Fotel, Miller, Martini i pukanie do drzwi 3555 4

O temacie

Autor Dobel

Zaczęty 27.01.2009 roku

Wyświetleń 3555

Odpowiedzi 4

Dobel

Dobel

Użytkownicy
posty12
Propsy1
  • Użytkownicy
Prosiłbym o komentarze.

Usiadł na fotelu. Oparł się wygodnie i położył nogi na pufie. Z głośników sączył się głos Glena Millera. Na stoliku stał jego ulubiony trunek na który przepis stworzył dawno temu pewien barman z Knickerbocker. Wieczór zapowiadał się świetnie. Zgodnie z życiową prawdą, mówiącą, że wszystko, co się dobrze zapowiada zostanie prawdopodobnie zepsute i zaprzepaszczone ktoś zapukał do drzwi. Mężczyzna wstał a jego szczupłe, wysokie ciało przyozdobione gładkim czarnym garniturem, ruszyło ku drzwiom. Zza drzwi dobiegły go szepty "złodzieje, albo mordercy" pomyślał, nie bał się jednak. Przeżył 48 lat, nie było nikogo, kto jego śmierć będzie opłakiwał, a on sam widział wszystkie filmy Bergmana, w perspektywie nie miał stworzyć dzieła, które by było coś warte. Żałował tylko, że nie palił nigdy kubańskich cygar z powodu strasznej perspektywy jaką by był rak. Gnicie od środka mu się nie uśmiechało, znał siebie i wiedział, że gdyby już leżał na łożu śmierci, a lekarze odliczaliby już miesiące do jego końca. On by kogoś poprosił o śmiertelną dawkę morfiny. Nawet to by go nie powstrzymało od cygar gdyby nie jego wrodzona empatia. Jak mógłby zmuszać kogoś innego do podjęcia takiej decyzji, do rozpatrywania etycznych za i przeciw? Co gdyby ta eutanazja była machnięciem skrzydeł motyla? Gdyby ten lekarz pod ciężarem podjętej już decyzji popełnił samobójstwo? Gdyby ta decyzja zaważyła na losach jego rodziny, przyjaciół? Czy możliwe, żeby w ten sposób wymarła połowa Nowego Jorku?
Zatrzymał się, obrócił w lewo. W lustrze odbijała się jego twarz z blizną na prawym policzku, krótkimi włosami i pełnymi ustami. Widok ten obudził wspomnienie ojca, który siedząc w fotelu i pociągając z fajki czytał mu do spania wieści polityczne i sportowe znalezione w The New York Times. Po tym jak ojciec stracił wzrok w 1971 roku w zamachu nogą dokonanym przez nieudolnego łyżwiarza na jednym z nowojorskich lodowisk nie rozmawiali ze sobą więcej, bowiem prócz wzroku jego ojciec stracił masę komórek krwi i zdolność oddychania.
Jego matka zrozpaczona po stracie męża zamknęła się w szafie. Alan jako dobry syn czasem wpadał w odwiedziny, lecz i ona niedługo potem zmarła, niektórzy mówili, że z tęsknoty inni podejrzewali agendy rządowe, a Alan zastanawiał się, czy wpływ na to mogło mieć, to że nic nie jadła. Ona też umarła w 1971 roku, w ten sposób jedenastoletni wówczas bohater trafia pod opiekę dziadków.
Z Manhattanu przeniósł się do Queens, 16 km na południowy-wschód od jego dawnego miejsca zamieszkania. Mieszkał przy dziewięćdziesiątej ulicy wolny czas spędzał ze znajomymi, a kiedy wracał do domu zaczynało się piekło, bowiem Alan pochodził z żydowskiej rodziny, natomiast dziadek niedawno odnalazł boga w Allahu, czyli jak mawiała babcia Alana - Georgia "został członkiem sekty w żydowskiej sekcie". Po dwóch latach dziadek, podobno teraz mieszka gdzieś w Arabii Saudyjskiej, gdzie jako lekarz zarabia krocie, które przeznacza na swoje nawrócone żony europejskiego pochodzenia.
Georgia niehamowana przez swojego męża zaczęła przebierać chłopca w sukienki cureczki, którą zawsze chciała mieć. Alanowi się to nawet podobało. Jego psychoanalityk, dr Jefferson uważa, że może to być powodem jego trudności w relacjach z kobietami, od których zawsze czuł się piękniejszy, jako że babcia nie oszczędzała na córce.
Teraz Alan miał jednak inny problem, zmierzał ku drzwiom, za którymi mogli stać wynajęci mordercy, czy zwykli narkomani poszukujący środków na nową działkę. Dobrze pamiętał pierwszy raz, kiedy zapalił pierwszego skręta. Było to w San Francisco, kiedy przeprowadził się do drugiego dziadka, kiedy Georgia próbowała złożyć Alana w ofierze dla Jahwe, na policji tłumaczyła, "usłyszałam głeboki, dobrze wyregulowany głos, więc to nie mogło być nic innego", na szczęście dla Alana ludzie Queens dość nerwowo reagują na dziecko przykute do stołu na środku jezdni i kobiety wymachujące sztyletami. Wszystko działo się w dniu, kiedy padł Sajgon. Wraz ze swoimi znajomymi siedział w swoim pokoju, ktoś zaproponował skręta, wziął. Znał apatyczną osobowość dziadka, więc nie spodziewał się jakichkolwiek kar w razie przyłapania. Życie było kiedyś takie bezstresowe, nie to co teraz, kiedy za drzwiami stali mordercy, narkomani, a może nawet Świadkowie Jehowy. Alan nie mógł wytrzymać napięcia, bał się swojej nieodległej przyszłości. Pobiegł od kuchni, wziął nóż. Podszedł do drzwi. Chciał walczyć, ale zdał sobie sprawę, że byle morderca z łatwością odbierze mu nóż. Powziął więc ostatnią decyzję w swoim życiu. Ciął szybko żyły. Została mu jeszcze chwila, więc poszedł się przespacerować po domu. Pożegnał swoją biblioteczkę, fotel, albumy Louisa Armstronga. Oddech był szybszy, koniec był coraz bliższy. Wrócił do przedpokoju, spojrzał na drzwi. Przy drzwiach leżał list, dojrzał adres jakiegoś urzędu.
Jakiś czas później obsługa znalazła jego martwe ciało.
 
"You know, it's like anything else" Cab driver

Gother

Gother

Użytkownicy
Nieskromny Mistrz Gothica
posty451
Propsy257
ProfesjaScenarzysta
  • Użytkownicy
  • Nieskromny Mistrz Gothica
Nie wiem co to było wszak skończyło się jeszcze zanim zaczęło.
 

Dobel

Dobel

Użytkownicy
posty12
Propsy1
  • Użytkownicy
Dobra, dokończyłem. Komentarze prosim.
 
"You know, it's like anything else" Cab driver

Dobel

Dobel

Użytkownicy
posty12
Propsy1
  • Użytkownicy
Sorry za dwa posty pod rząd, ale czy to opowiadanie jest takie złe, że szkoda słów, czy tak krótkie, że brak słów, czy...?

Społeczeństwu TM nie chce się czytać :lol2:  
 
"You know, it's like anything else" Cab driver

majaczek

majaczek

DreamVader
The Dreamer
posty404
Propsy191
Profesjabrak
  • DreamVader
  • The Dreamer
opowiadanie nawet niezłe, ale trudno się czyta, ale to kwestia obranego stylu.... trzym się :lol:
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry