"Nadchodzi Czas Zapłaty" by Ja (B.K)
Te lata mijające, ach! takie srogie, cóż za trwoga!
Pożądanie męczy me młodzieńcze serce, nóż to zmora.
Letnia pogoda, komary, grzmoty i czerwone wiśnie,
Nic to dla mnie! Samotność to to, zaiście!
Spędzając cudowne chwile w jaskini ciemnej,
Krzyki radości, miłości, miłość blednie...
Siedzę i czekam niczym posąg strudzony,
Czy czas ma znaczenie? Nie jestem znudzony...
O wy! Wartości ludzkie! Gdzież wy jesteście?!
Zło się szerzy, szyderstwa, niecierpliwość,
A nad ponad wszystko, ustępliwość!
By to zło tolerować! I niczym ciernie chować...
Zamiast końca widzę światełko w tunelu!
Kto ty? To ty? TY! Mój przyjacielu!
Rad ja widzieć cię nad życie! Lecz gdzie to życie?
Niczym bury kłębek siedzę w mroku, ty... ty! Ty zboku!
Widzę zaprawdę! Koniec jest bliski! Lecz...
Czy to prawda? Te diamenty, szafiry i cudowne przebłyski?
Cóż, czas zapłaty... Każdego kiedyś przyjdzie pora.
Moja nadeszła, och, kolejna zmora!
Strudzony czekaniem, opadnę na kolana, krew popłynie
O dziwo nie mam dość czekania! Na cóż czekam?
Być może na nic? Nic? Lecz coś także, Tajemnice!
Tajemnica bez granic! I tu zakończę, moja rzodkiewko!
Człowieczy żywot niknie co chwilę, przygasa...
Lecz ma młodość wciąż hasa! Czym ja tu przywiązany?
Na co czekam! Świat ujrzeć, doznać oświecenia!
A więc nie marnuj czasu, leć aż do nieba!
Cudowna, fioletowa rzodkiewko...