Pojawiają się dziedziny (np. grafika komputerowa
) gdzie wykształcenie nie ma żadnego znaczenia i studia czy matura schodzą na drugi plan.
I tak, i nie. Oczywiście, niektórym się udaje żeby ich aplikacja została rozpatrzona pozytywnie bez papierków. Jednak niestety - ten papierek stwierdza że mamy przyswojoną wiedzę która jest potrzebna w branży. Inną sprawą są headshunty, gdzie to pracodawca szuka kogoś sam, wtedy faktycznie, przegląda jego prace, ewentualnie prosi o podesłanie portfolio i na tej podstawie przyjmuje pracownika. Zaznaczę, jak niestety zawsze muszę przy takich okazjach, że bazuję na swoich doświadczeniach (akurat w tym wypadku rozmowach) z Anglii.
może problem leży w podejściu uczniów do nauki?
Zbyt duży odsetek. Mówisz jak nauczyciel. Przytoczę tu przykład swojej nauczycielki od religii. 80% roku oblało próbny egzamin. Z czego znaczna większość (nie pamiętam dokładnego procentu, ale było grubo ponad 60%) zaliczała się do jej uczniów. Zasłaniała się właśnie podejściem uczniów do nauki, Ci uczniowie którzy zażądali przeniesienia do innej grupy, często o poziom* niżej na następnych egzaminach poradzili sobie o wiele lepiej.
Podejście uczniów do nauki jest zależne od przedstawienia przedmiotu. Jeżeli wykładowca przedstawi przedmiot w sposób ciekawy, uczniowie chętniej będą brali udział w zajęciach i będą się bardziej w nie angażowali, drążyli temat we własnym zakresie.
Błędny jest również sposób oceniania prac pisemnych, np. z polskiego. Egzaminator dostaje klucz, a piszący liczy na łut szczęścia że w niego trafi. Egzaminator powinien oceniać przede wszystkim sposób przedstawienia oraz czy ma to jakieś podwaliny. Nie czy zgadza się z wytycznymi.
Według mnie już w gimnazjum powinniśmy mieć możliwość wyboru przedmiotów które nas interesują. Nie pamiętam nic, dosłownie - nic. Z zajęć chociażby z WoS'u - nie jest mi to potrzebne, nie utrwalam = zapominam. Wolałbym ten czas poświęcić chociażby na fizykę, chemię, cokolwiek co mnie interesuje. Informatyka w gimnazjum (chociaż akurat ja chodziłem tylko do pierwszej klasy, także nie wiem czy to później się zmienia) to kpina. O ile w podstawówce rozumiem wałkowanie excela i innych produktów microsoftu, to już w gimnazjum mogliby przynajmniej przybliżyć budowę komputera, jakieś podstawy programowania czy grafiki.
*W Anglii aż do liceum/technikum obowiązuje podział na grupy według umiejętności, wydaje mi się że Jedairusz wspomniał o czymś podobnym. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ słabsze grupy idą z tematem trochę wolniej, dzięki czemu uczniowie lepiej przyswajają wiedzę. Oraz przede wszystkim, dzięki temu klasy są mniejsze dzięki czemu nauczyciele mają więcej czasu dla każdego ucznia z osobna. Jest to odpowiednik naszych klas A, B, C etc. z tymże każda klasa ma zajęcia o tej samej tematyce w tym samym czasie, dzięki czemu np. ktoś słaby z matematyki, lecz silny z angielskiego, może uczęszczać na zajęcia dla słabszych z matematyki, oraz na te dla silniejszych z angielskiego.