Mały przedsmak mojej historii 2845 0

O temacie

Autor After

Zaczęty 1.02.2014 roku

Wyświetleń 2845

Odpowiedzi 0

After

After

Użytkownicy
Kuglarz
posty236
Propsy79
ProfesjaScenarzysta
  • Użytkownicy
  • Kuglarz

After

Mały przedsmak mojej historii
2014-02-01, 13:56(Ostatnia zmiana: 2014-03-27, 08:38)
Chciałbym wam przedstawić mały zalążek mojej historii. Mamy tu do czynienia z życiem pewnej kobiety, którą spotkać możemy w Gothic I. To czym was zanudzę nie ma większego wpływu na fabułę całego opowiadania, aczkolwiek wprowadza w świat w którym będzie toczyła się pierwsza część. Całość mam zaplanowane na trzy części, choć póki co cały czas pracuję nad pierwszą. Bez dłuższego gadania - macie:
Rozdział I
Spoiler
Rozdział I
Cóż, zapewne wielu z was spodziewa się, że będzie to kolejna opowieść o wyczynach Bezimiennego bohatera, który to ocalił Myrthane z jarzma Orków i zaprowadził pokój. Otóż nie. Tym razem spotkamy kogoś innego, kogoś bardziej oryginalnego. Nie będzie to nawet mężczyzna. Przeczytacie historię bohaterki, historię mówiącą o zdradzie i klątwie. Tak więc… zapraszam.
Gdy tylko Bezimienny wypłynął z Khorinis, Orkowie z Górniczej Doliny rozpoczęli przygotowania do przejęcia wyspy. Zebrali armię liczącą sobie blisko pół tysiąca wojowników i ruszyli w w kierunku Khorinis, nie zważając na to, że na zamku pozostawili stawiający ciągły opór garnizon Paladynów z nowo mianowanym rządcą po śmierci kapitana Garonda, Orikiem. Gdy Orkowie przekroczyli przełęcz, Orik zarządził wymarsz i ruszył w pogoń za wrogiem. Na wieść o ataku Orków, Saturas zwrócił się z prośbą o pomoc do Piratów i Bandytów, zachęcając ich azylem i odkupieniem win. Ci, którzy uznali to za dobry interes, poszli za Saturasem i wyprawili się na bitwę.
Z nadejściem świtu, Orkowie stanęli przed bramami miasta. Rozpoczęła się bitwa, w której udział wzięli wszyscy mieszkańcy miasta. Oblężenie przeszło z placu targowego do dolnego miasta, a z dolnego miasta do górnego. Gdy wydawało się, że bitwa ma się ku końcowi, ze wsparciem nadeszły połączone siły Saturasa i Orika. W decydującym starciu Orkowie polegli a wyspa została uwolniona z pod ich okupacji.
Przez dwa kolejne lata mieszkańcy wyspy odbudowywali wspólnie to, co zostało zniszczone. Lord Hagen, oficjalny władca miasta Khorinis z organizował całkiem nowy system rządów na Khorinis a Saturas i pozostali Magowie powrócili do Doliny Budowniczych wraz z ich dawnymi, teraz już wolnymi, mieszkańcami. Postanowili odbudować dolinę i przywrócić jej dawną świetność. Na przestrzeni lat tak też się stało. Dolina stała się azylem wolnych ludzi i każdy kto chciał, mógł znaleźć tam spokój.
Z czasem Dolinę podzielono na szcześć dzielnic - Główny Plac, zarządzany przez Saturasa, Świątynia pilnowana przez Myxira, Bagna rządzone przez Riordiana a także tereny pustyni pod dowodzeniem Merdariona. Dolinę zaś podzielono na dwie strefy - wschodnią Nefariusa i zachodnią Cronosa. Każda charakteryzowała się osobliwymi obyczajami, aczkolwiek wszystko to podlegało pod Radę Magów Wody, do której, oprócz wyżej wymienionych, należeli też Vatras i Martin.
Dolina stała się niezależną częścią wyspy. Myrthana nie miała wpływu na to, co tam się działo. Jarkendar zaczął prowadzić handel z Khorinis oraz z Aargan i Myrthaną. Na skalę masową zaczęto produkować tutaj złote monety, posągi i papier. Ponad to w Jarkendarze zaczęto hodować różne zwierzęta, takie jak Ścierwojady, Kretoszczury i Zębacze. Wszystko to stało się cennym towarem dla Magów, co prowadziło do urośnięcia w siłę doliny. Na tle wydarzeń z przeszłości, Jarkendar podpisał z Khorinis oraz Kolonią Karną, teraz nazywaną Wolnym Krajem Górniczej Doliny, pakty o wzajemnej pomocy militarnej w razie zajścia takiej potrzeby.
W każdej dzielnicy Jarkendaru, jak już wspomniano, panowały inne obyczaje i każda z nich miała pewną sferę w której była lepsza od innych. W świątyni było przejście graniczne a także to tam produkowano zwoje magiczne i runy najwyższych jakości. Na pustyni hodowano Zębacze oraz to właśnie tam pisano największe książki. Na bagnie ludzie produkowali mistrzowskie eliksiry, głównie było to efektem sprzyjających warunków do alchemii. Na bagnach rosło bardzo dużo roślin. Zachodnia część doliny była terenem dla farmerów, produkowano tam na wysoką skalę winogrona i rośliny cytrusowe. Wschód prosperował pod względem hodowli Ścierwojadów, Preriowych Ścierwojadów, Kretoszczurów i Cieniostworów. Centralna część Jarkendaru zajmowała się szkolnictwem i była głównym centrum handlu oraz komunikacji po Dolinie. Znajdowała się tam szkoła, w której uczyć mogli się wszyscy, niezależnie od płci czy stanu majątkowego. Na zachodniej części głównego placu znajdowało się targowisko, gdzie stragany mieli wszyscy handlarze Jarkendaru - handlowano tam żywnością, alkoholem, tytoniem, zwierzętami hodowlanymi, bronią (tą sprzedawano za specjalnym pozwoleniem, które uzyskać mogła osoba zaciągająca się do Służby Ochrony Jarkendaru, lub cywilnie przy przychylności przy najmniej czterech z magów) oraz materiałami budowlanymi, takimi jak drewno czy kamień. Ponadto zwykle to tutaj odbywały się pokazy sztuk magicznych, szermierki i grup kuglarskich. Na placu głównym znajdował się także nie odpłatny kompleks teleportów do wszystkich części Doliny. Tutaj też można było przystąpić do kształcenia się w zawodzie maga lub żołnierza. By zostać magiem, śmiałek musiał przejść szereg testów psychologicznych, praktycznych pod względem rzucania czarów, przez lata wykładów na temat historii świata, nauk Bogów - Innosa, Adanosa i Beliara - oraz na sam koniec musiał wybrać profesje, w której chciał się specjalizować. Było ich kilka, a mianowicie: magia ognia i światła, magia wody i lodu, magia śmierci i nekromacji, magia ziemi a także magia powietrza. Ten, kto ukończył szkolenie uzyskiwał pełny dostęp do asortymentów magów w Dolinie oraz musiał poprzysiąc, że w razie zajścia takiej potrzeby, będzie używał całej swojej mocy, aby bronić swej ojczyzny. W sytuacji, gdy ktoś chciał zostać żołnierzem, musiał osiągnąć wiek przynajmniej szesnastu lat, następnie zaczynał treningi w wybranej przez siebie broni, a wybrać mógł: broń jedno lub dwuręczną, sztukę władania dwoma mieczami lub broń drzewcowa. Dodatkowo musiał zacząć chodzić do specjalnej szkoły dla żołnierzy, w której nauczano pisania, czytania, historii wybranego przez siebie Boga oraz zasad żołnierstwa. Kończąc szkołę dostawało się zezwolenie na posiadanie broni oraz zatrudnienie w Służbie Ochrony Jarkendaru.
Lata miały spokojnie, Jarkendar stał się potęgą gospodarczą mimo tak niewielkiej powierzchni terytorialnej. Odwiedzały go tłumy ludzi z najróżniejszych zakątków świata - od Nordmaru, przez Aargan aż po kraje z dalekiego wschodu, zza oceanu. Nie byli to tylko ludzie. Bywali tu Orkowie, Jaszuroludzie, Chochliki, Nekromanci, Krasnoludy i mieszkańcy podwodnych krain. Oczywiście jak zawsze, coś musiało pójść nie tak jak trzeba…



                       
*

   
    Pewnego wieczoru do Jarkendaru wstąpił jegomość o dość cherlawej posturze. Nie wyglądał na nikogo wielkiego. Był średniego wzrostu, na twarzy miał kilkudniowy zarost, włosy miał długie, spięte w kucyk. Nosił na sobie ciuchy wskazujące na pochodzenie z Varantu. Na plecach miał dwa miecze, co już całkowicie zdradzało go pod względem zamieszkania. Strażnicy na granicy nie robili mu problemów z przejściem. Ostrzegli go jedynie, że w przypadku, jakby sprawiał kłopoty, musiałby odpłacić się całej społeczności Doliny Budowniczych. Mężczyzna przeszedł przez portal i po chwili pojawił się w kompleksie komnat podobnych do tych, w których był przed momentem. Przywitali go tam kolejni strażnicy. Ci - tak samo jak poprzedni - mieli na sobie niebieskie zbroje. Każdy odróżniał się we władanej broni. Jedni nosili piki, inni dzierżyli topory a jeszcze inni mieli miecze. Strażnicy pouczyli go jak powinien zachowywać się będąc na terenie doliny. Dostał zakaz używania broni, jeżeli sytuacja tego nie wymaga, poinformowano go o grzywnach jakie są nakładane na przestępców w Jarkendarze oraz pokrótce opowiedziano o tym, gdzie są najciekawsze atrakcje dla gości.
    Tak więc ruszył on wgłąb komnat i po chwili znalazł się w pomieszczeniu przepełnionym błękitnym światłem. Na środku pokoju stał piedestał a przy nim mężczyzna z kuszą na plecach i mieczem za pasem. Podszedł do piedestału. Od razu odezwał się Strażnik:
- Jest to teleporter. Gdy wejdziesz na kamień zostaniesz przeniesiony do placu głównego. Tam będą inne piedestały. Każdy prowadzi gdzie indziej, zostanie Ci to tam wyjaśnione. Miłego pobytu w Dolinie Budowniczych.
- Długich dni i przyjemnych nocy na tej ziemi przyjacielu. - odparł mężczyzna przyjaznym tonem, po czym wszedł na piedestał. Po przekroczeniu teleportu świat jakby zawirował, coś strzeliło i mężczyzna znalazł się w innym miejscu.
Był zmrok. Stał pomiędzy pięcioma piedestałami, identycznymi jak te, na który przed chwilą wszedł. Przy każdym stała tablica z napisami. Na każdej były trzy. Mężczyzna podszedł do jednej z nich i odczytał:


