znam taką kobietę z osiedla, jej mąż popadł w długi w banku, stwierdził że lepiej będzie się zabić i zostawić ją z rocznym dzieckiem... mam takie same problemy w tej chwili od ponad roku, ale staję na głowie żeby im przeciwdziałać a nie poddawać się i skazywać innych na kontynuację tych samych problemów. ogólnie rzecz biorąc mógłbym powiedzieć że mam koszmarne długi ale radzę sobie z tym, jest ciężko, czasami lepiej gdy wpadnie więcej kasy, a teraz na dodatek jestem bezrobotny. i co mam kurwa popadać w depresję? rzucić się z wieżowca? przyjebać komuś? odreagować w jakiś inny żałosny sposób wkurwienie? NIE.