Wojownicy Przeznaczenia 3399 0

O temacie

Autor Gregas

Zaczęty 20.01.2008 roku

Wyświetleń 3399

Odpowiedzi 0

Gregas

Gregas

Użytkownicy
posty44
Profesjabrak
  • Użytkownicy
AUTOR: AN_AKONDAS

Cytat: #msg[b
AUTOR: AN_AKONDAS[/b][/u]

Cytat: an_akondas#msg[b
AUTOR: AN_AKONDAS[/b][/u]

Cytat: \'
Rozdział 1.
Ścieżka Ognia.

-Królu, królu, zbliżają się! – Krzyknął rycerz podbiegając pospiesznie do króla.
-Achhh, zdaj raport rycerzu – odrzekł król.
-Xirell, Umbra, Nuthrall, Unmaja, padły a, Acron nadal walczy, ze wszystkich stron nadciągają Mythrellczycy- odpowiedział ze smutną miną poszytą bliznami.
-Rycerzu, karz wszystkim przygotować się na najgorsze, niech łucznicy zajmują miejsca,
Ale najpierw, zwołaj magów, oraz reprezentantkę Strażniczek, w imię Nok... Przyjacielu- powiedział król zmęczonym głosem starego człowieka, po tym odwrócił się i podszedł do
Okna. –W imię Nok nie poddamy się...- W tej samej chwili król usłyszał nawoływania rycerza do zajęcia pozycji do walki..., W chwile potem do sali weszło sześciu magów na czele, których stała strażniczka.
- Jakie rozkazy?? Królu!!- Zapytał mag.
- Ach przepraszam, zamyśliłem się..., przyszła ostateczność, musimy wezwać Darona... Smoka dziejów, który, pomoże nam wygrać....- powiedział król.
- Według mnie to zły pomysł, to zaklęcie miało służyć jako ostateczne wyjście- wtrąciła strażniczka.
- Tak, ale nie mamy wyboru... słyszycie te werble wojenne?? Są już bardzo blisko, musimy się śpieszyć.
- A więc. Przegłosowane- powiedział król, wyjmując berło Światłości.
- Zaczynajmy... niech rozpocznie się!! Ścieżka Ognia,
zbierzcie swą moc, i zjednajmy się w cierpieniu...-


* * * * * * * * * * * * *


-Za Acron- słychać było krzyki, które pochłaniał kórz i pył.
Wokół wrzała zawzięta walka, wojownicy walczyli do upadłego, Mythrellczycy szturmowali północny mur, który opierał się taranom, kulom ognistym, i różnego rodzaju amunicją, która sypała się z nieba.
Łucznicy Twinii* posyłali grad strzał w góre, pomagając tym samym w wyparciu wroga który za nic nie chciał ustąpić, rycerzom Twinni. Darnok* walczył dzielnie, powalał swych przeciwników którzy próbowali zabić go i zapewnić sobie chwałę, z kurzu wyłoniło się dwóch braci o czarnej skórze, którzy bezzwłocznie rzucili się na niego z okrzykiem na ustach, jeden zamachnął się na Darnoka, który zrobił gwałtowny unik do tyłu, i odpowiedział serią mocnych uderzeń w metalowy kirys, który opierał się klindze jego miecza, drugi dołączył się do ataków brata długim cięciem na oślep, Darnok sprowokował jednego do mocnego uderzenia, które chybiło i trafiło w ścianę budynku, który zawalił się na czarnoskórego wojownika zagrzebując go w rumowisku. Drugi natychmiast podbiegł do pogrzebanego, klęknął próbując pomóc swojemu bratu. W tej samej chwili Darnok usłyszał, dźwięk walących się ścian. To mur północny zamienił się w kupkę popiołu , do miasta zaczęły napływać siły nieprzyjaciela, Darnok zaczął biec do pomocy w obronie. Jednak niewiele mógł zrobić, ponieważ był po zewnętrznej stronie muru. Po wielu godzinach walki siły nieprzyjaciela zaczęły słabnąć.
Na polu walki pojawiły się nowe postacie które nadbiegły z południa, były to strażniczki*, które śpiewając piosenki wojenne szarżowały wrogów, swymi białymi końmi.
Darnok, nigdy wcześniej nie widział strażniczek, i nie sądził że jakąś kiedykolwiek spotka, ponieważ ciągle były zamknięte w czterech ścianach, swego klasztoru. Niektórzy ludzie uważali strażniczki za, pół boginie, ponieważ były one otoczone magiczną aurą, w niektórych momentach wydawało się, że promieniują mocą. Ich zakon czcił Nok, która jest boginią sprawiedliwości, wierności, mocy oraz opiekunką wszystkich wierzących. Jej największym wrogiem i bratem jest Beliar, który nienawidził ludzi, a tym bardziej strażniczek, jednak i ludzie go czcili, powstał tajny zakon sił zła, który rozniósł w pył czcigodny król Twinni. Walka coraz bardziej gęstniała, Darnok zaczął opadać z sił, jednak nie poddawał się, walczył ile sił w rękach, i nie tylko. Kilka godzin wcześniej wydawało się że Twinniczycy prowadzą, lecz z każdą minutą, robiło się coraz ciężej, widać było że w szeregi rycerzy wdarło się głód i zmęczenie, które uporczywie dokuczały w walce, Darnok po raz kolejny zmierzył się z czarnoskórym wojownikiem który rzucił się na niego z siłą byka.
-Za mojego brata...- krzyczał oddając serie pudłujących uderzeń.
-To nie moja wina, że był pusty jak but- odkrzyknął mu Darnok z uśmiechem na ustach.
-Zemszczę się, będziesz umierał w cierpieniu....- krzyknął uderzając mocno w tarcze Darnoka, który odleciał na kilka stóp.
-To nie są już żarty- powiedział do siebie podnosząc się i czmychając przed kolejnym atakiem wielkoluda, który płakał, tym razem Darnok zaatakował pierwszy, przebijając zbroje wojownika, który ryknął z bólu i przewrócił się na plecy, Darnok spojrzał na swój miecz, którego klinga złamała się na pół.
-No i co ja teraz zrobię- powiedział do siebie. Nagle zaatakował go wojownik w skórzanym pancerzu, jednak był zbyt mało doświadczony, i wolny Darnok chwycił go za szyje, i z głośnym trzaskiem złamał mu kark, następnie wziął jego miecz i przyjrzał mu się.
-Może to nie jakaś wyśmienita klinga, ale zawsze jakiś coś lepszego od noża- uśmiechnął się do siebie, i oddał się w wir walki...


Mam nadzieje że się wam spodoba, jednakże na pewno jest sporo błędów stylistycznych...
Mniejsza o nie biggrin2.gif Kolejny rozdział już wkrótce...

Cytat: #msg[b
AUTOR: AN_AKONDAS[/b][/u]

Cytat: an_akondas#msg[b
AUTOR: AN_AKONDAS[/b][/u]

Cytat: \'
Rozdział 2.
Pięć lat pracy, w kopalni.

Mijała piąta rocznica, upadku Twinni, król zginął od własnej magii. Gdy rycerze o tym usłyszeli rozpierzchli się we wszystkie strony świata. Darnok został wśród garstki nielicznych którzy nie uciekli, przed przewagą liczebną wroga.
Darnok nie raz rozmyślał, o tym co by się stało gdyby, wtedy ci rycerze dzielnie staneli do walki, na pewno przez kilka tygodni utrzymywali by Acron w rękach Twinni. Od tamtej pamiętnej chwili wiele się zmieniło, mapy, król, nowe prawa, wprowadzenie niewolnictwa, oraz kary śmierci za buntownictwo. Gdyby nie to że Darnok nie chciał już zabijać pewnie,odnalazł by obóz buntowników, no i zaczął powoli przejmować okoliczne wioski, jednak było to niemożliwe, z kilku przyczyn wymienionych powyżej.
Historia Darnoka miała dopiero się zacząć, jego wolność, miała rozpocząć się tego pamiętnego dnia, gdy z kopalni uciekło 25 niewolników, zabierając ze sobą broń i pancerze.
Zanosiło się na kolejny zwykły dzień, jednak w powietrzu krążyła dziwna atmosfera. Dzisiaj miał się odbyć wybór do jednej z mniejszych gildi. Jak zwykle obudził ich gruby mężczyzna, który uwielbiał Darnoka w każdym calu. Na plecach miał miecz serpentynowy taki jacy dzierżyli palladyni w ostatnich wojnach. Darnok obejrzał się w wiadrze zimnej wody, z wiaderka spoglądał na niego dość młody mężczyzna, przypominający zahartowanego w boju wojownika, jego bystre błękitne oczy przypominały dwa kamienie, kruczo-czarne włosy, na długość przykrywającą uszy, nos krótki mały, te wszystkie cechy sprawiały że Darnok był, dość przystojny, i lubiany przez kobiety. Ubrał się, zjadł śniadanie i ruszył ku wyzwaniom nowego dnia, jednak nie spodziewał się że ten dzień odmieni jego losy, i nie tylko jego.
-Witaj- powiedział jeden ze srażników i dodał –Jesteś Darnok, tak??-
-Taaaaaa- odpowiedział ziewając.
-Słuchaj no chcieli byśmy mieć, kogoś takiego jak ty w gildi, co oznacza że, składam ci propozycje- powiedział
-Propozycje??- zapytał.
-Taaaaa, propozycje, ty do nas dołączasz a my damy ci wolność, i kącik do spania- odpowiedział
-Brzmi nieźle, gdzie mam się zgłosić??- zapytał się Darnok, a strażnik odpowiedział mu:
-Chmmy piętro 3 namiot nr. 2 będę czekał.- odpowiedział mu z uśmiechem
- Ty jesteś z gildii poszukiwaczy przygód??- spytał Darnok, bo to właśnie ta gildia rozpoczęła ów wspomniany nabór.
- Tia, a co??-
- A nic tak z ciekawości...- odpowiedział.
- To dobrze- powiedział, a następnie powolnym krokiem oddalił się od miejsca pracy, w strony drabin. Darnok był zdziwiony, przecież to niemożliwe, pięć lat był niewolnikiem a tu przychodzi strażnik i oferuje mu pracę. To było dziwne, czuł się jakoś inaczej, coś mu podpowiadało żeby zaufał strażnikowi, ale z drugiej strony czuł że, jeśli pójdzie tam to już nie będzie odwrotu, to ostateczny wybór.
- Kości zostały rzucone- pomyślał Darnok i udał się kopać, czyli do swojej obecnej pracy, nie mógł się skupić ciągle myślał o propozycji strażnika. Nie wiedział czemu się tak czuje, lecz wiedział że przyniesie to w późniejszym terminie, pewne komplikacji życia...


X X X X X X X X X X X X X

Darnok spocony zbliżył się do drabiny, podrapał się po głowie chwycił jej brzeg, i zaczął wspinać się na górę. Będąc już tam rozejrzał się wokoło, i zauważył że to piętro kopalni różniło się od części wydobywniczej. „Namiot 2” pomyślał i rozejrzał się po numerach skórzanych domostw. Ruszył w kierunku dwójki, potykając się o kamienie. Rozsunął „drzwi”
I ujrzał wojownika który ówcześnie złożył mu propozycję.
-Wiedziałem że przyjdziesz- powiedział wskazując aby siadł na taborecie.
-Rozważyłeś moją propozycję??-
- Taaa, to znaczy... chyba, nie jestem do końca pewien- powiedział darnok, jąkając się co chwile.
- Nie bój się, ja też tak się dygałem jak byłem żółtodziobem, ale to mija po jakimś czasie.- powiedział strażnik i po chwili dodał
- Tak apropo, to nazywam się Angar, i zdradzę ci, że za dawnych czasów służyłem królowi Twini- powiedział strażnik, i po chwili dodał przyciszonym głosem
- Słuchaj, zaprosiłem cię tu aby powiedzieć ci o planie..., o planie ucieczki z tego, naszego , miłego, gównianego wspólnego, więzienia, no więc przejdźmy do rzeczy... jak już wiesz zaprosiłem cię tu aby, pomówić o „pracy” czyli ucieczce...
- Testujesz mnie?!- spytał Darnok urażonym głosem.
- Ależ skąd... bądź cicho wiele innych osób chce się z tąd zerwać, a więc słuchaj, przyjmę cię na służbę, ale obiecaj mi że nie opuścisz, tych ludzie wyprowadzisz ich, ale musisz mi obiecać... już wiesz nie opuścisz ich w potrzebie, to znaczy nie uciekniesz jak rozpocznie się walka...-
- Chmmmy – powiedział Darnok
- Dobra, dawaj co masz i mogę wyprowadzić ich na koniec świata- po chwili dodał.
- Dobra a teraz wprowadzę cię w szczegóły...


XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX


Darnok wyszedł z namiotu, przyodziany w pancerz z płyty pancernika. Poprawił miecz, który zwisał mu z pasa, chwycił tarcze, która leżała obok wejścia do namiotu. Ruszył w stronę drabin, aby wydano mu papiery, które umożliwiały by swobodne poruszanie się po kopalni. Gdy był już na dole zobaczył dawne miejsce pracy, jego pięcioletnie życie. Trudno było pomyśleć że tak szybko minęło pięć lat. Stąpał twardo po ziemi mijając karczmę, zbliżył się do miejsca zapisów. Podszedł do grubego mężczyzny, i chrząkną.
-Słucham?- spytał urzędnik.
-Pragnę złożyć podanie, o wydanie mi pozwolenia, jakie posiadają Łowcy przygód.- powiedział, a gruby mężczyzna odkładając pióro powiedział:
-A papiery?? Muszę mieć jakieś upoważnienie.- odrzekł prostując się w krześle.
-Proszę, cię bardzo.- powiedział Darnok kładąc zwitek pergaminu na stół.
-Achh, kolejny poszukiwacz przygód, ta kopalnia zchodzi na psy...- powiedział czytając pismo, następnie wyjął czysty papier, i wystawił urzędowym pismem glejt, który następnie podał Darnokowi. Mężczyzna włożył nowo otrzymany papier do kieszeni, i jako Łowca przygód, udał się do oberży, schlać się na trupa. (niewolnikom nie można wchodzić do oberży)

Następny rozdział... jeszcze gorszy kwasny.gif Liczą się chęci... biggrin2.gif
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry