Izba 55995 147

O temacie

Autor Lavius

Zaczęty 20.01.2008 roku

Wyświetleń 55995

Odpowiedzi 147

V3Q

V3Q

Złote Wrota
Kiedy mogę, to pomogę.
posty1256
Propsy410
  • Złote Wrota
  • Kiedy mogę, to pomogę.
Kiedy jeden strażnik wyciągał rękę ku okrągłościom przepięknej kobiety, rękę odsunęła mu strzała wbijająca się w jego rękaw i przyciągająca go do ściany. Wszyscy spojrzeli na Sir VEQ.
Podwładny wyciągnął strzałę ze ściany, skierował wzrok ku wojowi. Od razu oddział już stał przy stoliku Rajmunda, ROX'a i VEQa. Dwóch strażników sięgnęło po broń jednak zdążyli je wyciągnąć i dwóch szlachciców wybiło im dalszą agresję z głowy, rzucając ich oręż szybkim ruchem na ziemię.
- Zostawcie ten trunek, co my mamy pić? - powiedział VEQ
- eeee tak jest.... - odpowiedział przestraszny sługa Henryka
- i powiedz swojemu władcy, że napadli was bandyci i zabrali cały towar, inaczej obiecuje, że spotkamy się ponownie.

Wszyscy strażnicy opuścili w pośpiechu karczmę.
Po chwili przy stoliku dzielnej trójki znalazło się dwa razy tyle wdzięcznych, pięknych kobiet.
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.
- He, he, he - zarechotał ROX - Dziękujemy za troskę, miłe panie. Jednakowoż - tu mag zwrócił się w stronę Gimbiego - co poniektórzy wydają się być takowym widokiem zgorszeni. VEQ, Rajmund, sugeruję udanie się do sypialni jakowejś, przytulnej a ciepłej... wszelako trzeba chuć... to jest, kuć żelazo póki gorące...
- Wyrażasz się jak stary, plugawy erotoman obyczajów nader sprośnych, z niedoborem hormonów od testosteronu począwszy - ozwał się Dwie Wierzby, gdy weszli już całą kompaniją do izby na poddaszu z łożem opatrzonym w baldachim - A propos, widziałeś się z Bromorem?
- Obrażasz zacnego przedsiębiorcę swymi wierutnymi określeniami - wybuchnął śmiechem sir VEQ, jedną ręką obejmując smukłą kibić jednej z chętnych dziewek, drugą odszpuntowując antałek najprzedniejszego wina prosto z zapasów zwędzonych ongiś z piwnic Fearton - Niemniej, ja również go nie widziałem. ROX, ale ty już raczej owszem? Chyba najdłużej z nas wszystkich mieszkaliście w tym obrzydłym zmysłowi szlacheckiego powonienia gnieździe...
- No raczej, karwia, nie inaczej - zasępił się mag, na chwilę przerywając penetrację jednej z rozchichotanych córek karczmarza - Po tym, jak cesarz regent, stary Chamberlein, wydał edykt, nadający Fearton z przyległościami znaczną autonomię, uznaliśmy z Bromorem, że nie mamy tam już czego szukać. Ja wybrałem się na wojaże do dalekiej Swadii. To na północ od Cesarstwa. A on nosił się z zamiarem pielgrzymki, aby samemu odpokutować za grzechy swego ojca i uzyskać mu wieczyste przebłaganie Innosa.
- Mówimy o Nekromancie? No, trochę tych grzechów się nazbierało... - zastanowił się Rajmund - Ale zaraz, mówiłeś, że cesarz zniósł kult Innosa. Dokąd zatem pielgrzymuje ten nawrócony rozpustnik?
- Szuka arcymaga Saturasa. Ostatni raz widziałem go w bretońskim porcie, gdy wsiadał na okręt do Myrtany. Za ocean. Czyli już go nie zobaczymy - wzruszył ramionami ROX.
***
Na zewnątrz obszernego budynku tawerny zatrzymał się zdobiony złotem i elegancką koafiurą powóz. Dwóch gwardzistów - niski brunet i rudzielec średniego wzrostu -  siedzących w nieosłoniętej części pojazdu krytycznie przyjrzało się kilkuletnim murom, zarosłym już częściowo bluszczem i z nieudolnie załatanym w jednym miejscu wyłomem - pamiątka po wybrykach barda Dej Ji, zwanego Hieną.
- Mimo tych niedogodności miejsce jest całkiem niezłe - zauważył trzeźwo niski.
- Myślisz, że Jego Ekscelencja będzie kontent? - upewnił się rudy. Niski przytaknął.
Rozwarto drzwi stajni, wybiegli pachołkowie najemni. Rozkulbaczyli konie eskorty, rozprzęgli karocę i dali jeść umęczonych podróżą wierzchowcom.
- Przejście dla Starszego Inkwizytora, Jego Ekscelencji biskupa Hildegarda z Nains i jego świty! - obwieścili gwardziści.
***
- Co?! - zawołał ROX, ciut wyczerpany po całonocnych karesach, tak samo zresztą jak i Rajmund, VEQ i ostatecznie dopuszczony do zabawy Gimbi - Inkwizytor przyjechał?
- Masz niezwykle czuły słuch, jeśli chodzi o inwizycję - zauważyła najstarsza córka karczmarza. Sir VEQ zdzielił ją w łepetynę, pozbawiając tych resztek inteligencji, które niewiadomym ogółowi sposobem zachowała w tajemnicy przed srogim ojcem.
Gimbi przyłożył ucho do podłogi.
- To jakiś Hildegard. Biskup, prawią jego najemnicy.
- Nie wierzę! Hildegard biskupem... O Innosie, jakże twój najgorliwszy sługa w Cesarstwie prymas mógł do tego dopuścić!
- Kim jest Hildegard? - spytał Rajmund, przeganiając dziewki z izby sypialnej.
- Lizodup jakich mało. Inkwizytor aresztujący całe domy publiczne za diabelski pryszcz na dupie jednej, najbrzydszej chociażby kurtyzany. Oczywista, aby odnaleźć ów pryszcz, musiał własnoręcznie sprawdzić wszystkie lokatorki.
- Oczywista - jak echo powtórzył biskup, stając w drzwiach. Rajmundzie Dwie Wierzby, Sir Aderianie VEQ, ROXie i wreszcie jakiś wasz towarzysz, którego nie znam. Jesteście aresztowani pod zarzutem herezji, korzystania z usług rozpustnej instytucji... lista jest długa. Może przeczytamy ją razem? Mam za sobą całą diecezję Nains i oddział gwardzistów.
- Gwardziści są na dole - trzeźwo zauważył Gimbi i jako pierwszy obnażył miecz. Towarzysze spojrzeli po sobie...
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




Gimbi
  • Gość
Lekko zdziwiony Hildegard spojrzał na Gimbiego, po czym rzekł.
 - A więc tutaj się ukrywasz.
 - Widzę, że mnie pamiętasz - powiedział Gimbi - Śmiem sądzić, że pamiętasz także o moich braciach których niegdyś brutalnie zamordowałeś - w trakcie wypowiadania tych słów Gimbi szybkim ruchem przyłożył miecz do gardła biskupa.
 - Co?! - rzekli towarzysze. - O czym Ty mówisz ?
 - Opowiem wam innym razem.
Korzystając z chwili Hildegard spróbował uciec, jednak pechowo potknął się o wystającą deskę i z hukiem uderzył o podłogę

***
Tymczasem na dole...
 - Pamiętajcie, nie próbujcie żadnych głupich sztuczek, bo rozwalę te budę razem z wami - powiedział jeden z ludzi Hilda.
 - Ty, słyszałeś ten huk ?
 - Heh, chyba szefuncio dobrze się bawi.

***
Wracając do sytuacji na górze...
Gimbi podszedł do Hildegarda.
 - Zawsze był tchórzem - powiedział - Zemdlał, jak zwykle.
 - To ty go znasz ? - spytał ROX
 - Kiedyś znałem, a gdy usłyszałem imię, nie sądziłem, że to on.
 - Skoro mówisz, że tchórz, to jak zabił Twych braci.
 - Nie czas teraz na historyjki, musimy się zastanowić, jak się wydostać z tego bagna.
 

Gruppenfuehrer Kereth

Gruppenfuehrer Kereth

Użytkownicy
New World Order, bitchez!
posty669
Propsy484
  • Zbanowany
  • New World Order, bitchez!
Przepraszam, że sie wtrącę


Po 5 minutach monotoni i nudy ludzi Hildegarda, jeden nie wytrzymał:
- Dosyć, idę po szefa!
- Zaczekaj! - powiedział kolejny z nich - Jak tam wejdziesz, to szef cię zatłucze jak świnie.
Wtem do tawerny wpadło pięć \" puszek \", z których wyskoczył czerwony dym. Ludzie Hilda spojrzeli dziwnie sie na siebie, jeden z nich się spytał:
- Chyba nie jedliście grochówki z ketchupem?
- Nie, a ktoś jadł z was buraki, popijane piwem? - spytał się drugi z nich. Kolejny słysząc dziwny dźwięk powiedział.
- Cii... słysze coś, to chyba... Ruski gramofon puszczający hity rosyjskie z lat 10.
Do tawerny wszedł Kerethzimierz Kerethin, trzymając w lewej ręcę flage ZSRK, a w prawej... salami! Po wejściu jego, do tawerny i oknami wparowali wszelakiej maści oddziały Towarzysza Kerethina. Paru ze specnazu, pare zwykłych wojaków. Pułkownik dowodzący tą \" armią \" powiedział:
- Wypad stąd, najlepiej do... eee... jak to miejsce się nazywało, gdzie są miłe panie i można z nimi spędzić noc za kasę? - spytał
- Bordel, Tawariszcz Pałkownik - powiedział rosyjskim akcentem jeden z podwładnych
- Słyszeliście? Do Bordelu, ale już!! - krzyknął Pułkownik
- A skąd my mamy wziąść kase na takie udogodnienie, panie Pałkownik? - zapytał jeden z ludzi Hilda
- Ehh.. - Wzdechnął Kereth, wyciągając z kieszeni rosyjskie banknoty z Dzierżyńskim na papierze, po czym rzucił plik pieniędzy jednemu podwładnemu Hildegarda - A teraz wypad!
Panowie migiem uciekli

Tym czasem na górze:

Słysząc krzyki rosyjskie, ROX stwierdził:
- Czyżby to.. nie to niemożliwe.
- Kto!? Kto!? O kim mówisz? - spytał Gimbi...
 
Комиссар RBT

Gerry Rafferty

Gerry Rafferty

O.D.A.L.
posty478
Propsy839
Profesjabrak
  • O.D.A.L.

Gerry Rafferty
O.D.A.L.

Izba
#144 2008-09-01, 07:00(Ostatnia zmiana: 2008-09-01, 07:14)
To może ja też się wkręce przy okazji? :D  Pomijając że robimy z tawerny izbę a potem bojkotujemy i izbę zamieniamy w tawerne.

-Czy my aby na pewno dobrze robimy towarzyszu? - Zapytał Kerethzimierza pułkownik, bokobrodaty człowiek z dwuręcznym toporem na plecach i zdobyczną szablą przypiętą do pasa - W końcu Ci ludzie których mamy uratować to mimo wszystko bydlaki ze szlachty!
-Drogi Rdzawy Kogucie z Hwepów - Westchnął znowu Kerethin - Dobrze wiesz jaki mamy w tym cel. Karol Sebastian i jego tępe bożki od dawna coraz bardziej dają nam się we znaki. Ci ludzie już raz pokonali jednego takiego bożka, a biorąc pod uwagę fakt że Masturbiusz był niejako konkurentem kultu Sigmara i Ludzie Karola przyjmą ich z otwartymi ramionami...
-To zak*****na szlachta - Warknął Hwep - Skąd wiesz że sami nie kochają Sigmara? A te twoje alchemiczne czerwone dymy śmierdzą!
-Nie da się ukryć, to nie jest miły zapach. Dlatego niech sami wyjdą, nie będziemy się truli. A wracając do do pytania: znam jednego z nich, myśle że nie lubią pogańskich bożków, dlatego zepchneli Masturbiusza z Panteonu.
-Jeden z nich to były mag ognia, a ekskomunika dziwnie zbiegła się z jego starciem z Masturbem.
-Właśnie jego znam, słyszałem teorie że masturbiusz i Innos to ta sama postać ale... zaraz, zaraz. A właściwie Towarzyszu Pułkowniku jak się do mnie zwracasz?! Jestem chędożonym Wodzem Naczelnym! Generałem! Hetmanem czy inny ku**a pieron! Jestem twoim Przełożonym! - Wrzasnął Kereth i nagle zmienił lekko ton głosu, na trochę bardziej spokojniejszy a zarazem groźniejszy - A właściwie towarzyszu pułkowniku, idźcie do tawerny na górę przyprowadzić naszych przyszłych agentów.
-Ale ten śmierdzący czerwony dym... - Jęknął pułkownik
-Bez dyskusji! Natychmiast!
-K***a... Znaczy, Tak jest Towarzyszu dowódco! - Mlasnął przepisowao usmarowanymi w ekskrementach obcasami i wymaszerował przez drzwi - ...Tępy ch*j...-dodając znacznie ciszej
-Coo?!
-Nic nic... - odpowiedział Hwep i zniknął w czeluściach wypełnionego czerwonym dymem budynku.

***

-Hmm, może powinnyśmy stąd wyjść? - zaproponował po dłuższej chwili Gimbi
-Myśle że to nienajgorszy pomysł - Odparł Rajmund cofając się powoli przed mocno cuchnącym czerwonawaym dymem sączącym się powoli przez drzwi - Ale nie chciałbym przechodzić przez ten śmierdzący czerwony dym, Rox? Jesteś Magiem...
-Innosa, Ogień nic nie zdziała w tej sytuacji. Adanos włada wiatrami, wodami i innymi takimi duperelami. Ale tu jest okno.
-Popieram, może uda nam się nawet zwiać przed tą cholerną władzą ludową.

***

 Kerethzimierz Kerethin spojrzał na wyglądającą z okna czupryne VEQ i zakrzyknął w jej kierunku zapraszając ją do siebie. Po chwili już cztery osoby złazili kolejno powoli po drabinie podstawionej krzywo przez rozczochranego pijanego sierżanta. Kereth niespiesznie podszedł do podtrzymujących drabinę pod tłustym magiem Rajmunda i VEQ.
-Witaj szanowny Rajmundzie dwie Vierzby! Ty też witaj, wielki sławetny VEQ! I witaj ty czcigodny wielki magu Rox-ie, jakże jestem szczęśliwy że widzę was całych i zdrowych!
-Witaj Kerethzimierzu Kerethinie, mam nadzieje że na froncie wielkiej rewolucji nie ma żadnych problemów i nic nie zakłuca ekspansji nowego sprawiedliwego ładu. - zapytał Rox bardziej by wybadać sytuacje niż z uprzejmości.
-Ależ oczywiście że nie! Nasi wrogowie są pozbawieni honoru a nasze stany są liczne... a skoro już o tym mowa, kim jest ten dobry mężczyzna w linianym stroju który schodzi właśnie po drabinie i kim jest ten związany grubas w biskupim wdzianku którego niesie?
-To Gimbi, jest z nami - Odparł VEQ - A ten którego niesie to biskup Hildegard, przełożony tych gwardzistów których stąd wykurzyliście.
-Zaraz - przerwał Rajmund - Powiedziałeś "a skoro już o tym mowa"?
-Skoro mowa o naszych licznych stanach oczywiście - odparł uradowany Kerethin - chyba nie myle się twierdząc że z pewnością chcielibyście się przyłączyć do zwycięskiej armi która właśnie was uratowała? Zwłaszcza że to bardzo niebezpiecznie w czasach rewolucji być szlachcicem i chodzić samemu po świecie, chłopi często rozszarpują takich na strzępy...
-Grozisz nam? - zapytał groźnie Gimbi
-Ja? W żadnym wypadku, ja oferuje tylko wolną od niebezpieczeństw podróż w toważystwie świetnej armii wyzwoleńczej...
-Szesnastu ludzi - poprawił go spokojnie Hwep, który pojawił się w drzwiach z pękatą beczką pod pachą i kuflem.
-Ach! Obywatel pułkownik! Widzę że znalazłeś sobie coś do zajęcia, a propo, gdzie karczmarz?
-Gdzieś tam leży, wygląda na to że zatruł się tym dymem, przewrócił się i walnął się czymś twardym w głowę kiedy próbował wyciągną tą beczkę. - Odparł Rdzawy Kogut, postawił beczke, przystawił sobie stołek, odsztumplował i zanurzył kufel w złocistej cieczy.
-Więc - Odchrząknął Kerethin, może powinniśmy się zastanowić, gdzie udamy się dalej?
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.
- Ależ rozgardiasz... - pociągnął nosem okutany w kaptur człowiek, od dobrych kilku godzin czatujący w tawernianym magazynie - Na oko, ten dym zawiera co najmniej tuzin toksyn różnorakich.
- Po raz enty ci powtarzam, Alchemiku, iże wszeteczne to komedyje jedynie. Władza ludowa, też coś. Pod berłem Karola Sebastiana nasz kraj opływa w dobrobyt. Namiestnik zasię Phillip de Geers porządku pilnuje.
Alchemik wyjął mieszek z kitem z jednej z beczek, których w magazynie było całe mnóstwo. Substancją ową uszczelnił okiennice. Lecz wciąż było zimno...
- Mamy to załatwić po północy, Alchemiku. Polecenie komesa Gerarda de Geers było jasne - odnaleźć i za...
- Gerard to protegowany tatusia. Młodziak nieledwie. Nie zna tej trójki. Aaa... czwórki. Hildegard dosyć już mi opowiedział o tym całym Gimbim.
- Czyli co, czekamy?
- Aha.
***
Rdzawy Kogut po którymś już z kolei głębszym legł na posadzce, dysząc ciężko. Rozchichotana dziewka w rozchełstanej przemknęła obok niego, podchodząc ostrożnie do obnażonego Hildegarda, przywiązanego solidnym powrozem do słupa.
- Rajmundzie, czy to aby nie zbyt okrutne? - zatroskał się Rox, obserwując, jak biskup bezsilnie wpatruje się w kształtne dziewczęce ciało. Z ust lały mu się istne hektolitry śliny, a mizerne przyrodzenie omal nie poszybowało w górę - Toć to niemalże męki Tantalowe...
- Się nie martw, Roksie. Poza tym, coś mi się chyba od życia należy? Nie mówiłem wam, ale już jutro...
Zegar stojący w rogu wybrzmiał dwanaście razy.
- ...już dziś mam urodziny.
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




Vierzba

Vierzba

Użytkownicy
Seba
posty590
Propsy1408
Profesjabrak
  • Użytkownicy
  • Seba

Vierzba

Izba
#146 2008-09-30, 10:45(Ostatnia zmiana: 2008-09-30, 10:48)
Odgłos człowieczych męk piekielnych rozniósł się po całej karczmie. Dla żołądka Rajmunda była to o jedna kolejka za dużo. Zbuntowany organ postanowił zacząć strajk głodowy i zwrócił wszystko co miał w środku. Innymi słowy - rycerz rzygał niczym kot. "Chluśniem to uśniem, kurwa mać!" myślał sobie w przerwie między poszczególnymi wonitami.

-Hej, Rox... - blady jak ściana i o twarzy męczennika rycerz wrócił do izby i począł wołać po swego kuma - Nie znasz żadnych czarów które położyłyby kres mym żołądkowym ekscesom?
-I jeszcze jeden i jeszcze raz... - bełkotał przez sen rozmówca - Czerwone i bure, i bure... Chodź ze mną na górę, na górę... O, siemasz przyjacielu, wiesz jak cię kochaaam... - wyznał z zamglonym wzrokiem mag.
-Nieważne, śpij i trzeźwiej... - machnął ręką Dwie Wierzby drugą kurczowo trzymając się za brzuch.
-Es... spiritus... weselus... pastorus in dies dominica! - wymamrotał z trudem Rox. Było to najwyraźniej potężne zaklęcie zapisane w łamanej łacinie. Czar zadziałał momentalnie, magus wstał i wytrzeźwiał całkowicie.
-O kurwa... Masz coś podobnego dla mnie, tyle że na moje wyjazdy do Rygi?
-Mam, zaklęcie o nazwie 2KC, ale trzeba je wypowiadać w trakcie, nie po fakcie.
-Zajebiście.
-Swoją drogą - zmienił temat Rox - przyjęcie urodzinowe było pierwsza klasa. Kiedy tylko powiedziałeś o swoim święcie Veq od razu zamówił naczynia pełne spirytu. Ma chłopak gest. Potem było pasowanie...
-... które wolałbym przemilczeć, bo wciąż mnie dupa boli. - przerwał Rajmund - Skąd ty w ogóle wziąłeś taki skórzany pas w stylu sado-maso? Niegrzeczny chłopczyk z ciebie, he he...
-Dobra, nieważne. Barman miał szczęśliwie całą skrzynię Mroków Północy na zapleczu, więc zabawa rozkręciła się na dobre. A kiedy wytoczył beczkę samogonu... Ah! Szkoda, że takie imprezy nie zdarzają się codziennie!
-Może dla ciebie, ja ledwo żyję... A tak w ogóle to po co ty mi to wszystko opowiadasz? Przecież też tam byłem.
-Sam nie wiem... - odpowiedział zakłopotany zakonnik. - O, zobacz! cała butelka! i to nieotwarta! Chcesz?
-Pij sam... - po tych słowach Rox wyciągnął naczynie ze sztywnych łap karczmarza, otworzył fireballem i zaczął kosztować ten zacny trunek - Cholera, ostatnio tak rzygałem kiedy przyjechałem na pustynię Varantu...
Rox zaciekawiony odłożył butelkę od ust i rzekł:
-Opowiedz mi o tym, nigdy nie byłeś zbyt otwarty o swojej przeszłości.
-Byłem raz, w Górniczej Dolinie.
-Byłeś w kolonii?
-Taa... Wszystko zaczęło się od... - słowa przerwała mu fala rzygowin cisnąca się do gardła - Wybacz!
Rajmund wybiegł na dwór i począł rzygać do koryta z wodą dla koni. Wyrzucił już z siebie całe jedzenie którego nie strawił, więc zaczął wymiotować kwasami żołądkowymi. Strajk trwał nadal.
Kiedy już rycerz się uspokoił, spojrzał w niebo, an chmury. Było diablo zimno.
-Chyba będzie padać... - przewidywał.

***
Opowieść z grubsza na faktach autentycznych.
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.
Przez następny kwartał sir VEQ, Rajmund, Rox i Gimbi siedzieli w karczmie jak myszy pod miotłą. Pdczas, gdy rebelianci Kerethina przeczesywali wioskę po wiosce, szukając sprzymierzeńców w walce z burżuazją, oni chcąc nie chcąc musieli pozostać na miejscu.
Pewnego razu któryś z co gorliwszych rewolucjonistów stwierdził, że z magazynu znikają coraz to nowe zapasy. O tę zbrodnię niesłychaną (kradzież dobra wspólnego, tjaa... skoro należy do każdego, a nikt nie może wziąć, to czyje jest?) oskarżono Gimbiego. W przeddzień egzekucji młody rycerz przepadł jak kamień w wodę i nikt go już więcej nie widział.
Wąsaty Kerethin przychodził co jakiś czas trochę ich podręczyć, cytując z pamięci Kapitał. Przechwalał się też nowymi zwycięstwami. Jednakowoż przy wszystkich swych wadach był prawdomówny i nigdy nie potwierdził tego, o czym przebąkiwało kilku agitacyjnych przodowników - zdobycia Fearton. Jedyne, co udało mu się w istocie osiągnąć w tej materii, to śmierć Phillipa de Geers, namiestnika. Władzę przejął jego syn, dotychczasowy komes Gerard de Geers. Żołdak był zeń lichy, a polityk do dupy.
Pod jego egidą miasto powoli poddawało się władzy ludowej... wtedy jednak nadszedł mu z odsieczą Malcolm de Geers - prawowity władca tych ziem. Mimo zaszłych animozji wsparł swego bratanka - wszakże i on monarchista - w walce z Czerwonymi. Z zastrzeżeniem rzecz jasna, iż po zakończonej wojnie domowej to Malcolm obejmie we władanie marchię Fearton...
***
- Alchemiku, czemu marzniemy na tym mrozie? - głos towarzyszącego okutanemu w płaszcz mężczyźnie rozbrzmiał echem w dolinie - Dlaczego po prostu nie rozpirzymy tej całej karczmy w drobny mak?
Alchemik czytał właśnie list, dostarczony mu przez białego gołębia. Skończywszy był biały jak ściana w izbie Bromora.
- Powstała koalicja - poinformował zziębniętego towarzysza - Musimy wypędzić stąd komunistów i w miarę możliwości pomagać temu całemu... Dream Teamowi.
- Szlag! Co możemy zrobić?
- Najprzód postąpić wedle wskazówek... ale oczywista tego nie uczynimy. Mam z nimi na pieńku, Innosy zatracone... knechty gówna, powiadam ci człoVEQ, doprawdy gówna niewarte... vierzby płaczące...
W końcu Alchemik otrząsnął się i rozsupłał swą podróżną sakwę. Wyjąwszy z niej zasię zwój, rozwinął go.
- Zdjąłem to z przydrożnego słupa. Posłuchaj...
Obywatelki i Obywatele Marchii Fearton! (czytał Alchemik) Na rozkaz jaśnie nam panującego Jego Mości de Geers ogłasza się niniejszym, co następuje:
Z dniem dzisiejszym na terenie całego kraju rozpoczyna się kampania wyborcza do Rady Prowincji. 23 dekabra odbędą się demokratyczne wybory. Każdy dysponuje jednym głosem na jednego kandydata z jednej partii politycznej. Uwaga! Głos oddany na członka Komunistycznej Partii Marchii Fearton zostanie uznany za nieważny. (...) Życzymy powodzenia.

Feldmarszałek Malcolm de Geers"

Pod spodem ktoś dopisał "Módz głosować, to jak módz wybrać kata. Niech jak najmniej z-hańbionej krwi spłynie do puharów! Głosuj na Unię Polityki Realnej!". Tego jednak Alchemik już nie przeczytał. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Rozumiesz już mój zamiar? Jak tylko wybiorą mnie do Rady, wyślę lejbgwardię na karczmę. Teraz starczy uruchomić kampanię... ludzie na pewno na mnie...
***
- ...zagłosują! - rzekł niezmiernie pewny siebie Rox. Po chwili zawtórował mu VEQ:
- Już raz nas wybrali
I to na Globali
Laski żeśmy wyrywali
Licząc, że nas Kazz nie wywali

- Poeta za dychę... Ale niech mnie piorun strzeli, jeśli nie rozmawiam z przyszłymi radnymi - mruknął Rajmund, patrząc jednocześnie krzywym okiem na pilnującego ich Kerethina, ubawionego samą myślą o tym.
- Daa... Pust' mnie dostaniet gniew towariszcza Boha, jes'li takoje dwa obszczymurki mogut ctat' deputatami- parsknął szczerze ubawiony wąsacz.
W tym momencie szlag go trafił. A dokładniej piorun.
- Eto Boh?! - zdziwił się rewolucjonista, wznosząc wzrok ku górze.
***
Alchemik zaklął szpetnie. Gdyby mu ktoś kiedyś powiedział, że czatując na potencjalnego wyborcę na szczycie góry omsknie mu się butelka z miksturą piorunującą, toby go chyba obśmiał...



PS Jak pisałem kiedyś X-Murders, potrzebna mi była mapa poglądowa. Potem dostosowałem to do realiów Izby i macie rezultat: http://www.sendspace.com/file/7bv7ch
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.





0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry