Rozdział I
Cóż, zapewne wielu z was spodziewa się, że będzie to kolejna opowieść o wyczynach Bezimiennego bohatera, który to ocalił Myrthane z jarzma Orków i zaprowadził pokój. Otóż nie. Tym razem spotkamy kogoś innego, kogoś bardziej oryginalnego. Nie będzie to nawet mężczyzna. Przeczytacie historię bohaterki, historię mówiącą o zdradzie i klątwie. Tak więc… zapraszam.
Gdy tylko Bezimienny wypłynął z Khorinis, Orkowie z Górniczej Doliny rozpoczęli przygotowania do przejęcia wyspy. Zebrali armię liczącą sobie blisko pół tysiąca wojowników i ruszyli w w kierunku Khorinis, nie zważając na to, że na zamku pozostawili stawiający ciągły opór garnizon Paladynów z nowo mianowanym rządcą po śmierci kapitana Garonda, Orikiem. Gdy Orkowie przekroczyli przełęcz, Orik zarządził wymarsz i ruszył w pogoń za wrogiem. Na wieść o ataku Orków, Saturas zwrócił się z prośbą o pomoc do Piratów i Bandytów, zachęcając ich azylem i odkupieniem win. Ci, którzy uznali to za dobry interes, poszli za Saturasem i wyprawili się na bitwę.
Z nadejściem świtu, Orkowie stanęli przed bramami miasta. Rozpoczęła się bitwa, w której udział wzięli wszyscy mieszkańcy miasta. Oblężenie przeszło z placu targowego do dolnego miasta, a z dolnego miasta do górnego. Gdy wydawało się, że bitwa ma się ku końcowi, ze wsparciem nadeszły połączone siły Saturasa i Orika. W decydującym starciu Orkowie polegli a wyspa została uwolniona z pod ich okupacji.
Przez dwa kolejne lata mieszkańcy wyspy odbudowywali wspólnie to, co zostało zniszczone. Lord Hagen, oficjalny władca miasta Khorinis z organizował całkiem nowy system rządów na Khorinis a Saturas i pozostali Magowie powrócili do Doliny Budowniczych wraz z ich dawnymi, teraz już wolnymi, mieszkańcami. Postanowili odbudować dolinę i przywrócić jej dawną świetność. Na przestrzeni lat tak też się stało. Dolina stała się azylem wolnych ludzi i każdy kto chciał, mógł znaleźć tam spokój.
Z czasem Dolinę podzielono na szcześć dzielnic - Główny Plac, zarządzany przez Saturasa, Świątynia pilnowana przez Myxira, Bagna rządzone przez Riordiana a także tereny pustyni pod dowodzeniem Merdariona. Dolinę zaś podzielono na dwie strefy - wschodnią Nefariusa i zachodnią Cronosa. Każda charakteryzowała się osobliwymi obyczajami, aczkolwiek wszystko to podlegało pod Radę Magów Wody, do której, oprócz wyżej wymienionych, należeli też Vatras i Martin.
Dolina stała się niezależną częścią wyspy. Myrthana nie miała wpływu na to, co tam się działo. Jarkendar zaczął prowadzić handel z Khorinis oraz z Aargan i Myrthaną. Na skalę masową zaczęto produkować tutaj złote monety, posągi i papier. Ponad to w Jarkendarze zaczęto hodować różne zwierzęta, takie jak Ścierwojady, Kretoszczury i Zębacze. Wszystko to stało się cennym towarem dla Magów, co prowadziło do urośnięcia w siłę doliny. Na tle wydarzeń z przeszłości, Jarkendar podpisał z Khorinis oraz Kolonią Karną, teraz nazywaną Wolnym Krajem Górniczej Doliny, pakty o wzajemnej pomocy militarnej w razie zajścia takiej potrzeby.
W każdej dzielnicy Jarkendaru, jak już wspomniano, panowały inne obyczaje i każda z nich miała pewną sferę w której była lepsza od innych. W świątyni było przejście graniczne a także to tam produkowano zwoje magiczne i runy najwyższych jakości. Na pustyni hodowano Zębacze oraz to właśnie tam pisano największe książki. Na bagnie ludzie produkowali mistrzowskie eliksiry, głównie było to efektem sprzyjających warunków do alchemii. Na bagnach rosło bardzo dużo roślin. Zachodnia część doliny była terenem dla farmerów, produkowano tam na wysoką skalę winogrona i rośliny cytrusowe. Wschód prosperował pod względem hodowli Ścierwojadów, Preriowych Ścierwojadów, Kretoszczurów i Cieniostworów. Centralna część Jarkendaru zajmowała się szkolnictwem i była głównym centrum handlu oraz komunikacji po Dolinie. Znajdowała się tam szkoła, w której uczyć mogli się wszyscy, niezależnie od płci czy stanu majątkowego. Na zachodniej części głównego placu znajdowało się targowisko, gdzie stragany mieli wszyscy handlarze Jarkendaru - handlowano tam żywnością, alkoholem, tytoniem, zwierzętami hodowlanymi, bronią (tą sprzedawano za specjalnym pozwoleniem, które uzyskać mogła osoba zaciągająca się do Służby Ochrony Jarkendaru, lub cywilnie przy przychylności przy najmniej czterech z magów) oraz materiałami budowlanymi, takimi jak drewno czy kamień. Ponadto zwykle to tutaj odbywały się pokazy sztuk magicznych, szermierki i grup kuglarskich. Na placu głównym znajdował się także nie odpłatny kompleks teleportów do wszystkich części Doliny. Tutaj też można było przystąpić do kształcenia się w zawodzie maga lub żołnierza. By zostać magiem, śmiałek musiał przejść szereg testów psychologicznych, praktycznych pod względem rzucania czarów, przez lata wykładów na temat historii świata, nauk Bogów - Innosa, Adanosa i Beliara - oraz na sam koniec musiał wybrać profesje, w której chciał się specjalizować. Było ich kilka, a mianowicie: magia ognia i światła, magia wody i lodu, magia śmierci i nekromacji, magia ziemi a także magia powietrza. Ten, kto ukończył szkolenie uzyskiwał pełny dostęp do asortymentów magów w Dolinie oraz musiał poprzysiąc, że w razie zajścia takiej potrzeby, będzie używał całej swojej mocy, aby bronić swej ojczyzny. W sytuacji, gdy ktoś chciał zostać żołnierzem, musiał osiągnąć wiek przynajmniej szesnastu lat, następnie zaczynał treningi w wybranej przez siebie broni, a wybrać mógł: broń jedno lub dwuręczną, sztukę władania dwoma mieczami lub broń drzewcowa. Dodatkowo musiał zacząć chodzić do specjalnej szkoły dla żołnierzy, w której nauczano pisania, czytania, historii wybranego przez siebie Boga oraz zasad żołnierstwa. Kończąc szkołę dostawało się zezwolenie na posiadanie broni oraz zatrudnienie w Służbie Ochrony Jarkendaru.
Lata miały spokojnie, Jarkendar stał się potęgą gospodarczą mimo tak niewielkiej powierzchni terytorialnej. Odwiedzały go tłumy ludzi z najróżniejszych zakątków świata - od Nordmaru, przez Aargan aż po kraje z dalekiego wschodu, zza oceanu. Nie byli to tylko ludzie. Bywali tu Orkowie, Jaszuroludzie, Chochliki, Nekromanci, Krasnoludy i mieszkańcy podwodnych krain. Oczywiście jak zawsze, coś musiało pójść nie tak jak trzeba…
*
Pewnego wieczoru do Jarkendaru wstąpił jegomość o dość cherlawej posturze. Nie wyglądał na nikogo wielkiego. Był średniego wzrostu, na twarzy miał kilkudniowy zarost, włosy miał długie, spięte w kucyk. Nosił na sobie ciuchy wskazujące na pochodzenie z Varantu. Na plecach miał dwa miecze, co już całkowicie zdradzało go pod względem zamieszkania. Strażnicy na granicy nie robili mu problemów z przejściem. Ostrzegli go jedynie, że w przypadku, jakby sprawiał kłopoty, musiałby odpłacić się całej społeczności Doliny Budowniczych. Mężczyzna przeszedł przez portal i po chwili pojawił się w kompleksie komnat podobnych do tych, w których był przed momentem. Przywitali go tam kolejni strażnicy. Ci - tak samo jak poprzedni - mieli na sobie niebieskie zbroje. Każdy odróżniał się we władanej broni. Jedni nosili piki, inni dzierżyli topory a jeszcze inni mieli miecze. Strażnicy pouczyli go jak powinien zachowywać się będąc na terenie doliny. Dostał zakaz używania broni, jeżeli sytuacja tego nie wymaga, poinformowano go o grzywnach jakie są nakładane na przestępców w Jarkendarze oraz pokrótce opowiedziano o tym, gdzie są najciekawsze atrakcje dla gości.
Tak więc ruszył on wgłąb komnat i po chwili znalazł się w pomieszczeniu przepełnionym błękitnym światłem. Na środku pokoju stał piedestał a przy nim mężczyzna z kuszą na plecach i mieczem za pasem. Podszedł do piedestału. Od razu odezwał się Strażnik:
- Jest to teleporter. Gdy wejdziesz na kamień zostaniesz przeniesiony do placu głównego. Tam będą inne piedestały. Każdy prowadzi gdzie indziej, zostanie Ci to tam wyjaśnione. Miłego pobytu w Dolinie Budowniczych.
- Długich dni i przyjemnych nocy na tej ziemi przyjacielu. - odparł mężczyzna przyjaznym tonem, po czym wszedł na piedestał. Po przekroczeniu teleportu świat jakby zawirował, coś strzeliło i mężczyzna znalazł się w innym miejscu.
Był zmrok. Stał pomiędzy pięcioma piedestałami, identycznymi jak te, na który przed chwilą wszedł. Przy każdym stała tablica z napisami. Na każdej były trzy. Mężczyzna podszedł do jednej z nich i odczytał:
Rad’sawas Hatak
Kanion uczonych
Mortan At Las
- Wygląda mi to na Elifcki i Orkowy… - mruknął pod nosem, po czym ruszył przejść się po placu.
Plac prezentował się dobrze. Wszystko wyglądało na dokładnie zaplanowane. Nad placem górowała budowla przypominająca piramidę. W otoczeniu portali stał kompleks budynków, nad którego wejściem napis głosił (pomijając dwa pozostałe języki) “Szkoła Magii Beliara w Jarkendarze”. “To dość zaskakujące. Wygląda na to, że w tej dolinie nie boją się przekazywać wiedzy wszystkich bogów. To bardzo ciekawe.” Po przejściu kawałka placu znalazł też szkołę Innosa oraz “Szkołę sztuk walki Służby Ochrony Jarkendaru imienia Lorda Hagena w Jarkendarze”. “A Lord Hagen był Paladynem Rhobara II, jeżeli dobrze pamiętam” - zastanowił się mieszkaniec Varantu.
Po przejściu kilku metrów mężczyzna zaczepił jednego z mieszkańców i zapytał gdzie może udać się w celu znalezienia karczmy. Ten doradził mu przeteleportowanie się do Doliny a tam już na pewno trafi. Nie zwlekając udał się do portalu oznaczonego tablicą z napisami: “Rawat Allo, Dolina, Meheratti” i wszedł na piedestał. Znowu świat zawirował, coś strzeliło i pojawił się w innym miejscu.
Dolina okazała się otoczoną górami kotliną. Tak jak wcześniej stały tu domy, przechadzali się mieszkańcy i strażnicy. Niektórzy z nich jechali na Zębaczach okutymi lekkimi, stalowymi zbrojami. Karczma była widoczna od samego początku - znajdowała się na przeciwko piedestału. Była znacznych rozmiarów. Przed nią stały ławki i stoły przy których siedzieli mieszkańcy ciesząc się wolnym czasem. Mieszkaniec Varantu, nie zastanawiając się długo, ruszył w tym kierunku. Nieznajomi witali go gestami rąk, przyjaźnie pozdrawiali. “Arcy utopijne miejsce” - pomyślał - “Każdy jest tu równy. Nie ma zbędnych podziałów społecznych. Ludzie są szczęśliwi. Nie dziwie się, że to miejsce tak szybko urosło w potęgę.”. Przekroczył drzwi gospody. W środku panowała przyjemna atmosfera. Ktoś grał na lutni, bardziej wstawieni klienci śpiewali pogodne piosenki, ludzie bawili się po ciężkim dniu pracy. Gość podszedł do lady, przy której zasiadł na stołku i czekał na barmana. Ten pojawił się w chwile później i przyjaźnie zagadał:
- Witaj szanowny gościu w Jasnej Dolinie. Możesz tu skosztować najlepszych trunków i najlepszego jadła z całej Mythany i nie tylko! Co byś chciał?
- Jeżeli serwujecie, to Goblińskie Przystawki.
- Rozumiem, że przybysz z Varantu! Oczywiście serwujemy! Czy coś do tego? Mamy też wino Bragijskie i soki z winogron!
- Sok, bardzo chętnie.
- Za moment podam!
Barman odszedł i kilka minut później zjawił się z zamówionym jedzeniem. Mężczyzna zapłacił (“12 sztuk złota, w Vengardzie tyle bym zapłacił za sam sok!”) i odszedł do najbliższego, wolnego stolika. Usiadł i zaczął jeść. Po chwili przysiadł do niego jegomość w szatach Maga. Czarnego Maga. Szatach Nekromanty.
- Witaj synu. - przywitał się - Nie wyglądasz mi na tutejszego.
- Bo i tak nie jest kapłanie Beliara. - odparł popijając sok.
- Jestem Nerofius i tak do mnie mów. Jestem sługą Boga Ciemności, ale nie afiszuję się tytułami Czarnych Magów. Jestem Nekromantą. A powiedz mi, kim ty jesteś i co Cię sprowadza do naszej doliny?
Mężczyzna przełknął kawałek pieczeni nazywanej Goblińskimi Przystawkami i powiedział:
- Nazywam się Janos. Przybyłem tutaj w interesach. Jestem kupcem i zamierzam rozpocząć handel z tutejszymi wytwórcami posągów i rzeźb. Do tego zainteresowała mnie tutejsza wielokulturowość o której słynno nawet w Varancie. Dzisiaj się o tym przekonałem. Myślałem, że Nekromanci stronią od takich miejsc jak karczmy.
- Owszem. Jesteśmy typami samotników. Mam własną wieżę na Kanionem Uczonych. Jednak wpadam tu co jakiś czas. Tutejszy karczmarz zaopatruje mnie w składniki z innych części świata na których mi zależy w badaniach.
- A tutejsza władza nie sprawia Ci problemów w badaniach? - Janos popił przy tym soku.
- Nie, nie robią mi kłopotów. Wiedzą, że Nekromancja to ważna dziedzina Magii i nie należy jej nie doceniać. Z początku zdawało mi się, że będę pod ścisłą kontrolą, ale po ukończeniu szkoły dostałem swobodę działania. Po zapracowaniu wykupiłem teren pod wieżę i zacząłem badania nad mroczną sztuką magii. Z czasem objąłem też posadę nauczyciela w szkole. Tutejsi nekromanci różnią się w znaczny sposób od tych, którzy znani są poza Jarkendarem - jak słynny Xardas albo Jeremi. Oni są wyjęci spod prawa, że tak to ujmę aczkolwiek są wielcy i podziwiani. My jesteśmy otwarci, przynajmniej do tego stopnia, aby nie izolować się całkiem od ludzi.
- Nigdy nie ciągnęło Cię, aby pozabijać wszystkich wokoło?
- Ha! Nekromancja to nie zabijanie. Beliar jest mordercą, ale my, jego słudzy, potrafimy też mu się postawić. Musimy mu się stawiać. W Jarkendarze możesz spotkać czterech Nekromantów. Żaden z nich nie powie, że chce pozabijać wszystkich wokół.
- A skąd bierzecie ciała na badania? - Janosa temat pochłonął doszczętnie.
- Ludzie, którzy zamieszkują dolinę, mogą podpisać pakt, w których zezwolą, aby ich zwłoki były do tego wykorzystane. Oczywiście z tym jest też problem, ale nie będę się nad tym bardziej rozwodził. To trochę trudny temat, rozumiesz, a mi i tak nie wolno o wszystkim mówić.
- Ciekawa sprawa. Wszystko jest tu widzę sensownie poukładane.
- Owszem. Aczkolwiek czuję, że zaczną się kłopoty.
- Kłopoty? - zapytał Janos.
- Tak. Czuję dziwne moce ciążące nad doliną. Coś jest nie w porządku.