Właśnie skończyłem grać w Risen i cóż... naprawdę nie miałem dużych wymagań co do tej gry, oczekiwałem, że dostanę to co było w dwóch pierwszych Gothicach, ale niestety gra jest tylko nieco lepsza od GIII.
Pierwsza rzecz, która mnie zażenowała to obóz bandytów na bagnie - bagna, bandyci, węże błotne, starożytne świątynie, przebijanie się do szefa obozu - miałem straszne deja vu, jakbym kiedyś już gdzieś to wszystko widział

Nie dość, że skopiowali to tak bezczelnie to niestety wyszło im to znacznie mniej fajnie niż w NK.
Dalej mamy klasztor - całkiem fajny swoją drogą i tu akurat mamy lepszą wersję, ale to też już było. Spodobały mi się te wszystkie tajne przejścia, podziemia, itd
Miasto - nie najgorszy klimat, całkiem udane, ale fajnie jest tylko podczas wykonywania questów, potem nie ma co to robić po za handlowaniem i uczeniem się skilli. Jak zresztą we wszystkich innych lokacjach.
Sama wyspa i podziemia są naprawdę nieźle zaprojektowane jak zawsze - bardzo przyjemnie się odkrywa kolejne ścieżki, choć sama wyspa i tak podobała mi się mniej niż tereny z poprzednich Gothiców. Podziemia za to są genialne - w żadnych z Gothiców nie lubiłem jaskiń ani podziemi, tutaj za to całkiem spore, ciekawie zaprojektowane i są bardzo zróżnicowane co w porównaniu z poprzednimi częściami jest sporym plusem.
No właśnie, questy - kurna w GII było to na tyle fajnie zrobione wszystko, że co rozdział działo się coś nowego, jakieś nowe questy poboczne, itd. A w Risenie co? Ano dupa blada - w pierwszym rozdziale rozwiązujesz wszystkie questy poboczne w mieście, klasztorze i na bagnach. Gdy poleziesz do któreś z tych lokacji za pierwszym razem to masz ręce pełne roboty i jest fajnie, biegasz i rozwiązujesz questy. Rzecz w tym, że jak już je rozwiążesz to frajda się kończy - wraz z kolejnymi rozdziałami nie przybywa żadnych nowych questów pobocznych, jedyne co się zmienia taj jak tam coś się ważnego wydarzyło, to większość NPCów powie jednozdaniowe komentarz odnośnie sytuacji i tyle... Dzieją się różne, dość istotne dla wyspy rzeczy a wszyscy maja to w tyłku, nikt nie panikuje, zero reakcji. W GII np. jak się zrobił gnój w Górniczej Dolinie to jakiś myśliwy chciał spieprzać, inny popełnił seppuku - coś się działo i postęp głównej fabuły umożliwiał nowe zadania poboczne. W Risenie fajnie było tylko przez 2 pierwsze rozdziały, przy zadaniach w mieście najlepiej się bawiłem, dalej było już tylko gorzej.
UWAGA - Niżej będę bezczelnie spoilerował odnośnie fabuły, zakończenia, itd, więc każdy na własną odpowiedzialność czyta.
O beznadziejności głównego wątku świadczy choćby to, że mogę streścić go bardzo krótko i że dominuje w nim liczba pięć :[ Otóż u mnie wyglądało to tak - dołączenie do bandytów, bieganie po jednej ze świątyń, zdobywanie 5 dysków(aby zdobyć jeden z nich trzeba odwiedzić 5 lokacji), zwiedzanie ogromnych podziemi, zdobywanie 5 kawałków ekwipunku(o ile przy zdobywaniu dysków towarzyszyły jakieś questy robiące za tło to tutaj tylko leziesz do 5 świątyń i eksplorujesz) a następnie beznadziejna walka z głównym bossem, aby obejrzeć jeszcze bardziej beznadziejne zakończenie. Główny wątek miał potencjał, aby być ciekawy - jakaś pseudomitologiczna historyjkach o dawnych rasach, bogach, tytanach, panowaniu jaszczurów przez ułamek gry zapowiadała się ciekawie, ale zamiast tego dostaliśmy tylko bieganie po całej wyspie, aby łazić, zabijać i przynosić różne rzeczy. Od zadania "przynieść 5 głupich dysków" było już tylko coraz mniej ciekawie. PB pokazało, że ciekawy pomysł na fabułę to może wyjść im jedynie przez przypadek jak to było w GI(choć końcówka też była durna) - każda kolejna ich gra cechowała się tym, że główny wątek był durny(zdobądź artefakt i zabij smoki, NK - zniszcz artefakt i zabij bossa, GIII-zdobądź artefakty i zabijaj co tylko chcesz, Risen - zdobądź artefakty i zabij głupiego bossa)
Zawiodłem się bo zapowiadało się, że będzie nie najgorzej. Gdy tylko skończyły się zadania w 3 głównych lokacjach to można powiedzieć, że świat umarł - zostało już tylko łażenie po wyspie, zabijanie i zbieranie złomu. No i jeszcze durny mainquest... A naprawdę szkoda, bo przez chwilę gra miała klimat. W każdym razie NPCe, które znowu mają bardzo mało do powiedzenia zabiły tą grę - bo po co wracać w kolejnych rozdziałach do miasta, skoro i tak nie będzie żadnych nowych zadań. Ba, sprawiłem, nawet że Don z bandytami mogli wrócić do miasta a inkwizycja poszła w pizdu(a raczej wyparowała, po prostu zniknęli i nigdzie nie znalazłem nawet NPCów z imionami, po za przywódcą). Sprawiło to tyle, oprócz wyparowania sporej ilości ludzi i teleportacji bandytów do miasta jedynie tyle, że mogłem usłyszeć od każdego mieszkańca po jednym zdaniu komentarza i tyle... więcej nie pogadałem, nikt znalazł pretekstu do dania questa mimo tak ogromnej zmiany sytuacji w mieście...
Dobra, starczy użalania się bo i tak się rozpisałem za bardzo

Gra miała potencjał, ale PB całkowicie nie wykorzystała go - nie wiem czy oni są tacy durni czy to też dostosowanie do dzisiejszych graczy. Ja w każdym razie nie mam ochoty grać w to ani razu więcej, co najwyżej bym sobie jeszcze kiedyś przeszedł jako mag z pierwszy rozdział, bo wiem że w klasztorze straciłem sporo questów(pierwszy raz tam zawitałem już jako pełnoprawny bandyta). W każdym razie ciesze się, że nie kupiłem tego badziewa tylko uczciwie spiraciłem
BTW Jak ktoś zna dobrze angielski to nie polecam spolszczenia, spróbowałem tego ale szybko wymiękłem - znacznie durniej to wszystko brzmi po polsku