Bądź mną
Kupa ciśnie bardzo motzno
Kot siedzi w jebanej łazience, wyganiam go, nie chce wyjść
Kret już liże majty
Pieprzyć to, jedziemy
„Wybacz kocie, ale winieneś ważyć na me przestrogi”
Zamknij drzwi, zamykając tym samym kota razem ze sobą
Ściąg majty z prędkością pieruna
Cel namierzony, przygotować się do zrzutu
Bąk – niszczyciel porcelany – wymyka się zapowiedzią nawałnicy stolca
Kot dostaje dałna, biega od ściany do ściany
Nawiązujemy kontakt wzrokowy
Oczy potępieńca nigdy nie były tak puste
Kot drapie w drzwi miałcząc żałośnie
„Jest już za późno, bestio, pogódź się ze swoją fekalną przyszłością”
Gówno wystrzeliwuje, futrzak z każdym dropem miałczy coraz bardziej obłąkańczo
Kot zaczyna szczekać, wali łapkami w drzwi, ale nadzieja jest luksusem, na który nie stać potępionych
Kupa ciągle kaskaduje do kibla uderzając o muszlę z siłą rozgniewanego boga
Czteronoga kreatura żałuje, że kiedykolwiek postawiła nogę w sraczu
Tonie w jadowitym fetorze i staccato gówna obijającego się o porcelanę i wodę
W końcu odbyt się uspokaja, kończąc skromnym bączkiem
Podetrzyj się
Podnieś gacie, umyj ręce, wszystko robiene najwolniej, jak to tylko możliwe
Spójrz na kota
Jest przyciśnięty do drzwi
Wymieniamy się pustymi spojrzeniami
Utrzymuję kontakt podczas otwierania drzwi
Nigdy nie widziałem zwierzęcia równie szybko biegnącego
Czy koty się kiedyś nauczą?