Niedawno przeszedłem New Vegas, grę można w sumie łatwo podsumować.
- Na dzisiejsze warunki jest bardzo długa, przejście gry z wykonaniem i odkryciem większości side-questów i lokacji zajęło mi prawie 2 tygodnie.
- Graficznie na poziomie Obliviona/Fallouta 3 (kwestia gustu, w sumie to estetycznie nawet mi podpasowała)
- Nierówny poziom questów (niektóre świetne i klimatyczne, np praca jako strażnik przed sklepem, ale też cała masa ścierwa która polega na doniesieniu cukru z jednego końca mapy na drugi, nie wspominając o naciąganym głównym wątku)
- New Vegas to taki typ RPGa gdzie można utożsamiać się z jakąś, wybraną przez siebie grupą, czego dawno w grach nie widziałem (albo nie odczułem), za co mega props
- Wątek z Mr House'm i jego długowiecznością rządzi
- Tak cholernie zabugowanej gry nie widziałem od czasów ZB (chociaż, oczywiście, NV daleko jescze do mistrza)
- Straszne problemy z framerate (przynajmniej na moim kompie)
- Jeden voice actor podkłada głos 75% NPCów z gry
- Fajne postacie i niezłe dialogii
- Radio zawiera jakieś 10 w kółko zapętlonych kawałków, więc potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Plusem jednak jest to że każda piosenka jest świetna
- Duży arensał, około trzykrotnie więcej broni niż w trójce, plus możliwość ich modyfikowania (jednak szansa na zakupienie lub znalezienie takiego moda jest niesamowicie mała, przez całą grę ani razu nie znalazłem lunety do karabinu)
- Eksplorowanie czasami jest niesamowicie nudne, tereny są znacznie bardziej puste niż w trójce
- Mega wkurwiające niewidzialne ściany. Zawsze najwiekszym plusem Obliviona i Fallouta 3 było dla mnie wolność w zwiedzaniu świata, tutaj jednak mam do czynienia bardziej z korytarzami ala Dragon Age -.-
Ogólnie mówiąc świetna gra, do której jednak trzeba się przekonać.
Dla uzupełnienia dodam że Fallout 3 był dla mnie grą strasznie nudną, na której jeszcze bardziej (jako osoba której spodobał się Oblivion) się zawiodłem. A tu patrzcie, zachwalam New Vegas. Więc coś jednak jest na rzeczy








