-Churem odpowiedzieli wszyscy zebrani wokół Ken'Udza, Maga który pokonał swoje słabości i dotarł do celu.
Takie krótkie dokończenie opka ze starego forum, mam nadzieję że się podoba