Kronika Władców : Saga Elfa : Część I 3419 9

Ankieta

Na ile oceniasz moje opowiadanie?

10/10
3 (17.6%)
9/10
0 (0%)
8/10
0 (0%)
7/10
0 (0%)
6/10
1 (5.9%)
5/10
1 (5.9%)
4/10
1 (5.9%)
3/10
6 (35.3%)
2/10
0 (0%)
1/10
2 (11.8%)
0/10
3 (17.6%)

Głosów w sumie: 17

O temacie

Autor

Zaczęty 28.07.2008 roku

Wyświetleń 3419

Odpowiedzi 9

Maximus
  • Gość

Maximus
Gość

Kronika Władców : Saga Elfa : Część I
2008-07-28, 13:22(Ostatnia zmiana: 2008-07-28, 13:33)
Saga Elfa





                           Prolog

   Jest rok 1151, ery Maronda, nazwanej tak na cześć wielkiego króla Maronda, panującego w królestwie ludzi. Od dawna w krainie Tambur panuje spokój. Żyją tam 3 rasy. Najczystszą rasą są ludzie, a nie jak dotąd myślano w całej krainie Tambur, elfy. Elfy są połączeniem ludzkości z darem bogów : nieskazitelnąścią. Krasnoludy zaś, to ludzie ukarani przez samego Dermusa, boga zła i zniszczenia. Całe miasto Karun zostało przeklęte, a wszyscy jego mieszkańcy zostali zmniejszeni do karłowatych rozmiarów. Jednak nie porzucili oni wojowniczego życia i nadal są mistrzami walki. Do Karunu przyjechali kiedyś ludzi, chcący się tam osiedlić, lecz Dermus tylko się jeszcze bardziej rozwścieczył i pozamieniał ich wszystkich w przeklęte, nie potrafiące wypowiedzieć słowa zombie. Jednak wracając do klas, to wszyscy wywodzą się z ludzi, ale jednak podobno jest jeszcze jedna rasa, wysłannicy Dermusa. Chodzą słuchy, że daleko za górami na południu, w których żyją krasnoludy, daleko za wielką pustynią i jej przeklętymi mieszkańcami, zadomowiła się nowa rasa. "Orkowie". Słowo to nie było jeszcze nigdzie znane, jednak budziło grozę. Podobno był to nieokrzesany lud, podobny do ludzi, ale nie wywodzący się od nich. I wiele innych pogłosek można było usłyszeć w karczmach. Widziała ich tylko garstka ludzi, żyących na skraju pustyni w jedynym ludzkim mieście w tamtym regionie. Nie sprawiali bowiem zagrożenia, ale ich wielkie topory budziły nie tylko strach, lecz i respekt, więc gdyby oni podjeli się ataku na któreś z miast, to natchmiast by się wszyscy poddali. Dużo było pogłosek, jednak nikt w nie nie wierzył. Elfy zawsze były nietknięte wojną, ale niedawno się to zmieniło...





                  Problemy na granicy

   Życie często zaskakuje. Elfy przekonały się o tym bardzo dobrze. Dotąd nieskalana wojnami goblinów z ludźmi mała osada elficka, leżąca u stóp góry, zwanej górą krasnoludów, coraz częściej zostaje napadana przez podstępne gobliny. Goblin nie jest może zbyt wyrośnięty, lecz bardzo podstępny. Dorasta maksymalnie do 1.70, ale inteligencją przewyższa niejednego człowieka. Chociaż jest to monstrum, to umie mówić i się organizować. Właśnie ta zdolność zgubiła elfów.
   


   Od wielu dni  poza obozem te podstępne karły atakują konwoje, oraz mniejsze grupy elfów. Wszyscy mają tego serdecznie dość. Najbardziej zdenerwowana jest wielka elficka trójca znajdująca się w mieście Kafir. Dzisiejszego dnia miały przyjechać od nich posiłki.
- Ile razy mam mówić, że gobliny nie odważą się zaatakować tak dużego, opancerzonego i szybkiego konwoju! - krzyczała władczyni elfów w tej osadzie.
- Ale nie o to chodzi. - tłumaczył wyraźnie elf - Przecież jeśli oni dowiedzą się, że ten konwój przewozi posiłki dla nas, to zbiorą całą swoją armię i zaatakują, aby tylko nie dotarły do wioski.
- Nawet jeśli zaatakuą, to w konwoju jest tyle wyszkolonych elfów, że zmieciemy ich z powierzchni ziemi!
- O szlachetna Mirietto - mówił spokojnie elf - powinniśmy ustawić nasze wojska wzdłuż drogi, dla pewności.
- Świetnie! Naprawdę świetnie! Wtedy oni od razu się zorientują, że jedzie cenny konwój i dopiero zacznie się jatka.
- Wszystko będzie dobrze, byleby nie panikować. Jeśli obstawimy tam całą swoją armię, to dopiero się zorientują. Lecz jeśli tylko po 2 szeregi na każdy graniec drogi, oraz łucznicy na wzgórzach, to mamy miażdżącą przewagę. - Mówił wyrozumiale poddany.
- Hmm. Dobry pomysł, ale nie wiedziałam, że z ciebie taki strategik. Jak masz na imię?
- Mów mi Ridus.
- Ej, ty! Nie zapominaj się! Nadal mówisz do twojej pani!
- Przepraszam o Władczyni Piękności.
- No, już lepiej. - powiedziała wyraźnie zadowolona Mirietta - Idź teraz do batalionu nr 3 i powiedz, żeby zaczęli zwiad wokół obozu.
- Tak jest - Ridus się skłonił i wyszedł z chaty.
   


   Batalion nr 3 składał się z głównie łuczników, chciaż do walki wręcz też trzeba mieć elfów, więc było tam 10 wojowników, 30 łuczników i oczywiście dowódca Serv. Ruszył bowiem batalion ten najpierw na północ. Szedł 2 kilometry i gdy skręcali ścieżką w las, to jeden z elfów zaczął kaszleć. Upadł na kolana i złapał się za gardło. Kaszel przerodził się w jęki i nagle cierpiący elf wykrztusił 2 słowa:
- Kłuje...plecy... - po czym zaczął wymiotować krwią. Tak się dusił i dusił, po czym upadł we własną krew.
Na twarzach wszystkich pojawiła się groza. Tylko Serv się opanował i potrzedł do elfa. Sprawdził mu puls.
- Nie żyje - stwierdził dowódca.
Dopiero teraz zrozumiał co znaczyły te dziwne słowa, które wypowiedział elf. Z jego pleców wyciągnął strzałę. Krótką, wyglądającą jak bełt. Na samym czubku miała zieloną, śmierdzącą maź. Przyjrzał się uważnie.
- Trucizna... - powiedział w zamyśleniu. - Nie puścimy im tego płazem, nie dziś! Za mną! Muszą być gdzieś niedaleko.
Wrzyscy w dwuszeregu biegli wzdłuż wzniesienia. To prawdopodobnie z tamtąd nadleciała strzała. Gdy byli na górze zauważyli dogasające ognisko.
- Muszą być bardzo blisko! - krzyczał Serv. - To nie ich główny obóz, tylko zaledwie 10-osobowe obozowisko.
Zaczęli zbiegać na dół, gdy powietrze przeszył świst. Coś uderzyło w kamień. Serv pojął w mig:
- Strzelają do nas, na ziemię! - powiedział rzucając się w błoto, a za nim cały batalion - Łucznicy na tyły, a ja z wojownikami podczołgam się bliżej.
Łucznicy skryli się za skałami i wypatrywali goblinów. Serv wraz z wojownikami podczołgał się do wzniesienia i bezszelestnym ruchem ust, sptał się jednego z łuczników gdzie są. Ten palcem pokazał pobliskie krzaki oraz krzaki na wzgórzu nad nimi. Więc się rozdzielili. Serv poszedł do krzaków niedaleko, a jego wojownicy do tych na górze. Kapitan szedł bardzo powoli, wypatrując każdy ruch w krzakach. Gdy doszedł usłyszał szelest. Schował się za drzewem i w ostatniej chwili podciągnął się na gałąź. Z góry obserwował krzaki. Wyszło z nich 4 goblinów. Widać było, że obserwują stanowisko elfickich łuczników, więc Serv nie miał wyboru. Musiał szybko się pozbyć goblinów. Wyciągnął swój własny dębowy łuk i nacelował jednego z nich. Puścił cięciwę i strzała z kocią gracją poszybowała prosto w głowę goblina. Jego kompani zaczęli się rozglądać, a tymczasem on nacelował kolejnego z nich. Strzała i tym razem trafiła w cel. "Jest ich tylko 2, poradzę sobie" - myślał. Złapał się dwóch gałęzi, rozchuśtał ciało i skoczył w dół, wprost na parę goblinów. Uderzył w jednego, przy czym wykonał szybki ruch mieczem, rozcinając drugiemu ramię. Goblin się zachwiał, ryknął i wyjął swój stary, zardzewiały miecz z pochwy. Wykonał poziomy zamach w talię Serva. Ten jednak zrobił bardzo szybki unik i odpowiedział kontratakiem w głowę goblina, lecz ten miał mocarny hełm, więc go nie skrzywdził. Walka trwała już dobre parę minut, a żaden z nich nie wykazywał żadnej oznaki zmęczenia. Jednak po chwili zaczął się budzić pierwszy, poturbowany goblin. Serv musiał działać szybko. skoczył na goblina, nie zwarzając na to, że może zostać zraniony. Goblin się zachwiał i wypadł mu miecz. Wojownik szybko to wykorzystał i wykonał prędkie pchnięcie. Przebił brzuch goblina, po czym z nikczemnąścią na twarzy odepchnął go z ramienia. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kpiący uśmiech. Jednak jego triumf nie trwał długo, ponieważ powoli oprzytomniewał goblin, na którego skoczył. Serv musiał działać natychmiast. Podbiegł do goblina i skoczył na niego z wystawionym ostrzem. Przebił go mieczem i przykucnął, by zbadać puls. Uśmiechnął się. Nie żyje. Nagle spokój Serv'a zmącił odgłos walki. No tak! Przecież jego kompani również rzucili się w wir walki. Nie czekał dłużej. Wyciągnął swój miecz z goblina i rzucił się w stronę wzgórza. Gdy dotarł na górę sytuacja wyglądała tragicznie. Z 10 silnych męszczyzn ostało się 4, a po podliczeniu trupów goblinów, można wywnioskować, że było ich 8, a teraz jest 5. Gdy Serv dobiegł jeden z elfów właśnie upadł. Goblin podniósł miecz chcąc go dobić, lecz dowódca był szybszy. Wyciągnął topór i przeciął goblina na pół. Elf się podniósł.
- W samą porę, Panie. - wykrztusił powoli.
- Schylcie się! - rozległ się głos.
Wszyscy posłusznie schylili głowy, a zza wzgórza wyleciała seria strzał. Te strzały dobiły resztkę goblinów.
- To była ciężka walka - powiedział Serv. - Ale myślcie pozytywnie! - pomyślał chwilę - 12 goblinów mniej! Jeszcze trochę i zbraknie im wojowników.
- Ja bym się tak nie cieszył - powiedział wojownik.
- Właśnie, to dopiero początek - Łucznicy właśnie weszli na wzgórze - Ale musimy podziękować naszym dzielnym strzelcom, oraz wojownikom - skierował wzrok na 4 wojowników. - Złózmy chołd tym, którzy dzielnie walczyli za dobro sprawy oraz własnym ciałem bronili nas od broni tych krałów. - wywodził się dalej Serv - Oby jak najszybciej trafili do Dimory, oby ten raj okazał się dla nich najlepszym wynagrodzeniem, oby pamięć o nich nie zginęła, nawet kiedy ich ciała już dawno umarły, oby każdy myślał o nich jak o bohaterach, obyśmy my tak myśleli. Teraz i na łąkach raju...
- ...NIECH SIĘ STANIE!!! - skończyli wspólnie znaną modlitwę za zmarłych.
- No chłopcy! Mieliśmy za zadanie patrol czyż nie? A więc ruchy, ruchy, ruszamy dalej! - Serv wyrwał ich z głębokiej zadumy i modlitwy.



   Mirietta siedziała na swoim tronie w zadumie. Gobliny zaatakują to pewne, ale czy warto wysyłać jakiekolwiek wojsko na drogę? Przecież wtedy właśnie jej obóz stanie się najłatwiejszym celem. "NIE!" Powiedziała sobie w myślach. Nie może pozwolić na takie osłabienie. Zresztą, skoro mają w tym konwoju być posiłki, to na pewno umieją walczyć. A jeśli gobliny zrobią zasadzkę? Przecież wystarczy jeden pień drzewa i można zgnieść cały konwój z załogą zarazem. Prostszy sposób, to poprostu zrzucenie pnia z góry, jednak ta trudniejsza wersja, polega na obwiązaniu sznurem pnia i zrobienie takiego wachadła. To sposób dokładniejszy i skuteczniejszy. I takie właśnie myśli przez cały dzień nachodziły Miriette.
- Czy batalion 3 już wrócił? - Krzyknęła do elficzki, która właśnie zamiatała salę.
- Nie Pani, jednak powinni zaraz wrócić.
- Aha, i powiedz Dowódcy Wojska, żeby ustawił jakąś straż na wieżach, bo po co niby one są?
- Tak jest! - posłusznie przytaknęła służąca.
Wybiegła z chaty i udała się do chaty głównej wojowników. Gdy dopadła Dowódce Wojska, rozległ się przerażający róg bojowy. Elficzka osłupiała. Przecież elfy nie mają takich rogów. To może oznaczać tylko...
-...ATAK!!! - krzyczały elfy. - Goblińska armia pędzi tu na nas!
Mirietta wyjrzała. Rzeczywiście daleko na końcu ścieżki było widać stado dzikusów.
- Zamknąć bramę! - Krzyknęła Mirietta.
- Ależ Pani. Przecież ta prymitywna brama ich nie powstrzyma!
- Wiem. Ale mam inny plan. - teraz zaczęła krzyczeć do wszystkich - Przyodziejcie nowe zbroje, które kazałam wykuć. Prędko do zbrojowni.
Sama jednak poszła do swojego pokoju i otworzyła skrzynię. Wyjęła z niej dwa długie, piękne elfickie miecze, których ostrze zostało wytopione w wielkiej elfickiej kuźni w Kafir. Tarczę pokoju, która jednak teraz, będzie pełniła inną rolę, oraz piękną, świecącą oślepiającym blaskiem złotą zbroje. Odziana w niezwykły, a zarazem zabóczy oręż, tarczę, otoczoną magiczną aurą odrzucenia, oraz przepiękną zbroję, która swoim blaskiem oślepia bardziej niż spojrzenie smoka, ruszyła na bitwę. Zauważyła, że jej drewniana brama stoi w płomieniach, jednak jedynym, pocieszeniem był wygląd, jej żołnierzy. Byli odziani w niezwykłe mithrillowe zbroje, oraz mosiężne miecze i topory zaklęte przez najwyższego szamana. Takie wyposażenie, powinno zmieść z powierzchni ziemi każdego, jednak Mirietta w to wątpiła. Wątpili również jej poddani. Czuła, że ich morale kruszy się dom pod ciężarem trolla. Musi ich wesprzeć.
- Słuchajcie mnie uważnie! - wywodziła się Mirietta. - Jesteśmy błogosławionym ludem, więc te przeklęte pomioty nie są w stanie zabić nawet jednego z nas, nie mówiąc już o całej armii. Wiem, że wielu was w to nie wierzy, lecz pamiętajcie, że jesteśmy rasą błogosławioną przez bogów. Nie będziecie w tej bitwie walczyć sami, lecz ramię w ramię z bogami! Oni was wesprą i kiedy zajdzie taka potrzeba. Pamiętajcie... W tej chwili brama z trzaskiem się rozsypała i do obozu wbiegło stado goblinów.
- ... JESTEŚMY LUDEM WYBRANYM - krzyknęła, po czym rzuciła się w wir bitwy.



   Bitwa trwała już jakieś pół godziny. Po całej ziemi walały się ciała. Walka była zacięta, lecz pomimo tego pokrzepienia Mirietty, zbroi i oręża, jej elfy padały jak muchy. Goblinów zostało ok. 60 ze 130, a elfów 27 z ponad 100. Walka z góry była przegrana, lecz wszyscy dzielnie walczyli. Mirietta    z niezwykłym wysiłkiem uderzała mieczami, mimo to nie przystawała ani na chwilę. Działo się to tak szbko, że sama nie zauważyła, jak rozpłatała czaszkę goblinowi. To był mocny cios, a takich było wiele. Tu goblinowi przebiła nogi, tam odcięła głowę. Nie przyzwyczajona do agresji, nadal nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Że wzięła z tego kufra te piekielne bronie i właśnie w tak brutalnie sposób zabija. Nawet jeśli to nie ludzie. Niestety, rzeczywistość jest o wiele brutalniejsze niż bajki i spokojne życie na wsi w książkowym świecie. W życiu każdy ma wolę przetrwania. Te słowa dodały jej sił. Wzięła potężny zamach i uderzyła goblina w plecy miażdżac go. Chociaż radziła sobie znakomicie jej kompani ginęli jeden po drugim. Parę goblinów otoczyło ją. Wiedziała co się zaraz stanie, wiedziała, że juz za chwilę całe miasta polegnie. Wszyscy umrą. Ona również.



   Batalion nr 3 kończył obchód. Ta potyczka z goblinami ich opóźniła, ale już wracali do obozu. Serv myślał właśnie, jak Mirietta go odznacza medalem za odwagę oraz jak on się jej oświadcza. Mirietta była jego ukochaną od bardzo dawna, jednak ostatnio czasy stały się niebezpieczne. Najlepiej będzie namówić ją do wyjazdu. Chciałby wyjechać z nią gdzieś do bezpiecznych krain. Jednak jego marzenia przerwał głos kompana.
- Znowu rozpalili ognisko? Słychać wyraźnie trzask ognia, a jak wychodziliśmy ognisko dogasało. - mówił elf.
- Ale przecież osada jest dopiero za wzgórzem, a trzask ognia jest zbyt wyraźnny... - mówił Serv - Mam bardzo złe przeczucia!
Wybiegł za wzgórze i spojrzał na osadę.
- NIEEEEEEEEE!!! - krzyczał - TO NIEMOŻLIWE!!! Wszystko tylko nie to!
Widok rzeczywiście był okropny. Cała wioska płonęła. Po ruinach walały się setki ciał. Nie było widać żadnej żywej duszy.  Serv i jego ludzie szli powoli. Dowódca patrzył po kolei na wszystkie ciała. Nagle jego uwagę przykuła postać w złotej zbroi. Jej ciało było szczególnie ponadcinane. Podniósł głowę tej osoby i spojrzał w jej twarz. Nagle w całej okoliy rozległ się piekielny wrzask. Wydał go z siebie nie Serv, tylko jakaś bestia w nim siedząca, która wreszcie się uwolniła. A on klęczał nad ciałem popłakując cicho. Nagle cały zaczerwieniał. Podniósł głowę, zmarszczył brwi i wrzasnął piekielnie :
- ZAMORDUJĘ ICH! WYRŻNE WSZYSTKICH! - to krzycząc wstał podniósł wielki topór i zaczął szlachtować ciało goblina. Jednak to był dobry pomysł, bo cała złość uszła. Usiadł, skrył głowę w ramionach i powiedział:
- Siadajcie chłopcy. Musimy poczekać na posiłki.


Jest to 1 część Sagi Elfa mojej książki Kronika Władców. Ta książka będzie miała 5 sag, a każda saga ok. 5 części. To była jedna z tych części. 2 Część jest już skończona w 80 %. Narazie czekam na wenę. Możecie się jej spodziewać nawet dzisiaj. Dziękuję czytelnikom! :lol2:

PS: W postach napiszcie co zaznaczyliście w ankiecie :|
 

Jedairusz

Jedairusz

Złote Wrota
Grafik 3D w Boombit
posty1022
Propsy1297
NagrodyVV
ProfesjaGrafik 3D
  • Złote Wrota
  • Grafik 3D w Boombit

Jedairusz
Złote Wrota

Kronika Władców : Saga Elfa : Część I
#1 2008-07-28, 13:53(Ostatnia zmiana: 2008-07-28, 13:56)
Doczytałem tylko do połowy.
Trochę błędów ortograficznych typu : "z tamtąd"
Zdarzają się także literówki, ale to można jeszcze przeżyć...
Język też nieciekawy, piszesz dorastających do 1.70, nie podasz jednostek, używasz skrótów np.
 nr 3, które według mnie jeszcze pogarszają i tak już kiepski klimat.
Ogólnie liczby i jednostki pisz raczej słownie, naprawdę będzie lepiej uwierz.
Rasy, hmm nic, zupełnie zero oryginalności.
Ogólnie fabuła marna, ale na pewno znajdą się gorsze.
3/10  :unknw:

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.
Eee... opowiadania o Gothicu wychodzą ci znacznie lepiej. Może dlatego, że kierujesz je do konkretnych odbiorców i piszesz o czymś, co znasz nie od dziś.
"Saga" to, w telegraficznym skrócie, KILKA książek. Książka, tym bardziej internetowa, nie ma prawa składać się z sag. "Saga" ma osobne podłoże fabularne, początek, zakończenie i własnych bohaterów. Jeśli to, co napisałeś, to wg ciebie 1/5 sagi... no nic, radziłbym porzucić projekt, albo dodać bardziej zarysowane charaktery (jak Geralt w Wiedźminie albo choćby Pratchettowy Rincewind czy Samwise Gamgee)
3/10 za samą chęć pisania i brak błędów. Mniej więcej za to samo, o czym pisał już Jedaith, poniżej przeciętnej.
Na tym forum nie znajdziesz zbyt wiele osób poniżej 13 lat, więc oceny będą raczej bezstronne, bez zwalania na karb młodego wieku przyjmiesz je do wiadomości.
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




Gother

Gother

Użytkownicy
Nieskromny Mistrz Gothica
posty457
Propsy260
ProfesjaScenarzysta
  • Użytkownicy
  • Nieskromny Mistrz Gothica
Cytuj
Największa książka jaka powstała na necie
Cytuj
Jest to 1 część Sagi Elfa mojej książki Kronika Władców. Ta książka będzie miała 5 sag, a każda saga ok. 5 części. To była jedna z tych części. 2 Część jest już skończona w 80 %. Narazie czekam na wenę.
Uhh największa nie znaczy najlepsza, ani nawet dobra. Wtórne i nudne. Nie ściąga uwagi. To chłam kompletny przez litość dałem 3/10.
Cytat dnia:
Cytuj
Ten jednak zrobił bardzo szybki unik i odpowiedział kontratakiem w głowę goblina, lecz ten miał mocarny hełm, więc go nie skrzywdził
 

Tomek

Tomek

Użytkownicy
Kapitan Rob
posty2181
Propsy2189
ProfesjaNierób
  • Użytkownicy
  • Kapitan Rob
kto na 10 zagłosował?
 

Ewen
  • Gość
Jakis kretyn
 

Tomek

Tomek

Użytkownicy
Kapitan Rob
posty2181
Propsy2189
ProfesjaNierób
  • Użytkownicy
  • Kapitan Rob
dwie osoby. może sam zagłosował i multi ma? :D
 

Ewen
  • Gość
chyba też zrobie sonde xD... Ale opek poważnie bez sensu -10/10
 

Maximus
  • Gość
Ja nie głosuje w swoich sondach  :mad:
 

MaxLew
  • Gość
Ja też daje 10/10. Opowiadanie ciekawe, nareszcie ktoś pokazał fantazję, a nie po prostu głupia siekanka. Czekam na kolejne części. Opowiadanie podobne do Tolkiena, chociaż on był dorosły. Aha, właśnie ile masz lat??
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry