Grałem i w Morka i w Obliviona. Podobają mi się, ale co prawda to prawda - fabuła nudna jak skurwysyn. A najbardziej wkurwiało mnie, że np. jak jesteś zabójcą i idziesz zabić kogoś na zlecenie - i uwaga:
-Wbija zabójca do karczmy, upatruje ofiarę a potem napierdala sztyletem na oślep.
Co to ma do cholery być? Mam nadzieję, że w Skyrim będzie usprawniona walka sztyletem (poderżnąć będzie można komuś gardło albo wbić sztylet w plecy, nie wiem), bo to mnie strasznie wkurzało. Nie lubiłem też w Morrowindzie tego strasznego krajobrazu (o tym mówi Kolega z Wojska). Wszędzie grzyby, skały pustynie. Najgorzej jest na terenach Popielnych Ziem, bo tam bardzo często są te zasrane popielne burze, które wkurwiają że się grać nie chce. Na szczęście w Oblivionie są same lasy.
W Morrowindzie jest też słaba fizyka gry. Zobaczcie na takim przykładzie: "Weźcie sobie kubki, ustawcie z nich wieżę, a jak zabierzecie pierwszy kubek, to wieża nadal będzie stała". W Oblivionie natomiast jak np. idziesz koło szafy, to możesz niechcący zachaczyć o szafkę i zjebać z niej niechcący wszystkie rzeczy. Przynajmniej w Oblicku ludzie spadają ze skarpy, a nie wiszą w powietrzu.
Ale najbardziej bolało mnie to w Oblivionie, że nie możesz ustawiać rzeczy gdzie chcesz :( W Morku mogłeś na stole w domu postawić talerz, jedzenie, świece, alkohol, kufle i fajnie to wyglądało.
I też zastanawiem się, jak upiększą krajobraz Skyrim, żeby nie był monotonny. Pozdrawiam.