Może oburzę tym fanów Risena i spowoduję zawał serca u Mac Duna, ale szczerze mówiąc wolę prostą walkę w Wiedźminie 3 i zajebiste questy, niż trudną (ja bym ją raczej nazwał niedojebaną) walkę w Risenie 3 i chujowe questy.
Przeszedłem już chyba praktycznie cały początek w Risenie 3 i generalnie chyba już jedyne co mi zostało to dołączenie do jakiejś gildii. Zatrzymałem się tutaj z rozgrywką, ponieważ próbowałem znaleźć, która gildia ma najlepsze LORE albo przynajmniej najfajniejsze zaklęcia i potem już nie wróciłem do rozgrywki. Nie chce mi się. Może jak ktoś mi zarzuci jakimś linkiem omawiającym magię lub też plusy/minusy każdej frakcji to się znów skuszę.
Walka faktycznie lekko poprawiona, ale w sumie co z tego, skoro są wciąż te same problemy co w R2 + dodatkowo jeszcze spowolnili animacje walki na niskich levelach (myślałem że bardziej się już nie da), za to nie byli łaskawi naprawić CHUJOWYCH uników i randomowego napierdalania wszystkiego co się rusza (jeżeli podczas walki biega jakiś NPC, który jest neutralny, to po zabiciu wroga automatycznie zaczynasz go napierdalać). No i nie wiem co za idiota wymyślił, żeby każdy atak bohatera powodował wystrzelenie przeciwnika jak z procy. Prawie całą mapę Taranis zwiedziłem napierdalając jakiegoś ścierwojada, bo bohater-trup miał taką siłę w łapie. Zauważyłem, że najlepszym sposobem walki jest pozostawienie wrogów Kostuchowi i pójście na kawę.
O fabule się nie wypowiem, bo jej nie pamiętam. Jak dotąd zadania były równie słabe co w R2.
Generalnie w świecie widzę jakąś poprawą pod względem zróżnicowania, natomiast nie podoba mi się to, że wyspy są chyba jeszcze mniejsze niż w R2. Jest to szczególnie irytujące ze względu na fakt, że jakaś 1/3 świata to recykling lokacji z dwójki.
Najbardziej wkurwia mnie głos głównego bohatera, który brzmi jakby był opóźniony w rozwoju. Reszty gry nie widziałem, bo mi cycki Patty widok zasłaniały.