Przeszedłem.
System walki nie karze za nic, jest bardzo łatwy, żeby umrzeć musiałbyś naprawdę wciskać jeden guzik (tylko ataku, wciskanie guzika bloku = nieśmiertelność). Faktycznie gra jest bardzo podobna do AC, faktycznie jest nieźle zoptymalizowana (nie spadłem ani razu poniżej 60fps), i faktycznie fabuła, choć zapowiada się na początku ciekawie, okazuje się wiać chujem po całości. W dodatku jest poprowadzona ala avengers, czyli najpierw ciągnie się jeden wątek, jest powolutku i spokojnie, a potem nagle jesteś panem świata i idziesz walczyć z bogiem (i co się po drodze stało?). Rozwój postaci wygląda tak, że wykupujesz dwie umiejętności i walka staje się dziecinnie prosta, acz faktycznie każdy kolejny skill sprawia że robi się ciekawiej. I faktycznie jest straaaaasznie monotonna - i krótka. Pierwsza mapa, zrób pięć misji pobocznych, zabij czterech orków, druga mapa - zrób pięć misji, zabij orków, trzecia mapa i nagle (naprawdę nagle!) koniec gry.
I walka z finalnym bossem zasługuje na oddzielny akapit. Naprawdę, chciałbym tu opisać cały mój zawód jakiego doświadczyłem kiedy okazało się, że przeepicka, finalna walka z bossem to dosłownie pięć qte (nawet się nie biega, to po prostu bezczelna cutscenka z qte), ale nie jestem w stanie.
Zapłaciłbym za nią może 30 złotych. Jedyne co było w niej naprawdę dobre to początek, kiedy jeszcze nie czuło się monotonii a fabuła rozkręcała się bardzo interesująco.