No właśnie, dokąd? Sam jestem wielkim fanem serii, jedna z moich ulubionych. Pierwsza część mimo wielu wad i w kilku miejscach drętwego gameplaya na klawie była świetna, klimatyczna. Cała trylogia Ezia miała według mnie najlepsze aktywności poboczne, była wciągająca, ze świetnymi postaciami i wątkami fabularnymi. Trójka miała dobrą fabułe i nic po za tym według mnie, z rozrywek pobocznych spodobało mi się jedynie tworzenie osady, fabuła była dobra, ale absolutnie nic ponad to. Connor to postać mdła, bez polotu, sytuacje ratował trochę genialnie napisany Heytham. Wątek współczesny miał kilka dobrych momentów jak choćby akcja w siedzibie Abstergo a clifhanger na koniec nawet mi się podobał.
Liberation i Fredom Cry nie znam, domyślam się jednak patrząc na gameplaye, że praktycznie niczym się nie różnią od III czy IV. Black Flag był według mnie bardzo dobrą grą, super grafika, na prawdę ciekawy wątek główny i genialne postacie jak Edward czy Czarnobrody. Wątku współczesności już komentować nie mam zamiaru. Widać, że na ten aspekt rozgrywki scenarzyści stracili pomysły po śmierci Desmonda.
Rouge był natomiast godnym zwieńczeniem złotych lat serii na konsolach siódmej generacji. Szkoda tylko, że po za kapitalną muzyką i najlepszą w serii fabułą nic sobą nie oferował. Podchodziłem do gry z zamiarem przejścia jej na 100%, przeszedłem na 50%. Gra ma mnóstwo znajdziek, fortów do odbijania, ale DO CHOLERY JASNEJ! To jest w każdej cześci, jeszcze bawiło przy Revelations , ale w Rouge nie bawi nic a nic. Podobnie crafting czy rozbudowanie łodzi, chodź ciekawe to po pewnym momencie się nuży. No i brak znaczących zabawek. O fabule już pisałem, według mnie najlepsza z całej serii, a i wątek rzeczywistości chodź nawet do pięt nie dorastał wątkowi Shaya był ciekawy z naprawdę intrygującym zakończeniem.
Za Unity to powinno się zamknąć Ubisoft. Parkour, grafika, Paryż, kooperacja, nowe rzeczy, rozwój postaci to wszystko było super. Ale bugi zniszczyły grę, Arno to najgorsza obok Connora postać, potraktowany po macoszemu wątek rewolucji francuskiej ehh. I nasz mistrz, wielki zły który ginie w pierwszej potyczce. Albo wszczechpotężny miecz plujący błyskawicami który psuje się w jakiś dziwny sposób. Zapomniałem, że potężne artefakty z Edenu nie należą do najtwarlszych. DLC natomiast miało ciekawą fabułę i jakoś to wszystko ratowało i nadawało POTENCJAŁ historii Arno dając mu możliwe 2 ścieżki: Egipt i walkę tam z Napoleonem lub Rosję i walkę z tym samym karzełkiem.
A no i zbliżające się Syndicat w Londynie. No tak bo po co wykorzystać Japonię, Egipt, Chiny, Grecję? Lepiej obiecać rewolucyjną grę, odebrać jej świetny multik i coopa, i dać kolejnego debila bohatera. I znowu walki gangów! Bo tego to przecież jeszcze nie było!
Nie wiem gdzie idzie ta seria, martwi mnie to, że Ubi tak psuje jej potencjał. A jak wy sądzicie, jak to się zakończy?