- Na mój stary kozik po pradziadku! Dlaczegóż to żaden kronikarz nie opisał tej przepięknej, epickiej bitwy? A co z przyszłymi pokoleniami? - biadał sir Malcolm de Geers, wpatrując się w swoje odrąbane dwa palce.
- Masz stary kozik po pradziadku? - zagadnął go jakiś konający żołdak.
- Zapytasz się Pana Boga - rzekł wąsaty dowódca. Żołdak zmarł. Sir Malcolm wstał i powoli, aby nie stracić za dużo krwi, udał się do pobliskiego lazaretu.
Żołnierze krzątali się na niedawnym polu bitwy. Jeszcze kilka godzin wcześniej nikt nie przypuszczał, że wróg zaatakuje tak szybko. Miejscowi drwale niezdarnie kończyli naprawę muru, kiedy jeden z nich zauważył wraże chorągwie. Rozbiegli się w nieładzie. Wojskowi de Geersa wracali akurat z lasu, gdzie w rozgromionym tydzień wcześniej obozie wojsk Masturbiusza wybuchły zamieszki. Zupełnie nie przygotowali się na atak. Wojska półboga z kuszy ustrzeliły wartowników i wdarły się do obozu.
Teraz buntownicy widzieli jasno konsekwencję swej nieuwagi. Cudem jedynie zwyciężyli.
- Jakie mamy straty? - spytał Malcolm jednego z podoficerów.
- Paru wieśniaków jedynie. A... no i zabrali Hienę.
Szlachcic zadumał się. Mimo swego burzliwego charakteru Hiena był dobrym kompanem i świetnym wojownikiem. Raportujący podoficer cieszył się, że sir Malcolm nie wie, co było ostatnim pragnieniem owego cnotliwego woja.
- Tylko Innosowi dziękować, że nie przywiedli ze sobą nekromanty - odezwał się lekarz, owijając krwawiącą dłoń wąsatemu szlachcicowi. Rycerz prychnął z pogardą. Wtem przypomniał sobie brodatego Maga Ognia. Wspomnienia leciały jak szalone... Najważniejszy z nich był chyba VEQ. Aaa... i Rajmund Dwie Wierzby. Potem dołączył do nich ten...
***
...gorzelnik. (ale efekt, nieźle to będzie wyglądać w ekranizacji, nie?
)
Zwykły gorzelnik, a tyle jużem w życiu osiągnął - myślał Freeze, ciągnąc swego gadającego osła za uzdę. Konie posłusznie szły gęsiego. Na horyzoncie widać było, iż wielka zielona połać kończy się przepaścią. Obok widniała skała, do której zbliżały się powoli trzy niewyraźne kształty. To oni.
Wschód słońca przeminął. Silna dłoń złapała Freeze'a za ramię. Odwrócił się przerażony. Przed nim stał mężczyzna o schludnie ściętych włosach wyzutych z jakiegokolwiek koloru. Użyję tu neologizmu - były wręcz nadbiałe. Jego spiczasta broda miała tę samą barwę.
Mężczyzna był w mrocznej szacie Nekromanty.
- Czego tu szukasz? - zapytał go po kilku sekundach milczenia gadający osioł gorzelnika. Jego właściciel chwilowo umierał ze strachu.
- Świętego Graala - zaśmiał się metalicznym jakby śmiechem mężczyzna - Nie, szukam trójcy bohaterów, w szczególności pewnego Maga Ognia. Chcę z nim porozmawiać. Gorzelniku, nie trwóż się. Wstańże, tobie akurat nie zrobię krzywdy, ha ha ha...
- Panie Magu - wymamrotał ze ściśniętym gardłem Freeze - Pewien człowiek chce z tobą porozmawiać.
VEQ wszedł do jaskini, Rajmund czyhający po przeciwnej stronie wejścia i mag nie mieli już na co patrzeć. Mag odwrócił się i podszedł do mężczyzny w czarnej, nienagannie czystej szacie.
- Witaj - zaczął - Pewnie nie pamiętasz...
- I owszem, pamiętam. Co
ty tu robisz? - warknął wyklęty mag.
- Jestem teraz Nekromantą. Imperator Masturbiusz...
- Jaki tam z niego imperator! - parsknął mag - zdobył Fearton i parę innych miast, a budowa imperium trwa lata. Jego "dynastia" pasała świnie, dopóki jakiś spity półbożek rodem z legend nie zerżnął matki Masturbiusza. Teraz ten bydlak uważa się za bóstwo...
- Pozwól mi dokończyć. Nie jestem po stronie Masturbiusza. Ten uważający się za cwaniaka kapitan Phillip de Geers zmusił mnie do złożenia przysięgi i tylko to mnie przy nich trzyma. Innos świadkiem, że mówię prawdę, nawet jeśli Beliar jest od tegoż Innosa silniejszy. Druga sprawa. Jak wiesz, byłem niegdyś Arcymagiem Ognia. Te czasy dawno minęły, ale wciąż winieneś mi posłuszeństwo.
- Pyrokar mnie wyklął. Nie jestem niczyim sługą, poza wiecznej służbie u Innosa.
- Pyrokar? - nekromanta zaśmiał się - Jego klasztor żyje wyłącznie z funduszy Masturbiusza. I ty służysz komuś takiemu? Cóż, żegnam cię. Wiedz jednak, że jeszcze się spotkamy.
Nekromanta teleportował się z hukiem.
- Ładnie ścięta bródka - zasugerował ironicznie gadający osioł.
- Zamknij się - rzekł mag i pogładził swą długą brodę w zamyśleniu. Dołączył do Rajmunda przy wyjściu z jaskini. Wciąż czekali, co zrobi VEQ...