 Rad’sawas Hatak
Kanion uczonych
Mortan At Las


- Wygląda mi to na Elifcki i Orkowy… - mruknął pod nosem, po czym ruszył przejść się po placu.
    Plac prezentował się dobrze. Wszystko wyglądało na dokładnie zaplanowane. Nad placem górowała budowla przypominająca piramidę. W otoczeniu portali stał kompleks budynków, nad którego wejściem napis głosił (pomijając dwa pozostałe języki) “Szkoła Magii Beliara w Jarkendarze”. “To dość zaskakujące. Wygląda na to, że w tej dolinie nie boją się przekazywać wiedzy wszystkich bogów. To bardzo ciekawe.” Po przejściu kawałka placu znalazł też szkołę Innosa oraz “Szkołę sztuk walki Służby Ochrony Jarkendaru imienia Lorda Hagena w Jarkendarze”. “A Lord Hagen był Paladynem Rhobara II, jeżeli dobrze pamiętam” - zastanowił się mieszkaniec Varantu.
    Po przejściu kilku metrów mężczyzna zaczepił jednego z mieszkańców i zapytał gdzie może udać się w celu znalezienia karczmy. Ten doradził mu przeteleportowanie się do Doliny a tam już na pewno trafi. Nie zwlekając udał się do portalu oznaczonego tablicą z napisami: “Rawat Allo, Dolina, Meheratti” i wszedł na piedestał. Znowu świat zawirował, coś strzeliło i pojawił się w innym miejscu.
    Dolina okazała się otoczoną górami kotliną. Tak jak wcześniej stały tu domy, przechadzali się mieszkańcy i strażnicy. Niektórzy z nich jechali na Zębaczach okutymi lekkimi, stalowymi zbrojami. Karczma była widoczna od samego początku - znajdowała się na przeciwko piedestału. Była znacznych rozmiarów. Przed nią stały ławki i stoły przy których siedzieli mieszkańcy ciesząc się wolnym czasem. Mieszkaniec Varantu, nie zastanawiając się długo, ruszył w tym kierunku. Nieznajomi witali go gestami rąk, przyjaźnie pozdrawiali. “Arcy utopijne miejsce” - pomyślał - “Każdy jest tu równy. Nie ma zbędnych podziałów społecznych. Ludzie są szczęśliwi. Nie dziwie się, że to miejsce tak szybko urosło w potęgę.”. Przekroczył drzwi gospody. W środku panowała przyjemna atmosfera. Ktoś grał na lutni, bardziej wstawieni klienci śpiewali pogodne piosenki, ludzie bawili się po ciężkim dniu pracy. Gość podszedł do lady, przy której zasiadł na stołku i czekał na barmana. Ten pojawił się w chwile później i przyjaźnie zagadał:
- Witaj szanowny gościu w Jasnej Dolinie. Możesz tu skosztować najlepszych trunków i najlepszego jadła z całej Mythany i nie tylko! Co byś chciał?
- Jeżeli serwujecie, to Goblińskie Przystawki.
- Rozumiem, że przybysz z Varantu! Oczywiście serwujemy! Czy coś do tego? Mamy też wino Bragijskie i soki z winogron!
- Sok, bardzo chętnie.
- Za moment podam!
Barman odszedł i kilka minut później zjawił się z zamówionym jedzeniem. Mężczyzna zapłacił (“12 sztuk złota, w Vengardzie tyle bym zapłacił za sam sok!”) i odszedł do najbliższego, wolnego stolika. Usiadł i zaczął jeść. Po chwili przysiadł do niego jegomość w szatach Maga. Czarnego Maga. Szatach Nekromanty.
- Witaj synu. - przywitał się - Nie wyglądasz mi na tutejszego.
- Bo i tak nie jest kapłanie Beliara. - odparł popijając sok.
- Jestem Nerofius i tak do mnie mów. Jestem sługą Boga Ciemności, ale nie afiszuję się tytułami Czarnych Magów. Jestem Nekromantą. A powiedz mi, kim ty jesteś i co Cię sprowadza do naszej doliny?
Mężczyzna przełknął kawałek pieczeni nazywanej Goblińskimi Przystawkami i powiedział:
- Nazywam się Janos. Przybyłem tutaj w interesach. Jestem kupcem i zamierzam rozpocząć handel z tutejszymi wytwórcami posągów i rzeźb. Do tego zainteresowała mnie tutejsza wielokulturowość o której słynno nawet w Varancie. Dzisiaj się o tym przekonałem. Myślałem, że Nekromanci stronią od takich miejsc jak karczmy.
- Owszem. Jesteśmy typami samotników. Mam własną wieżę na Kanionem Uczonych. Jednak wpadam tu co jakiś czas. Tutejszy karczmarz zaopatruje mnie w składniki z innych części świata na których mi zależy w badaniach.
- A tutejsza władza nie sprawia Ci problemów w badaniach? - Janos popił przy tym soku.
- Nie, nie robią mi kłopotów. Wiedzą, że Nekromancja to ważna dziedzina Magii i nie należy jej nie doceniać. Z początku zdawało mi się, że będę pod ścisłą kontrolą, ale po ukończeniu szkoły dostałem swobodę działania. Po zapracowaniu wykupiłem teren pod wieżę i zacząłem badania nad mroczną sztuką magii. Z czasem objąłem też posadę nauczyciela w szkole. Tutejsi nekromanci różnią się w znaczny sposób od tych, którzy znani są poza Jarkendarem - jak słynny Xardas albo Jeremi. Oni są wyjęci spod prawa, że tak to ujmę aczkolwiek są wielcy i podziwiani. My jesteśmy otwarci, przynajmniej do tego stopnia, aby nie izolować się całkiem od ludzi.
- Nigdy nie ciągnęło Cię, aby pozabijać wszystkich wokoło?
- Ha! Nekromancja to nie zabijanie. Beliar jest mordercą, ale my, jego słudzy, potrafimy też mu się postawić. Musimy mu się stawiać. W Jarkendarze możesz spotkać czterech Nekromantów. Żaden z nich nie powie, że chce pozabijać wszystkich wokół.
- A skąd bierzecie ciała na badania? - Janosa temat pochłonął doszczętnie.
- Ludzie, którzy zamieszkują dolinę, mogą podpisać pakt, w których zezwolą, aby ich zwłoki były do tego wykorzystane. Oczywiście z tym jest też problem, ale nie będę się nad tym bardziej rozwodził. To trochę trudny temat, rozumiesz, a mi i tak nie wolno o wszystkim mówić.
- Ciekawa sprawa. Wszystko jest tu widzę sensownie poukładane.
- Owszem. Aczkolwiek czuję, że zaczną się kłopoty.
- Kłopoty? - zapytał Janos.
- Tak. Czuję dziwne moce ciążące nad doliną. Coś jest nie w porządku.
Rozdział II
Spoiler
Rozdział II
   “Nic nie trwa wiecznie. Każda potęga w końcu upada”
   Natalia przebudziła się ze snu. Czuła, że poranek przyniesie jej dobry dzień. Kolejny dobry dzień w Jarkendarze. Urodziwa kobieta, mistrzyni dwóch mieczy i kuszy. Jedna z nielicznych kobiet w Służbie Ochrony Jarkendaru czuła, że kolejne dni przyniosą jej wrażenia i miłe dni. Szkoda, że jej nadzieje sprawdzić miały się tylko względem wrażeń.
   Natalia, nasza główna bohaterka, miała dość burzliwą przeszłość, która wcale nie była usłana różami. Warto by coś o tym wspomnieć. Za dawnych lat zaciągnęła się do Szkoły sztuk walk. Postanowiła nauczyć się walczyć, by nie być już wykorzystywaną. Pamiętała swoje lata w Górniczej Dolinie. Jako szesnastolatka trafiła do Kolonii Karnej, pod barierę za kradzież w sklepu. Sytuacja materialna nie pozwalała jej na uczciwy zakup żywności. Na kradzieży została nakryta a za karę wysłano ją jako “towar” dla mieszkańców doliny. Tam trafiła do Starego Obozu skąd przetransportowano ją do Obozu na Bagnie w zamian za cenny ładunek bagiennego ziela. Trafiła do Y’beriona - zadufanego przywódcy obozu. Była wykorzystywana seksualnie i musiała pracować jako jego służąca. Jednak pewnego dnia bariera upadała a Natalia uciekła z Górniczej Doliny i zamieszkała na jednej z farm gdzie dalej pracowała jako służąca. Tam nikt nie zmuszał jej do rozchylania nóg. Jednak ten czas okazał się dla niej mało korzystny, bo Khorinis było w stanie wojny z Orkami. Pamiętała czas wielkiej bitwy o miasto i czasy upadku Smoków. Kilka razy zaszła na skraj własnego grobu. Na farmę napadli Orkowie a jej cudem udało się wyjść z opresji. Gdy Orkowie zostali wygnani z Khorinis, ona, wraz z Saturasem i innymi wyruszyła do Jarkendaru w celu odbudowy Doliny. Osiedliła się w pobliżu Kanionu Uczonych. W rok później Saturas i Paladyni otworzyli szkołę sztuk walk. Natalia postanowiła nauczyć się walczyć więc przystąpiła do szkolenia. Po czterech latach nauki posiadła odpowiednie umiejętności w dziedzinie walki dwoma mieczami i została mianowana pierwszą Wojowniczką Jarkendaru. Od tamtego czasu wiele zmieniło się w jej życiu. Natalia, jako strażnik, musiała chronić ludność Jarkendaru. Wiele problemów od zawsze było na bagnach, gdzie poważne zagrożenie występowało ze strony Błotnych Węży i legionów Krwiopijców. Brała też udział we wszystkich bitwach jakie miały miejsce od powstania nowego Jarkendaru. Żadna z nich nie miała miejsca w samej Dolinie, a w Górniczej Dolinie i Khorinis. Wolne Królestwo Górniczej Doliny niejednokrotnie miało problemy z Orkami, choć nie były to potężne legiony, jak za dawnych lat - były to górskie klany, które nie potrafiły pogodzić się z przegraniem wojny.
   Natalia była samotniczką. Nie miała męża, choć adoratorów - wielu. Skazy na psychice nie pozwalały jej na dopuszczenie do siebie żadnych mężczyzn w bliższym tego słowa znaczeniu. Mimo to nie potrafiła narzekać na brak przyjaciół. Choć w Służbie Ochrony Jarkendaru nie wiele było kobiet, to z niemal wszystkimi znajomymi z pracy doskonale się dogadywała. Przede wszystkim miała dobre kontakty z jedynym Orkiem ze służby i dwoma innymi kobietami. Pracowali zwykle we czwórkę. Wspólnie eksterminowali chordy Błotnych Węży i wspomagali mieszkańców Górniczej Doliny.
   Natalia zaraz po przebudzeniu prędko ubrała się i zjadła śniadanie. Dziś miał odbyć się trening, a Nar-Rus nie lubił czekać. “Orkowe wychowanie jest wręcz niedorzeczne.” myślała, jedząc rybę. Tuż po prędkim śniadaniu nałożyła pancerz (oczywiście był to dość lekki pancerz, specjalnie dla niej wykuty), zawiesiła miecze na plecach oraz kuszę z bełtami przy boku. Nie zwlekając, wyszła z domu.
   Jej dom mieścił się na granicy pustyni. Mieszkała w sąsiedztwie ze stajnią Zębaczy. Nie było to zbyt przyjemne, bo zwykle Zębacze nie zachowywały się cicho podczas konsumpcji Kretoszczurów i Ścierwojadów. Mimo to jej pobyt w domu ograniczał się tylko do snu, zwykle obowiązki nie pozwalały jej na dłuższe posiedzenia. Ruszyła w kierunku teleportu, musiała udać się pod świątynie Rademesa, tam bowiem znajdował się główny sztab Ochrony Jarkendaru oraz plac treningowy dla żołnierzy. Przejście o tak wczesnej porze było zwykle spokojne, większość mieszkańców albo jeszcze spała, albo dopiero się budziło. Jak zwykle o tej porze przy teleporcie stał strażnik Stone. Był to wojownik polegający na swojej sile, często uprawiał zapasy wraz z Nar-Rusem. Wyposażony był w potężny topór sprowadzony z Gothy, miasta rządzonego przez sędziwego już wojownika imieniem Gorn. Sam Stone mówił zawsze, że wydał na niego majątek, ale opłacało się - na polu walki jedynie Nar-Rus mógł mu dorównać.
- Witaj Natalio. - powiedział tubalnym głosem Stone - Dokąd dzisiaj?
- Cześć Stone. Najpierw do sztabu na trening, później muszę spotkać się z Myxirem. A ty po warcie co planujesz?
- Chcę się wyrwać do Kolonii. Ponoć Klan Wiecznego Ognia wszczął wojnę z Klanem Oriona. Chcę się zaciągnąć. Rozprostować stare kości, rozumiesz… - Stone puścił jej oko.
- Oczywiście… Nie możesz długo zwlekać z odcięciem komuś głowy. Tylko się nie pomyl i nie pozabijaj orków z Klanu Wiecznego Ognia!
- Będę o tym pamiętał… trzymaj się maleńka.
Natalia uśmiechnęła się i weszła w portal. Jak zawsze przy teleportacji wszystko zaczęło wirować, w oddali coś jakby strzeliło i Natalia znalazła się po środku Głównego Placu. Ruszyła w stronę piedestału z napisami “Rots-Wahak, Świątynia Rademesa, Lolien Rademme” i ponownie przeteleportowała się, tym razem wylądowała po środku placu głównego Sztabu Służby Ochrony Jarkendaru.
   Od czasów Bezimiennego Bohatera, wyzwoliciela Doliny Budowniczych, wiele się tutaj zmieniło. Na placu powstała warownia znacznych rozmiarów, obstawiona kilkoma wieżami, na których zawsze pozostawało przy najmniej dwóch żołnierzy. Aby ją wybudować potrzeba było dwóch lat, bowiem spora jej część była wbudowana w górę. Wielu robotników wykuło w skałach zamczysko. Był to jeden z wielu owoców ciężkiej pracy, jaką włożyli w odbudowę mieszkańcy Jarkendaru.
Przed warownią znajdował się spory plac treningowy, podzielony płotkami, tworząc około dziesięć stanowisk treningowych dla podwójnych pojedynków i pięć stanowisk dla zbiorowych treningów. W tym też kierunku udała się Natalia. Weszła pomiędzy ogrodzenia i ruszyła wzdłuż nich oglądając pojedynki innych żołnierzy i witając się z tymi, którzy akurat odpoczywali. Doszła na sam koniec i weszła do ostatniego ogrodzenia, gdzie czekał Nar-Rus, Susannah i Nikole.
- No nareszcie ty być Natal. - powiedział Nar-Rus - Oczywiście ty się Lote’k spóźnij.
- No już nie przesadzaj. - odparowała Natalia - Jestem o czasie.
- O czasie być winnaś piętnaście War temu.
- Dobra… Daj już spokój. Nie ma na to czasu.
- Nie udawać, że na War Ci zależeć.
- Nar-Rus, bałagam - skończ już biadolić i zacznijmy! - zdenerwowała się Susannah.
Nar-Rus nieco poirytowany odszedł do swojego narożnika i wyciągnął topór.
- Dobra, to co, zaczynamy? - zapytała Nikole.
- Za Innosa. - powiedziała Natalia.
- Za Innosa. - dodała Susannah.
- Za Beliara... - cicho rzekła Nikole.
- Adanos z wami Mora. - dodał Nar-Rus.
   Pojedynki zwykle kończyły się w momencie, gdy ktoś dotknie bronią przeciwnika. Jednak pojedynki tej czwórki zawsze trwały długo. Natalia dobyła swych mieczy, Susannah wyciągnęła buławę a Nikole dobyła swej Halabardy. W pojedynku można było stosować magię, aczkolwiek nie wolno było bezpośrednio atakować przeciwnika zaklęciami mocnego rażenia.
   Natalia rzuciła się na Nar-Rusa. Ten sparował jej uderzenie i próbował zaatakować z góry, jednak w tym momencie został odrzucony czarem Nikole, która już atakowała Susnnah’e. Natalia ponowiła atak na Orka, jednak ten nie dał za wygraną, wstał, ponownie sparował atak i tym razem atak z góry mu wyszedł, jednak został wybroniony. Natalia wyprowadziła atak z boku jednym mieczem, jednocześnie broniąc się przed atakiem Susannah’y.
   Dzisiaj pokonali swój rekord czasowy - pojedynek trwał dokładnie trzy i pół godziny. Pod dwóch pierwszych odpadła Susannah, później Natalia. W ostatecznym rozrachunku Nikole pokonała Nar-Rusa powalając go na ziemię.
   Oczywiście nie był to koniec. Po tym Nar-Rus walczył w pojedynkę przeciwko Susannah i Natalii a Nikole wyzwała na pojedynek Stone’a, który będąc po warcie, akurat wpadł popatrzeć. W dalszym etapie treningu Natalia poszła na strzelnicę obok wejścia do Kopalni Złota wraz z Susannah a Nar-Rus z Nikole walczyli przeciwko sobie magią.
   Strzelnica była bardzo dobrze zorganizowana. Znajdowało się tam wiele tarcz, wszystkie były ruchome. Niektóre zasłonięte, inne nie. Zwykle jeżeli wchodziło się na strzelnicę, to zbyt szybko można jej było nie opuścić. Trener był zawzięty - jeżeli nie ustrzelono tyle celów, ile on ustanowił - nie można było opuścić strzelnicy. Oczywiście nie można było przy tym ani razu pudłować… Natalia i Susannah stały się dzięki temu mistrzyniami. Trener - na którego tak właśnie mówiono, gdyż nikt nie znał jego prawdziwego imienia - wyznaczył im dzisiaj do ustrzelenia dwieście celów. Susannah nie trafiła raz będąc przy sto czterdziestym, więc musiała powtarzać, jednak poszło sprawnie.
   Po treningu Natalia opuściła swoich przyjaciół i udała się na Plac Główny, z którego poszła do świątyni. Minęła kilkunastu mieszkańców i paru gości po czym weszła w krypty.
   Nigdy nie lubiła krypt. Na szczęście nie musiała się zagłębiać zbyt daleko. Myxir swoje pomieszczenia miał na prawo od wejścia. Natalia zapukała po czym weszła do środka.
   Myxir dość specyficznie urządził swoje komnaty. Na ściany rzucił zaklęcia, które sprawiały wrażenie, że jest się na łące na środku której stało biurko wraz z kilkoma krzesłami, nieco dalej łóżko i regały z książkami. “Dość dziwna sceneria” - zawsze powtarzała Natalia po wejściu do tej komnaty. Sam Myxir siedział przy biurku i wypełniał jakieś listy.
- Witaj mistrzu. Wzywałeś mnie?
- Oh, witaj, witaj… - Myxir jakby nie zauważył jej wejścia, podniósł głowę znad biurka i wskazał jej krzesło - Usiądź proszę, zaraz Ci wszystko wyjaśnię.
   Natalia usiadła na jednym z krzeseł. Dość dziwnie się czuła na krzesełku po środku łąki. “Podejrzewam, że Ball Netbek byłby w raju” - pomyślała. Myxir dokończył listę i podniósł głowę.
- Jesteś mi potrzebna w Khorinis. Trzeba przeprowadzić karawanę z Zębaczami z Jarkendaru do miasta. Poza tym jest kilka pilnych przesyłek do dostarczenia.
- Oczywiście, to nie będzie problem.
- Ależ będzie. O ile Zębacze nie będą sprawiały tyle kłopotów, o tyle te przesyłki są bardzo istotne. Będziesz musiała odwiedzić kilku kupców i namiestnika miasta.
- Jak powiedziałam wcześniej - to nie będzie problem.
Myxir spojrzał na nią uważnie. Natalia poczuła, jak jego wzrok ją przeszywa. Wiedziała, że to dla niego ważne.
- Będę uważała, obiecuję.
- Dobrze. - podsumował Mag - Karawana wyrusza za dwa dni. Staw się jutro u Saturasa, on wręczy Ci wszystko, co będzie trzeba dostarczyć. Jesteś wolna.


*

   Natalia wraz z Nikole poszła tego dnia do karczmy w dolinie. Postanowiły się zabawić, zrelaksować. Nie wiedziały, że ta zabawa będzie ich ostatnią przed nadchodzącymi wydarzeniami - przed upadkiem.
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry