A tak na "poważniej" - spotkał się ktoś kiedyś z taką kontrolą? Muszą mieć nakazy? Jak to w ogóle dziala?
Okazyjnie, w ramach PR'u jak kilka lat z tymi napisami do filmów. Prewencja w tym przypadku nie jest powszechna.
Jeśli chodzi o samą akcję to pomijając sam poziom wykonania uważam, że coś takiego mogła jedynie stworzyć osoba o mentalności dziecka, któremu "mama nie pozwala rozmawiać z obcymi". To ma być, szokujące, kontrowersyjne czy jak? Nie sądzę, aby kogoś przekonał Mr. Fajny-masz-biust, wulgarna matka która po chwili okazuje się być ciotką czy dramatyczny niczym poborca podatkowy Porucznik Borewicz, który w towarzystwie dwóch "antyterrorystów" w kominiarkach z babcinej włóczki rekwiruje kompy z gracją i aparycją godną arniego z 13'go posterunku.
Jedynym skutecznym krokiem prowadzącym do uregulowania piractwa jest drastyczna zmiana polityki cenowej czy sposobów dystrybucji - czy się to komuś podoba czy nie, obojętnie z której strony barykady. Muzyka jest droga bo autorzy muszą opłacić masę darmozjadów począwszy od zaiksu, szczeblów w wytwórni, wydawcę oraz masę pośredników nie wspominając już o tym, że i tak finalnie taki empik dorzuca sobie cholernie duże marże, czy zwyczajnie igra w chuja wyznaczając własne daty premiery przez co często płyta ląduje przed oficjalną premierą do netu - nie za sprawą "wycieku" a ignorancji sprzedawców.
Jaka na to rada? Ano wydawać płyty samemu omijając masę pośredników i w miarę możliwości spieprzonych dystrybutorów, sprzedając płyty przez net (pre-oder) i własnymi źródłami w jak największym stopniu. Tym sposobem muzyk zarabia więcej, omijając darmozjadów co bezpośrednio pozwala mu dyktować bardziej atrakcyjne ceny.
Co do reszty dziedzin to nie mam pojęcia ale pomijając wszystko taki np. risen w cenie 150zł to jakiś niesmaczny żart. Nie ma żadnych istotnych czynników, aby nikomu nieznana gra drugoligowego studia tyle kosztowała.