Praktyka. Jeszcze rok temu ogólnie nie przepadałem za piwem i wypić dla mnie 2,3 to była męczarnia nie wspominając o jakichś zachwytach nad smakiem. Przełamałem się na dniach chełma, gdy po prostu przez 3 dni wlewałem w siebie tyle gówna, że ciągle byłem skacowany a ostatniego dnia zarzygałem kumplowi pub i lekko urwał mi się film. Od tamtej pory nie pije już tyle, ale piwo mi smakuje
To samo miałem odnośnie palenia, gdzie nawet zaciągnięcie mocniejszym papierosem powodowało u mnie zajebisty kaszel, nie wspominając już o siuwaxie. Obecnie mogę palić cygara, najgorsze gówna i wszelkie inne wynalazki bez jakich kolwiek problemów z kaszlem. Dodam, że nie jestem nawet regularnym palaczem.